CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

21 maja 2018

Z ODDALI (15) SEN



Będzie to tekst o snach, o koszmarze. Najpierw jednak - przydługi, ale konieczny do zamieszczenia wstęp.
Czy jestem człowiekiem, który śni częściej niż inni ludzie? Nie sądzę, chociaż spotkałem się z takimi opiniami, w których pytane przez mnie osoby o sny właśnie, odpowiadały, że nigdy nic się im nie śniło. Moje zdanie na ten temat jest jak najbardziej subiektywne i niekoniecznie trzeba się z nim zgodzić. Uważam, że każdemu człowiekowi podczas spania zdarza się czasami wkroczyć w „inną sferę życia”, czyli coś takiego, co na własny użytek definiuję jako sen. Niestety ta „inna sfera” nie odtwarza precyzyjnie „innej rzeczywistości”, jest ulotna i niejasna; stąd snów nie pamięta się w całej rozciągłości. Może dlatego niektórym ludziom wydaje się, że nie śnią wcale.
Czy wierzę w sny? To znaczy, czy potrafię je zinterpretować? Nie. Jestem wprawdzie świadom istnienia senników, które, chyba nie w sposób naukowy, wyjaśniają to, że kiedy śnią ci się zęby, złoży cię choroba. Odpowiadam więc stanowczo - nie wierzę w takie bajania.
Czy to, co śnimy ma związek z naszą własną, bliską naszemu ciału, przeżyciom, naszej sytuacji rodzinnej czy pracy rzeczywistością? Odpowiadam na własnym przykładzie - tak. Powód? Raczej nie przyśni mi się Kowalski, którego nigdy nie znałem, lecz jednocześnie wielce prawdopodobne jest to, że przyśni mi się Wiśniewski, z którym jestem lub byłem w zażyłych stosunkach; nie przyśni mi się scena usytuowana w fabryce obrabiarek czy w gabinecie lekarskim, natomiast mogę liczyć na to, że tłem mojego snu będzie szkoła albo w chwili obecnej podróż samochodem. Wydaje się, że realna rzeczywistość, co chyba logiczne, potrafi przebić się do tej „innej sfery życia”, nie zawsze, rzecz jasna, tę realność kopiując - prędzej podlegać ona będzie deformacji.
Czy są sny dobre, nastrajające optymistycznie i złe, występujące w roli koszmarów? Z własnego doświadczenia wiem, że tak być może. Więcej - z reguły koszmar nie zawiera wątków pozytywnych, podobnie jak sen pogodny jest od początku do końca nasycony optymizmem.
Czy zdarzają się sny tak dziwne, że nawet próbując je jakoś po domorosłemu zinterpretować, jest to niemal niemożliwe? Zaznaczam, że te sny nie mieszczą się w kategoriach: dobry - zły.
Mnie osobiście zdarzył się taki sen, sen przeżyty w czasie dzieciństwa, a jego niewytłumaczalną dla mnie cechą było to, że pojawił się w identycznej formie trzy razy w ciągu, powiedzmy, tygodnia. Cóż to było? Śniły mi się dwa kopczyki piasku, stojące obok siebie. Piasek z lewego kopczyka przesypywał się bezwiednie na stronę prawą, a kiedy się wyczerpał, następowała sytuacja odwrotna. Przypominało to trochę działanie zegara-klepsydry, choć w przypadku tego zegara, po przesypaniu się piasku ze stożkowego naczynia powyżej, należały klepsydrę odwrócić, aby ponowić proces przesypywania się piasku. Ciekawe jest to, że poza tym piaskiem w moim śnie nie występowało nic. Wiem, że budząc się z tego snu (trzykrotnie) byłem w cały w potach, zaniepokojony, może nawet przerażony i wówczas, będąc małym dzieckiem, próbowałem sobie ten sen wyjaśnić. Dopatrzyłem się w tym trzykrotnie ukazującym się obrazie nieuchronności mijającego czasu - póki piasek przemieszcza się z miejsca na miejsce, nasze życie istnieje; jeśli zaś przestanie…?
To było bardzo dawno temu i jak dotąd, na szczęście, sen ten nigdy mi się nie powtórzył, stąd mniemam, że jeszcze nie nadeszła pora….
Brnę w metafizykę - możliwe, ale jednocześnie mam świadomość tego, że poważni ludzie - medycy, psychologowie, psychoanalitycy zajmują się snami, i to nie w tym celu, aby móc skonfrontować je z interpretacją występującą w sennikach. Zjawisko tworzenia się w uśpionych ludzkich organizmach sennych obrazów jest przedmiotem badań, tak jak intrygujący jest problem zapadania człowieka w stan hipnozy.
Wreszcie mój sen, ostatni, niezwykły, koszmarny. Sceneria, w jakiej się pojawił - typowa dla mnie od ponad czterech lat, to jest od czasu, kiedy przychodzi mi zasypiać w „półciężarówce” - busie. Ot, moje zajęcie i jedna z jego cech. Jestem po smacznym obiadku. Najpierw czytam (Filipowicz). W kabinie jest chłodno. Po nocnych burzach temperatura spadła o 12-15 stopni. To się odczuwa także wewnątrz auta. Uruchamiam webasto (ogrzewanie) na jakieś 5 minut. Przypływ suchego, ciepłego powietrza powoduje, że zaczynam odczuwać senność, choć jeszcze kilka minut temu nie miałem ochotę na sen. Natura wzięła górę, nad zamiarami. Odkładam książkę. Zasypiam.
Śni mi się, a jakże, że jadę swoim autem do miejsca załadunku (wkraczam w zdeformowaną rzeczywistość), a właściwie jedziemy we dwóch, każdy swoim autem. Kierowcą drugiego samochodu jest mój kolega ze szkolnej, licealnej ławy, Roman M. (pojawia się postać z życia, aczkolwiek wiem, że Roman M. nie jest kierowcą). Pomimo tego, że nasze busy przeznaczone są do przewozu towarów, w ciężarówce Romana jadą pasażerowie (kolejna deformacja rzeczywistości). W pewnym momencie zatrzymujemy się, nawet wiem gdzie - we Wrocławiu, choć słabo znając to miasto, nie kojarzę miejsca, w którym się zatrzymaliśmy. Zapewne zostało mi ono odpowiedziane przez jakiś „wewnętrzny, a niepojęty głos”. Wysiadamy ze swoich aut dla dokonania prozaicznych zakupów - bułki, masło, coś w tym rodzaju. Po skończonych zakupach (zajęły nam one 5 do 10 minut) powracamy do swoich aut, a tu okazuje się, że mojego samochodu nie ma. Następuje gorączkowe poszukiwanie mojego busa. Z nadrealną prędkością własnych nóg przemierzany ulice miasta, ale marne są owoce tych poszukiwań. Wracam z Romanem do jego auta, a jedyną pozytywna wiadomością jest to, że wszystkie dokumenty są w torbie, którą przewiesiłem przez ramię. Nagle podchodzi do nas jedna z pasażerek i pokazuje informację, jaką dostała na swój telefon w sms-ie. Jest to wiadomość o porwaniu mojego auta oraz przestrogą, że jeśli zgłoszę sprawę porwania na policję, coś niedobrego wydarzy się w moim domu. Po chwili przychodzi drugi sms, a w nim instrukcje jazdy w miejsce, gdzie uprowadzone auto przebywa. Nie ma natomiast informacji o żądaniach. Dzwonię do żony, aby ją przestrzec. jest załamana ale jednocześnie zła na mnie, że jak zwykle nie uważałem, a tak mnie o to prosiła. Kolejny telefon wykonuję do szefa firmy, z nadzieją, że odszuka poprzez GPS koordynaty wskazujące na miejsce postoju mojego porwanego auta. Z głośnika telefonu rozlega się jedynie krzyk niezadowolenia. Wyłączam telefon, siadam na miejsce kierowcy i uruchamiam silnik pojazdu Romana. Jedziemy w domniemane miejsce przetrzymywania mojego busa. Wyjeżdżając już na peryferie miasta W. auto wspina się po stromiźnie drogi, która następnie opada pod niesłychanie ostrym kątem w dół, a przy okazji najeżona jest zakrętami. Próbując zmieścić się autem w jeden z nich, kierownica pozostaje mi w dłoniach, a samochód bezwładnie stacza się po stromym zboczu w dół, dociera do podnóża góry, lecz ani jemu, ani mnie i Romanowi, ani pasażerom nic nie zagraża. Jedynie jeden z nich, najwidoczniej najbardziej podenerwowany, podchodzi do mnie od tyłu i poucza mnie:
- Gdyby pan mocniej trzymał kierownicę, nie urwałaby się.
Następuje niewielki przeskok w czasie, tak jak w filmie: scena niedoszłego wypadku zastąpiona zostaje przez jeszcze bardziej niezwykłą: otóż nasze auto (Romana) wjeżdża na krypę większego samochodu ciężarowego. Udało nam się bowiem znaleźć osobę - jest nim kierowca wielkiej ciężarówki), która dopomoże nam w odnalezieniu mojego auta, a jednocześnie nasze pojawienie się na ładowni ogromnego auta zaskoczy porywaczy.
I w końcu następuje ten moment. W szarej perspektywie narastającego zmierzchu ukazuje się moje auto i uzbrojeni porywacze, nieświadomi tego, że się do nich zbliżamy. Mam jednak świadomość, że w każdej chwili może się rozpocząć strzelanina.
Na szczęście się jej nie doczekałem. Nad moim snem rozwinęła się kurtyna z napisem „Koniec”.
I co? Fabuła jak luźny i do uzupełnienia szkic kryminału. Kryminał kryminałem, ale w tej „innej sferze życia” przeżyłem go naprawdę i nie potrafiłem w porę się z niego wydobyć, a to dziwne, bo, pewnie mi nikt nie uwierzy, ale posiadłem zdolność opuszczania snu na własną prośbę (także powracania do snu na życzenie, po nagłym przebudzeniu się w trakcie śnienia). Jest to chyba wybitnie osobnicza cecha, która wszelako akurat w tym opowiadanym przeze mnie śnie, nie zadziałała. Uwierzcie, że ze snu  niespokojnego potrafię się wybudzić, tłumacząc sobie: - No, kolego, wstawaj, to tylko sen, nie brnij w niego dalej.
Z kolei po wybudzeniu się ze snu pogodnego, powiadam do siebie:
- Chwileczkę, było tak przyjemnie. Poproszę o dalszy ciąg.
I kontynuuję przerwany wątek.
Dlaczego dzisiaj to nie zadziałało?


[13.05.2018, Moulins-les-Metz, Moselle, Lotaryngia we Francji]

2 komentarze:

  1. Mnie nurtują zawsze powracające sny i zawsze niemal identyczne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdolność opuszczania snu? Jestem pod wrażeniem, choć nie zawsze zadziała.
    A ja spadam, choć mam lęk wysokości, a zatrzymać się nie da.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń