Eduard Manet - PORTRET BERTHE MORISOT

Eduard  Manet  -  PORTRET  BERTHE  MORISOT

MIŁYCH ŚWIĄT

Przy okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego 2025 Roku - spełniania się marzeń!!!

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

07 października 2015

NOWĄ TRASĄ PRZEZ ALPY I JURA

Do Włoch tym razem wpadam na pół dnia i noc. Mam towar z  Veynes z Francji i wiozę go do Strambino, na północ od Turynu. Utrzymuje się piękna, słoneczna pogoda, choć noce i poranki są zimne.
Jadę dobrze znaną mi trasą przez Gap, alpejską, ale jak dla mnie, niezbyt wymagającą. Rozładowuję się o czasie i zmykam do Venarii pod Turynem na weekendowy załadunek. Majaczę na załadunku. Szesnaście skrzyń ułożonych piętrowo, po osiem, wypełnia całą krypę. Ładunek przekracza o 100 kilogramów normę, co ma znaczenie, gdy jedzie się przez Alpy. Mam trzy dni na pokonanie drogi pomiędzy Venaria a Sausheim w Alzacji, a więc spokojnie. Ponieważ zbliża się wieczór, decyduję się na pierwszy postój jeszcze we Włoszech, przed wjazdem w Alpy - po włoskiej ich stronie jest znacznie cieplej. Nazajutrz po dziewiątej wyruszam w drogę. Kombinuję z nawigacją tak, aby nie poprowadziła mnie przez Szwajcarię, do której nie mogę wjeżdżać, choć droga przez nią jest krótsza o całe 100 kilometrów. Wybieram więc nowa trasę przez przełęcz pod Mont Cenis. 

Mont Cenis

No i zaczyna się wspinaczka - długa, powolna, wyczerpująca tak jak ta niedawna na szczyt Serentino. Cały problem nie sprowadza się tyle do tej obfitej w ostre podjazdy i serpentyny trasy, a raczej do faktu, że mam przeładowane auto, które zachowuje się nie tak jak powinno. Męczę więc peżocika na niskich biegach i staram się nie szaleć biorąc ostre zakręty. Wreszcie docieram pod Mont Cenis. Krajobraz przecudny. W dali ośnieżone 3,5 tysięczniki. Pod górą, już po francuskiej stronie rozpościera się cudownie modre jezioro, zagrodzone od wschodu przemyślną kamienną tamą.

jezioro u podnóża Mont Cenis z widokiem 
na osnieżony, ponad 3,5 tysięczny szczyt 

Później, aż pod Albertville jest już łatwiej, bardziej z górki. Wpadam na pomysł, aby ominąć Chambery. Wybieram krótszą, ale znacznie trudniejszą trasę i pakuję się w karkołomnie trudny podjazd na wysokość bardzo niewielką, bo zaledwie 950 metrów. Podjazd jest krótki, lecz niezwykle stromy. Nad głową mam szczyt widoczny spod Grenoble, który ochrzciłem mianem „Góry wiedźm” czy jak go tam nazwałem. Charakteryzuje się tym, że niemal zawsze otaczają go chmury. Ciekawe, że na tej górze, gdzie mieszkają wiedźmy stoi krzyż.
Z Alp zjeżdżam w Jurę - to urocze, niezbyt wysokie, wapienne górki i skałki, przedzielone rzekami, strumykami i wodospadami. Jedzie się przez nie malowniczymi wąwozami, ale także przez las, najpiękniejszy w całej Francji. Tu robię drugi nocny postój, pozostawiając sobie 240 kilometrów do celu.
W niedzielę wyruszam o trzynastej. Wciąż Jura - skałki, wąwozy, rzeka. Stopniowo zjeżdżam coraz niżej - rozległe pastwiska, łąki, a na nich pięknolice krówki i rzadziej, owce. Próbuję precyzyjnie scharakteryzować ten region, a zatem: jadąc na wprost widzisz po lewej stronie pokryte soczyście zieloną trawą wzgórza (na nich wspomniane wcześniej zwierzęta), dalej - droga, która jadę, po prawej - równoległa do szosy towarzyszka - kolej żelazna, za torowiskiem - rzeka, za nią szeroka łąka (znów krowy), dalej z prawej strony - zalesione wzgórza. Dla mnie to idealny układ warstw krajobrazu, który ulega zmianie, gdy dojeżdżam do wioski czy miasteczka. Wtedy po lewej stronie widać domy zamiast pastwisk, podobnie za rzeką jest miejsce dla zabudowań. Wygląda to tak, jakby w pewnym momencie wzgórza po obu stronach drogi rozstępowały się, dając miejsce wiosce lub miastu. 

w tym miejscu Jura jest nieco niższa, lecz urocza

Jadąc wciąż przez Jurę, gdzie dominują już rozleglejsze łąki, zabieram autostopowicza. Podróżuję z nim dobre 40 kilometrów. Rozmawiamy z sobą, bo dobrze mówi po angielsku.
A później zjazd do Saint Hippolyte i dalej w stronę Belfort i Mulhouse (Miluzy). Do Sausheim dojeżdżam przed siedemnastą. Mam prawie czternaście godzin czasu na odpoczynek.

[Sausheim we Francji, 27.09.2015]

1 komentarz:

  1. Taka trasa zostaje w pamięci.Wprawdzie stromo, więc trzeba uważać, za to przepyszne widoki. No, właśnie takie camino, które należy przejechać. Taka podróż do siebie.

    OdpowiedzUsuń