Coraz bardziej mijają dni, coraz bardziej. Do moich obserwacji wkrada się dwuznaczność. Ilekroć przejeżdżam przed ósmą albo po szesnastej, siedemnastej obok szkół… tak jak dzisiaj we Francji w Gap, gdzie omyłkowo zjechałem z ronda w niewłaściwą drogę, która poprowadziła mnie do centrum… i przejeżdżałem obok dwóch szkół elementarnych… ilekroć to robię, obserwuję i gnębią mnie wspomnienia.
Obok szkół trzeba przejeżdżać powoli. Matki odprowadzające swe dzieci, auta, z których wysypują się maluchy, autobusy objeżdżające wioski i zgarniające z przystanków, z umówionych miejsc uczniaków, tych najmłodszych i tych starszych. Albo te nastolatki z plecakami, z torbami na ramieniu, maszerujące do i ze szkoły, te gromadki młodzieży wychodzącej pod czujnym okiem nauczycieli. Albo te dwie panie w Niemczech, opiekunki sporej grupy maluchów, prowadzące je bóg wie dokąd, może do kina, teatru, na plac zabaw. A zdarzył się też taki widoczek z Francji: na nim pani nauczycielka z dziećmi w parku, na łące, przyszła, aby ta rozbrykana czereda mogła rozpoznać i nazwać rośliny, drzewa, a może i owady.
Ale przecież i w Polsce, w Kaliskiem czy w Leszczyńskiem… gdy przystanąłem przed pasami, pozwalając przejść przez nie grupce zmierzających do szkoły, z wieku widać, gimnazjalistów, a jedna taka niska dziewczynka to niemal w pas mi się ukłoniła, tak zabawnie dygnęła jak przed publicznością po zakończeniu występu artystycznego.
Nieuchronnie w taki czas powracają wspomnienia.
Pierwszy września. Apel. Jeśli tylko dopisywała pogoda - na świeżym powietrzu, na boisku, na placu przed szkołą. Dawno temu. To była podstawówka, która nie posiadała sali gimnastycznej. Później apele odbywały się głównie w sali. Punkt dziewiąta. Przemówienie ministra od oświaty.
Dosyć!
Mój Boże, tyle lat zmarnowałem w nauczycielskim zawodzie, tyle lat, i nikt mi ich nie zwróci.
Oto bezsens ludzkiego życia - upływający czas, upływający, zmarnowany czas.
Zaprzęgnijcie mnie jako pług do traktora. Nie pociągnie. Zaprę się. Nie ruszy z miejsca. Nie wyda ani jednej skiby. Szkoła? Nigdy więcej. Nigdy! Dość tych zaprzepaszczonych lat!
Gdyby tak można było stracić pamięć, wymazać z niej te prawie dwadzieścia pięć lat życia.
Dzisiaj bardzo się boję pytania:
- Jaki jest pana wyuczony zawód?
Wolałbym odpowiedzieć:
- Niewykwalifikowany robotnik.
(może trochę nie a'propos, ale ładnie)
[Avigliana we Włoszech, 25.09.2015]
Przykre.
OdpowiedzUsuńMam w domu takiego "niewykwalifikowanego robotnika" który właśnie się zastanawia czy odejść z belferki na emeryturę czy nie... Tak czy inaczej dostanie w cztery litery...
To przemierzanie przywołuje wspomnienia, budzi refleksje. Człowiek patrzy i zastanawia się, jak jego życie, jak jego młodość przeszła, jakie wybory za nim, a przed nim jakie. By nie powiedzieć: nigdy więcej.
OdpowiedzUsuń