Eduard Manet - PORTRET BERTHE MORISOT

Eduard  Manet  -  PORTRET  BERTHE  MORISOT

MIŁYCH ŚWIĄT

Przy okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego 2025 Roku - spełniania się marzeń!!!

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

07 października 2015

NIGDY WIĘCEJ

Coraz bardziej mijają dni, coraz bardziej. Do moich obserwacji wkrada się dwuznaczność. Ilekroć przejeżdżam przed ósmą albo po szesnastej, siedemnastej obok szkół… tak jak dzisiaj we Francji w Gap, gdzie omyłkowo zjechałem z ronda w niewłaściwą drogę, która poprowadziła mnie do centrum… i przejeżdżałem obok dwóch szkół elementarnych… ilekroć to robię, obserwuję i gnębią mnie wspomnienia.
Obok szkół trzeba przejeżdżać powoli. Matki odprowadzające swe dzieci, auta, z których wysypują się maluchy, autobusy objeżdżające wioski i zgarniające z przystanków, z umówionych miejsc uczniaków, tych najmłodszych i tych starszych. Albo te nastolatki z plecakami, z torbami na ramieniu, maszerujące do i ze szkoły, te gromadki młodzieży wychodzącej pod czujnym okiem nauczycieli. Albo te dwie panie w Niemczech, opiekunki sporej grupy maluchów, prowadzące je bóg wie dokąd, może do kina, teatru, na plac zabaw. A zdarzył się też taki widoczek z Francji: na nim pani nauczycielka z dziećmi w parku, na łące, przyszła, aby ta rozbrykana czereda mogła rozpoznać i nazwać rośliny, drzewa, a może i owady.
Ale przecież i w Polsce, w Kaliskiem czy w Leszczyńskiem… gdy przystanąłem przed pasami, pozwalając przejść przez nie grupce zmierzających do szkoły, z wieku widać, gimnazjalistów, a jedna taka niska dziewczynka to niemal w pas mi się ukłoniła, tak zabawnie dygnęła jak przed publicznością po zakończeniu występu artystycznego.
Nieuchronnie w taki czas powracają wspomnienia.
Pierwszy września. Apel. Jeśli tylko dopisywała pogoda - na świeżym powietrzu, na boisku, na placu przed szkołą. Dawno temu. To była podstawówka, która nie posiadała sali gimnastycznej. Później apele odbywały się głównie w sali. Punkt dziewiąta. Przemówienie ministra od oświaty.
Dosyć!
Mój Boże, tyle lat zmarnowałem w nauczycielskim zawodzie, tyle lat, i nikt mi ich nie zwróci.
Oto bezsens ludzkiego życia - upływający czas, upływający, zmarnowany czas.
Zaprzęgnijcie mnie jako pług do traktora. Nie pociągnie. Zaprę się. Nie ruszy z miejsca. Nie wyda ani jednej skiby. Szkoła? Nigdy więcej. Nigdy! Dość tych zaprzepaszczonych lat!
Gdyby tak można było stracić pamięć, wymazać z niej te prawie dwadzieścia pięć lat życia.
Dzisiaj bardzo się boję pytania:
- Jaki jest pana wyuczony zawód?
Wolałbym odpowiedzieć:
- Niewykwalifikowany robotnik.

(może trochę nie a'propos, ale ładnie)


[Avigliana we Włoszech, 25.09.2015]

2 komentarze:

  1. Przykre.
    Mam w domu takiego "niewykwalifikowanego robotnika" który właśnie się zastanawia czy odejść z belferki na emeryturę czy nie... Tak czy inaczej dostanie w cztery litery...

    OdpowiedzUsuń
  2. To przemierzanie przywołuje wspomnienia, budzi refleksje. Człowiek patrzy i zastanawia się, jak jego życie, jak jego młodość przeszła, jakie wybory za nim, a przed nim jakie. By nie powiedzieć: nigdy więcej.

    OdpowiedzUsuń