„- Babciu, a możesz się spóźnić?
- Gdzie?
- No.. na to umarcie…”
Tym optymistycznym akcentem kończy się ciepła, radosna, momentami wzruszająca i pełna humoru, z wielką swadą i starannością napisana książeczka Stokrotki.
Obawiam się, że nie będzie to recenzja.
Ale zacznijmy jak Pan Bóg przykazał i wszyscy Aniołowie.
Na początek stanowczy protest. Dlaczego „Zwariowałam”? Nie tylko nie „zwariowałam”, lecz uczyniłam to, co do mnie należało. Dlaczego? Wyjaśnienie niech poniżej będzie położone.
„Po domu i ogrodzie babci Broni, w którym przez całe dzieciństwo spędzałam dwa miesiące wakacji, nie pozostał nawet ślad”.
Tak, Stokrotko, jeżeli w twoim przekornym stwierdzeniu o podjęciu ryzyka pisania jest jakaś odrobina szaleństwa, to widzę w nim całkiem logiczną i uzasadnioną konieczność pozostawienia po sobie śladu.
Czy w naszym życiu przypadkiem nie chodzi t a k ż e o to, aby ślad swój w pamięci naszych najbliższych, bliskich i cokolwiek dalszych pozostawić?
Ogródka babci Broni już nie ma, lecz wciąż istnieje w Twojej pamięci i pamięci tych, którzy Ciebie czytali.
Łazienki Królewskie pewnie zostaną, lecz przecież sedno opowieści o nich nie zamyka się w opisie architektury i wspomożonej pieczołowitymi rękoma ogrodnika naturze, lecz nade wszystko ten park przeuroczy, historyczne i kulturowe płuca Warszawy liczą się r ó w n i e ż dlatego, że zamieszkała w nim Twoja świadomość, uczucia i pamięć.
Ci, którzy podejmują się tego niezwykle trudnego i żmudnego opowiadania o życiu swoim i najbliższych, obierają rozmaite formy kompozycyjne. Jedni prowadzą dziennik, decydując się na opis niemal każdego dnia; inni - kronikarze skupiają się na najistotniejszych wydarzeniach minionego życia; biografowie i autorzy wspomnień łączą wyżej wymienione schematy, Ty, Stokrotko wybrałaś z kolei formę luźnych, aczkolwiek na swój sposób uporządkowanych refleksji o życiu tym minionym i tym, które zatacza wokół Ciebie kolejny krąg… i ta koncepcja bardzo mi odpowiada, i świadczy ona także o tym, że ten pomysł opisania świata w znacznej mierze dojrzewał powoli, lecz sama decyzja zapadła spontanicznie. Czy mylę się?
Jeśli już mówimy o uporządkowaniu, to trzeba pochwalić Twój zamysł podzielenia się z czytelnikiem zasadnie nostalgiczną, choć wyważoną i ciepłą przeszłością, jaka pobrzmiewa w pierwszym rozdziale Twojej książeczki; drugą poświęciłaś podróżom, pewnie nie wszystkim, lecz tym szczególnie wartym upamiętnienia; w trzeciej odnajdujemy Ciebie w czasie rzeczywistym… i w końcu czwarta, w której każesz żyć pełnią radości najmłodszemu pokoleniu.
Taka właśnie kompozycja książki wydaje się jak najbardziej logiczna, bo mimo tego, że opowiastki w znacznej mierze krótkie, to jednak pozostają pod kontrolą autorki.
No dobrze, rozbijmy jednak atomy materii, nie wszystkie, lecz te, które piszącemu te słowa wydają się najbliższe - o pozostałych dajmy wypowiedzieć się innym. W rzeczy samej te opowieści o babcinych ogródkach i o tym drzewie schadzek w łazienkowskim parku trafiają w czułe punkty mojej pamięci, bo przecież czytając te ciepłe, pełne uroku i skrywanego pod powiekami smuteczku słowa, każdy z nas, czytelników automatycznie sięga do historii swojego życia. Tak, tak, Stokrotko i moja babcia miała taki ogród, co ślad już po nim zaginął, i miałem takie drzewo, którego nazwy nigdy nie znałem.
Zaprawdę, dobra literatura to taka, przez kontakt z którą sięgamy do źródeł własnej pamięci… czyż trzeba cokolwiek dodawać?
Są w książeczce również podróżnicze opowieści, które czyta się z zapałem już choćby dla poznania lub dowiedzenia się czegoś więcej o krainach, do których nie dane było dotrzeć każdemu z nas. W Stokrotce tkwi ta pasja poznawania nowego, obcowania z kulturą, architekturą, z ludźmi, których nie ocenia, lecz im się przygląda ciekawie. Urzekający i niepowtarzalny jest opis nie znanej mi Argentyny; zwraca też uwagę bystrość i przenikliwość postrzegania Rosji - kraju kontrastów; fascynuje miłość do Tatr, a dla mnie też odwaga z jaką Stokrotka przemierza trudne i zbyt niebezpieczne, jak dla mnie szlaki.
Ale ta podróż szlakiem Mickiewicza wydaje się przebijać wszystkie pozostałe opowieści. I nie wiem, czy jest to uczucie zobiektywizowane, czy może formułując ten sąd, orzekam to we własnym, bardzo subiektywnym odczuwaniu pisanego słowa. A może przemawia przeze mnie nieagresywna zazdrość, gdyż chciałbym pewnego dnia, jeśli życia starczy, wybrać się w Nowogródzkie Strony.
A teraz pora na zabranie głosu z innego punktu widzenia.
Upraszam wszystkich, którzy książeczkę Stokrotki znają, aby przeczytali po raz wtóry dwa króciutkie opowiadanka: „Babuszka” i „Dziedziczenie?”. Zwłaszcza to pierwsze. Stokrotko, czy ty wiesz, ze to jest klasa światowa? To prawdziwy majstersztyk. Nie żartuję. „Babuszka” w swoim obrazowaniu, prostocie, zwięzłości, celnej poincie przywodzi mi na myśl „Starego człowieka przy moście” Hemingwaya, opowiadanie które ten genialny pisarz przesłał, bodajże do chicagowskiej prasy telegraficznie. Nie żartuję - to doskonały tekst. W „Dziedziczeniu?” z kolei potrafiłaś bardzo celnie wyrazić swoje uczucia nie mówiąc o nich wprost - to niezwykle trudne, kiedy pisze się, mając na uwadze osobę, którą bardzo się kochało… a ponadto ten tekst ma tak wiele wspólnego z moim światem…
Podobna w klimacie jest opowiastka „Nie chciałam”. Tutaj nie potrafiłaś wygasić swoich uczuć… bardzo rozumiem, też bym nie potrafił.
Zdecydowana większość Twoich króciutkich tekstów, Stokrotko, to takie osobliwe perełki i nie piszę tego, aby Ci kadzić, po prostu jako zwariowany adorator zwięzłych, precyzyjnych i dających wiele do myślenia form literackich, tak uważam… kropka.
Poprzestańmy na tym, choć chciałoby się jeszcze raz odwiedzić Kazimierz nad Wisłą, sprawdzić, czy Szczerbatemu na poduszce kolejny ząb nie wyrasta, podyskutować z Pytalskim o seksie i przekonać się, czy osobisty małżonek Stokrotki nie pomyli… tym razem szkoły… ale i czas pogania, i chcąc być w zgodzie z samym sobą, należałoby może w tym miejscu kropkę postawić, skoro nie potrafiło się napisać zwięźlej i dosadniej.
Dziękuję za tę książeczkę, Stokrotko.
[13.11.2015, Vasegerszeg na Węgrzech]
[13.11.2015, Vasegerszeg na Węgrzech]
Stokrotko, gratuluję ! Z recenzji wynika, że napisałaś książkę ciepłą, pełną osobistych wspomnień i humoru. Te "osobliwe perełki" zwięzłe i precyzyjne zawierają - tak wnoszę z opisu - duży ładunek emocjonalny. Podziwiać Stokrotko i bić brawo. Zasyłam uściski.
OdpowiedzUsuńSłusznie prawisz, Ultra... świetne sa te teksty, a niektóre dostępne na blogu Stokrotki,
Usuńpozdrawiam
Czy wiesz że sprawiłeś mi piękny prezent urodzinowy?
OdpowiedzUsuńBo dzisiaj są moje urodziny. Urodziłam się 13 listopada - wtedy to był piątek, tak jak dzisiaj.
Bardzo, bardzo serdecznie Ci dziękuję.
Zatem wszystkiego najlepszego, choć ze spóźnieniem życzę, a jak wrócę z trasy to jeszcze raz Ci pożyczę, a teraz śmigam, bo net lata chwila padnie :-)
Usuń... parę godzin spóźnione, lecz serdeczne urodzinowe PLURIMOS ANNOS ... odważyłem się tu zajrzeć ... onieśmielony powiem tylko, że "Zwariowałam" w towarzystwie książek z kolumny po lewej stronie "Czytane"jest najlepszą recenzją Twojej książki ...wniosek, piszesz następną ... pozdrawiam ... :)
OdpowiedzUsuńa ja z kolei dziękuję za odwiedziny,
Usuńpozdrawiam
Moja babcia miała na imię Stefania i napisałam o niej wiersz. Takie babcie mają ogromny wpływ na nasze życie....
OdpowiedzUsuńoj mają Jotko, mają... także i dziadkowie :-),
Usuńpozdrawiam
Kawiarenko to pięknie, że tak napisałaś dla Stokrotki. W Jej Dniu Urodzin to coś wspaniałego. Czytałam tę książeczkę, a tam gdzie pisze o matce, łzy płynęły mi po policzkach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :) .
dziekuję za odwiedziny Stokrotki śladem... a o Jej urodzinach nie wiedziałem.... a tu masz ci babo placek :-) , pozdrawiam serdecznie
UsuńNie czytałem książeczki, ale mam nadzieję, że to mi się uda. Kilka miesięcy temu, podczas porządkowania archiwów rodzinnych natrafiłem na stare negatywy. Okazało się, że na nich jest zawarta cała historia mojego rodzinnego ogrodu marzeń. Negatywy sprzed ponad 100 lat zostały wyrzucone przez ojca na strych jako prawie śmiecie, teraz siedzę nad nimi, kopiuję, odtwarzam, i wrzucam na blog wszystko co możliwe. Nigdy nie myślałem, że spełni się moje marzenie powrotu do tego dziecięcego ogrodu marzeń.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kawiarenkę i Stokrotkę
Dziękuję za wizytę... a tak przy okazji wspomnień... jakieś dwa lata temu, zupełnie przypadkowo w internecie odnalazłem zdjęcia moich rodziców grających w brydża ze znajomymi, których jak przez mgłę pamiętam... to dopiero niespodzianka,
Usuńpozdrawiam
Nie czytałem książeczki, ale mam nadzieję, że to mi się uda. Kilka miesięcy temu, podczas porządkowania archiwów rodzinnych natrafiłem na stare negatywy. Okazało się, że na nich jest zawarta cała historia mojego rodzinnego ogrodu marzeń. Negatywy sprzed ponad 100 lat zostały wyrzucone przez ojca na strych jako prawie śmiecie, teraz siedzę nad nimi, kopiuję, odtwarzam, i wrzucam na blog wszystko co możliwe. Nigdy nie myślałem, że spełni się moje marzenie powrotu do tego dziecięcego ogrodu marzeń.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kawiarenkę i Stokrotkę
Od dawna jestem dumna ze poznałam Stokrotkę, mądrą, skromną i tak ciepłą osobę. Ważniejsze jest jednak to, że usłyszała należną i profesjonalną opinię wyrażoną w serdecznych słowach. Stokrotce gratuluję.
OdpowiedzUsuńCzytałam z wielką przyjemnością na tak ciekawym blogu. Serdecznie pozdrawiam.
No cóż ja mogę powiedziec na te słowa... dziekuję i pozdrawiam
UsuńNo cóż ja mogę powiedziec na te słowa... dziekuję i pozdrawiam
Usuńi mnie się w oczach dwoi :-)
Usuń:)) ładnie bardzo, sentymentalnie:)
OdpowiedzUsuńwzruszajaco dziekuję i pozdrawiam
UsuńPiękna i mądra opinia o pięknej i mądrej książce Jadzi.
OdpowiedzUsuńSama muszę jeszcze napisać coś więcej.
Krystyna habrat.