Nasunął się zmierzch. Przed godziną uruchomił auto. Przez dwa kwadranse silnik chodził na jałowym biegu. Pod sam koniec włączył ogrzewanie. Zrobili jaki taki porządek, a potem zaskoczyła go pytaniem:
- Pozwoli pan, że będę się zwracać do pana „pozwolisz”?
Udał głębokie zamyślenie, po czym roześmiał się na głos.
- Pozwalam.
Nie mniej zaskoczony był kolejnym:
- Pozwolisz, że przez godzinkę pouczę się biologii?
- Dlaczego nie miałbym pozwolić - odparł - naciśnij ten klawisz, będziesz miała jaśniej.
Zrobiła to i poszperała w torbie. Wydobyła książkę i jabłko. Podała mu jabłko, wsunęła je do jego dłoni.
- Przekrój, zjemy po połowie - powiedziała.
- Dajesz mi jabłko - stwierdził.
- Daję.
- Dajesz mi jabłko, biorę je, kroję na dwie równe połowy, podaję ci jedną część i zanurzamy zęby w miękkim miąższu jabłka.
Wypowiadając te słowa bardzo powoli, wykonywał skrupulatnie poszczególne czynności.
- Co ci jest? - zapytała przełykając pierwszy rozdrobniony kęs jabłka.
- Nic. Poczęstowałaś mnie jabłkiem.
Kiedy czytała, siedząc w środkowej części auta przy składanym stoliku, zrobił herbatę dla obojga i usiadł po drugiej stronie stolika. Milczeli i co jakiś czas skradali się dłońmi po szklane kubki wypełnione gorącą, a później już tylko ciepłą, czarną herbatą, robili łyk lub dwa i odkładali kubki na miejsce. Kiedy skończyła się uczyć biologii, herbata była już chłodna.
- Żebyś sobie nie pomyślał, że ja to już się nie uczę i sobie tak wszystko lekceważę. Mam swoje zasady - powiedziała.
- Cenię to - odparł.
- Bo jeszcze te dwie noce będę tutaj z tobą, jeśli mnie nie wyrzucisz… i pójdę stąd prosto do szkoły w poniedziałek.
- Nie wyrzucę cię. Przecież dałaś mi jabłko.
- Co ty z tym jabłkiem…? To takie ważne dla ciebie?
- Bardzo ważne.
- Nie martw się. Zadzwonię przy tobie do ciotki. Wszystko jej wyjaśnię. Oczywiście nie powiem, że jestem z tobą, bo mogłaby sobie coś pomyśleć złego… ale ona jest wyrozumiała i bardzo dobra dla mnie.
- Więc dlaczego…?
- Dlaczego uciekłam? Tak myślisz? Ja nie uciekłam. Szłam po prostu inną drogą do domu. Tak, to prawda, dalszą i dopadł mnie zmierzch, chwyciło mnie zimno, spotkałam ciebie, to wszystko.
- Bardzo logiczne wyjaśnienie sytuacji - powiedział.
Podciągnęła pod siebie skurczone nogi i przykryła je kocem.
- Nie odpowiedziałeś mi na tamto pytanie - zaczęła.
- Jakie?
- O ten trzeci postulat. Może niedostatecznie jasno się wyraziłam, nazywając to, o czym myślałem postulatem. Wtedy na tym mostku dodałam, że dla mnie byłby ważny.
- Pamiętam. Poruszyło mnie to. Naprawdę. Nie sądziłem…
Wyciągnęła ku niemu dłoń, natrafiając na jego chłodne, zaciśnięte palce.
- Wiesz, wydaje mi się… wyczuwam twój niepokój… coś cię boli.
Nie odpowiadał. Czuł tylko i aż ciepło jej niewielkiej dłoni, i pomyślał sobie, że właściwie to jego palce powinny chwycić drobne kosteczki jej palców, a było odwrotnie.
- Może zrezygnujemy dzisiaj z nocnego połowu ryb - zasugerowała - porozmawiamy sobie… wiesz, chciałabym polubić rozmowę z tobą.
(...)
Słyszysz to moje westchnienie???
OdpowiedzUsuńsłyszę... zapewne lubisz jabłka :-) tak, tak... były smaczne
UsuńZwykle obcemu człowiekowi, który wzbudzi zaufanie powiemy więcej. To taki swoisty katharsis. Oczyszczające rozmowy są równie ważne jak jedzenie i powietrze.
OdpowiedzUsuńno... też mi się tak wydaje... choć nadmiernym gadułą też byc nie wypada
UsuńOna jemu daje jabłko...jakiż znany motyw, aż boję się kolejnej części...cóż że różnica wieku i doświadczeń życiowych...
OdpowiedzUsuńhm... postaram się nie skracać łańcucha, na którego długości sie poruszam :-) róznica wieku... hm.. biorąc po uwagę wiek wszechświata, ta rłóznica wieku to pestka :-)
UsuńZaglądam dziś, a tu tyle do nadrobienia! Miła lektura na wieczór...
OdpowiedzUsuńno bo ja gadam..gadam..gadam... :-)
Usuń