- Pawełku, zjadłeś wszystko?
Opiekunka jak zwykle pilnowała mnie, abym nie zaniedbywał ustalonych godzin posiłków. Współczułem jej, gdyż codziennie cztero- czy pięciokrotnie odbywała drogę krętymi schodami do mojego pokoju znajdującego się na najwyższym pokładzie zamkowej baszty.
- Zjadłem wszystko - odpowiedziałem - i te gotowane jajka, i pomidory z sałatą, i ten razowy chlebek posmarowany masełkiem. Nawet bawarkę wypiłem.
- Dobre dziecko - westchnęła - a brałeś już kąpiel? - zapytała z pewnością dlatego, że siedząc w bujanym fotelu w samym rogu mojego pokoju, z dala od okna, widziała mnie w szarym szlafroku z granatowymi lampasami. W tym szlafroku mogłem wyglądać na 55 lat a może i więcej.
- Brałem, proszę pani - odpowiedziałem beznamiętnie, a przy okazji zastanowiłem się, czy ta codzienna kąpiel nie jest przypadkiem zbędna, zważywszy na to jak sterylny tryb życia prowadzę.
- Na pewno nie umyłeś dobrze plecków, Pawełku - stwierdziła - pamiętaj, aby następnym razem mnie zawołać. Mali chłopcy nie zawsze dbają o higienę.
To ja jej wtedy opowiedziałem o tym, co wydarzyło się w telewizorze w czasie przeznaczonym na relaks. Zszedłem zatem o wiadomej porze do sali telewizyjnej, włączyłem odbiornik, w którym szedł sobie równym krokiem pewien program o książkach. Trzy panie opowiadały sobie o tym, co ostatnio przeczytały i w związku z tym były mniej lub bardziej zachwycone, a nawet uskarżały się na to, że może nie do końca podoba im się to, co napisano. Były trzy książki - wszystkie powieści i każda z pań je wcześniej przeczytała. Opowiadały sobie o nich, opowiadały, a potem odbyło się głosowanie nad tym, która powieść zachwyca bardziej, która mniej, a która nie zachwyca wcale.
Jedna z pań słusznie zauważyła, że w jednej z opowieści nie ma niczego nowego, przed czym mogłyby uklęknąć albo poważnie się zastanowić. Chodziło jej o brak nowego ujęcia tematu, jakiejś oryginalnej siły przekazu, co to miałaby wprawić czytającego w podziw i wtedy pomyślałem sobie, że pewnie tej pani chodzi o coś takiego, co wydarzyło się dawno temu i stało moim udziałem podczas gry w piłkę nożną z chłopakami, kiedy to dostając z lewej flanki podanie wprost na nogę do uderzenia z woleja, wmieszała się w to wszystko kura sąsiadki i uprzedzając podawaną piłkę, przymusiła mnie do oddania strzału, który dla niej był egzekucją, bo trafiłem z czuba prosto w serce i podgardle, przez co kura przeniosła się automatycznie na tamten świat, nieświadoma tego, że wpadła w samo okienko bramki. Tak, to był niezwykle oryginalny sposób strzelenia gola.
Druga z pań zganiła z kolei inną opowieść za to, że nie jest dostatecznie uniwersalna i w końcu wszystkie panie zgodziły się co do tego, że trzecia powieść traktująca o drugorzędnych cechach płciowych autorki książki zachwyca najbardziej, albowiem posługuje się językiem więcej niż śmiałym, co już samo w sobie jest interesujące.
Opowiadałem jeszcze przez godzinkę o tym, co zdarzyło się tego dnia, a opiekunka cierpliwie słuchała, lecz przecież każda cierpliwość ma swoje optymistyczne zakończenie i opiekunka zasnęła na tym bujanym fotelu, więc wziąłem ją na ręce i zniosłem do pokoju opiekunek, a nawet ułożyłem ją na jednym z łóżek i przykryłem kołdrą aż po sam podbródek.
Wspiąłem się potem po schodach do swojego pokoju i rozesłałem łoże, i myślałem intensywnie o jutrzejszej podróży, bo chciałem koniecznie dotrzymać obietnicę złożoną matce.
- A to się zdziwią panie Ela, Dziuńka i Wala, kiedy zapytam je o swoją matkę - pomyślałem, ale byłem nadzwyczaj spokojny - przy okazji zapytam się o ojca - dodałem kolejną myśl i w czasie tego myślenia odezwał się telefon, a w nim jakiś zakłopotany głos.
Zawsze mi się wydawało, że to mój głos docierający do rozmówcy przez telefon wprawia w zakłopotanie; tym razem było inaczej.
- Czy wiesz, Pawełku, że jeden taki pan w telewizorze powiedział dzisiaj, że twoi rodzice razem z tymi wszystkimi innymi byli zdrajcami? Zdrajcami kraju! - dodał pospiesznie.
- Nie wiem, proszę pana - odparłem - jadłem kolację, a potem poszedłem się wykąpać, a później opowiadałem opiekunce o swoim dniu, co zazwyczaj robię, więc nic takiego nie słyszałem. Czyżby była to prawda?
Wtedy ten głos kategorycznie zaprzeczył, że oczywiście w to nie wierzy, ale musiał mi o tym powiedzieć, choćby dlatego, że jestem ich jedynym synem, więc powinienem o tym wiedzieć. Ten głos powiedział jeszcze, że na pewno mój ociec i moja matka to w grobie by się przewrócili, gdyby to usłyszeli, więc może lepiej by było, gdybym im nie mówił. Odpowiedziałem na to, że byłem u matki i ona wie o tym, co wygadywał ten kunus i przyjęła to neutralnie, nie była poirytowana, jedynie lekko zakłopotana i chyba bardziej martwiła się tym, co ja myślę o tych słowach.
- Tam jest, proszę pana, inaczej - powiedziałem - tam nawet czas nie istnieje - dodałem.
Na zakończenie uzupełnił, że powtórka programu jest pojutrze, a gdybym nie miał sposobności obejrzeć i wysłuchać, to on mi nagra tę wypowiedź.
Odłożyłem słuchawkę.
- No to, Pawełku, teraz pora spać - powiedziałem do siebie - jutro czeka cię ciężki dzień… i nie zapomnij zjeść rano na śniadanie kaszki manny, bo wiesz, że od kaszy…
[11.11.2015, Wiedeń]
Jak ja nie lubię takich fałszywych deklaracji: bo wiesz, ja w to nie wierzę, ale chyba powinieneś wiedzieć... a do tego półuśmiech satysfakcji, że jednak mnie zrani...choć pośrednio, bo to nie on przecież...
OdpowiedzUsuńaż się zagubiłem Jotko :-)
UsuńPrawdziwe piekło może być również tu, na ziemi. Wystarczy taki donosiciel, by koszmarna wizja przeszłości zabrała spokój. Ciekawe, czy kiedykolwiek poczuł wyrzuty sumienia za krzywdę, którą wyrządził dziecku. Przecież z premedytacją tylko człowiek człowiekowi może z życia uczynić piekło i dramat istnienia na przyszłe lata.
OdpowiedzUsuńotóz i Ultra... ta opowistaka, która ma ciąg swój dalszy... zabarwiona jest biograficznie,
Usuńpozdrawiam