CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

22 lutego 2021

KAWIARENKA. ROZDZIAŁ 1. UZALEŻNIENIA.

 

W Zapiskach informowałem o tym, że zamierzam zrobić porządek z tekstami o kawiarence, aby mogły kiedyś nadać się do druku, jeśli sił do edytorskich, i nie tylko edytorskich, zmian mi wystarczy. Jeżeli się uda, wyjdzie z tego powieść składająca się z ponad stu rozdziałów, a trzeba też będzie ją poszerzyć o nowe wątki. Większość tekstu jest już gotowa, ale wymaga niezbędnych korekt i zmian. Póki co przedstawiam propozycje wstępu i pierwszego rozdziału.



KAWIARENKA


They wonder much to hear that gold, which in itself is so useless a thing, should be everywhere so much esteemed, that even men for whom it was made, and by whom it has its value, should yet be thought of less value than it is.“

  • Thomas More - „Utopia”



WSTĘP


Kiedy wszem i wobec do czynienia mamy z podłością a występkiem, i żywieni jesteśmy słowem nikczemnym dla zaspokojenia ciemnej strony naszego jestestwa, autor opowieści postanowił przejść się pod prąd tego, co z taką starannością uprawiają dzisiejsze nietęgie rozumy. Chciałby on tchnąć w umysły jeszcze nie skalane pychą, żądzą władzy i mamoną wiarę w to, że piękniej urządzony świat jest możliwy do zaistnienia, i wcale ku takiej zmianie nie trzeba podejmować się rzeczy i spraw ponad ludzkie siły. Potrzeba jeno dobrej i nie przymuszonej woli, wiary w ludzi i do nich zaufania.

Niech postaci tej opowieści przykład dają, że to, co niemożliwym się wydaje, wielce prawdopodobnym do wykonania.


ROZDZIAŁ 1. UZALEŻNIENIA

(w którym poznajemy piątkę przyjaciół rozmawiających z sobą w kawiarence o uzależnieniach jakim podlegają)


- Czy wiecie, co mnie najbardziej dokucza w wieku niezbyt sędziwym jeszcze, lecz świadczącym o tym, że po równi pochyłej się toczy ku ostateczności? - głos Starego Pisarza domagał się bezapelacyjnej odpowiedzi.

- Cóż to takiego? - ozwał się do tablicy wywołany doktor Koteńko.

- Cierpię na nieuleczalną chorobę...

Radca Krach aż oniemiał, zbliżył do swoich ust filiżankę z kawą o zapachu kardamonu i wlawszy w siebie niewiele kropel aromatycznego płynu, omal się tymi kroplami nie zachłysnął; następnie zakasłał, niby z przesadnym żartem, już to zdradzając nagłym kaszlem votum separatum dla stwierdzenia, jakie usłyszał.

- Jakże to? Niechże się pan ze słów swoich wytłumaczy i nie straszy przyjaciół.

Stary Pisarz dłonie swe zaparł na śliskiej tafli stołowego blatu i niemal dźwignął na nich swoje ciało, mniej sprężyste niż dawniej i więcej sił do jego uniesienia wymagające.

- To prawda, panowie. Jestem na zabój, jak rzekłby zakochany młodzian, na zabój uzależniony i w coraz to większy popadam nałóg.

Mecenas Szydełko usłyszawszy te słowa, drążył w pamięci skałę zapomnienia, nie mogąc przypomnieć sobie, czy aby kiedykolwiek Stary Pisarz naruszył alkoholowe prawa grawitacji popadał w nikotynizm lub, zachowaj Boże, w narkotycznym transie gubił noce i dnie.

- Mówże pan, na boga - wykrztusił z siebie Szydełko - na czym pana problem polega.

I Kawiarennik za barem stojący zdawał się krótką a znacząca rozmowę posłyszeć z oddali i natychmiast słuch swój zbliżył rozmawiających z sobą przyjaciół tak mocno i dotkliwie, że zdołał odizolować swój zmysł się od innych szepczących głosów w sali.

- Panowie - zaczął niepewnie Stary Pisarz - ja już od pisania wyzwolić się nie potrafię. Bóg mi świadkiem, że próbowałem zasnąć bez otwierania zeszytu, bez sięgania po pióro, bez nastawiania światła na przygotowaną, pustą powierzchnię biurka, bez przysuwania doń fotela i wygodnym ułożeniu w nim swego ciała. Nie pomogło, panowie. To nie pomaga.

Radca Krach roześmiał się szczerze.

- A to dobre - wykrzyknął - rozbawił nas pan serdecznie. Zaiste, nieuleczalna ta choroba. I jak groźna! Doktorze, niechże pan zabierze głos w tej sprawie.

- Nazwałbym to przyzwyczajeniem raczej. Nieszkodliwym, a wręcz zalecanym dla zachowania psychicznej równowagi, nie zaś tym, co nazywa pan brzydkim słowem nałóg - odrzekł doktor Koteńko.

- Nałóg czy przyzwyczajenie, mniejsza o kłótnię słów. Nie masz, jak sądzę, dla mnie ratunku. - upierał się stary pisarz, trwając przy stanowisku swoim.

- A czy pan myśli, literacie - odezwał się mecenas Szydełko - czy pan myśli, że po nocach nie ślęczę nad dokumentami? że mów obronnych nie układam? że wyroków albo uzasadnień wysokiego trybunału nie śledzę? Jakże mnie z tym żyć, no niech pan powie?

- Podobnie ze mną, panowie - wtrącił radca Krach - tyleż u nas majątkowych spraw po uszy w bagnie. Wydostań je z niego, wyprostuj. Doradzaj przy tym magistratowi, jak tu sprawę przeprowadzić, aby na burmistrza opozycja nie rzuciła, krętactwo mu zarzucając. Mnie łeb od tego puchnie i puchnąć będzie, ot choroba uzależnienia od pracy.

- A ja panu powiem - wzrok doktora Koteńki skupił się na sprawcy zamieszania - że wielokroć moje myśli jak komary natrętne powracają do mnie, kiedy zaaplikowany choremu środek zdaje się zapominać swego działania. Wtedy wertuję wyniki badań, weryfikuję swoje wskazania i podejrzenia, w literaturze fachowej nosem grzebię, po kolegach wydzwaniam (zdarzało się, że w noc ciemną ich budzę), słowem podlegam typowej dla zawodu swojego determinacji, która wyłącza mnie na pewien czas z żywych i obecnych.

- Panowie! - to głos Kawiarennika rozległ się po sali, zdawać by się mogło, listopadowo uśpionej i smętnej - w ten oto sposób, mając na podorędziu tematy tak ważkie, jak pana pisarza przyzwyczajenia, przez niego samego nałogiem nazwane, mając - ciągnął składnie - na względzie to, z jakim gromkim odzewem spotkały się pana literata perturbacje z samym sobą, rad będę widywać panów częściej, oddając wasz stolik do dyspozycji waszych dyskusji, sporów i opowieści, których tak bardzo mi brakowało, bom, przyznaję z bólem, lecz teraz i z ulgą, bom uzależnił się niegdyś od rozmów w kawiarence mej toczonych. A na powitanie tej zapowiedzi kieliszeczkiem brendy służę, na koszt firmy, rzecz prosta.

Dłonie panów rozpuściły oklaski po sali.

Nawet Stary Pisarz, choć wciąż zamyślony, zaklaskał, uznając się najwidoczniej za pokonanego w tym krótkim acz istotnym sporze.

[22.02.2021, Toruń] 


7 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba i trzymam kciuki, by determinacji i sił starczyło, a już zapisuję się w kolejkę do kupna, z autografem oczywiście!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nieprędko to się stanie, gdyż po obróbce i dodaniu tego czy owego, minimum czterysta stron będzie sobie liczyć ta praca.

      Usuń
  2. Wesołe jest życie staruszków, a jako fanka Twojej prozy, już cieszę się, że będzie stała na półce.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim to nastąpi będę się mobilizował systematycznym przekształcaniem napisanego już tekstu, dokonując w nim niejednokrotnie poważnych zmian, choć pozostawiając nienaruszoną ideę, Pozdrowienia.

      Usuń












  3. Super!!!! Ja też jestem zainteresowana!
    A masz już wydawcę? Robiłeś jakieś rozeznanie?

















    Super!!!
    Ja też jestem zainteresowana. I z autografem oczywiście. A masz już wydawcę?Robiłeś jakieś rozeznanie?


    OdpowiedzUsuń
  4. Z wrażenia dwa razy mi się wpisało:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Ci wyszło, Stokrotko. Oczywiście nie mam jeszcze pomysłu na wydrukowanie. Pracy mnóstwo przede mną. Kiedy skończę prace edytorskie, pomyślę o dalszych krokach. W każdym razie, jeśli to kiedykolwiek nastąpi, musze najpierw odbić się od dna.

      Usuń