289.
Właściwie chodziło mi o doczytanie „Kropki nad ypsylonem” Stachury, a zatem jestem w miejscu…
„puścić spaniele i ogary-wodołazy
rzecze wódz
wodzu wodzu
nie żal ci nie żal tresowanej zwierzyny
oto wracają psy – poparzone sierść i pyski
co to jest pyta wódz
wodzu – to błędne ogniki
zdjąć kaptury kobuzom i rarogom
rzecze wódz
wodzu wodzu
nie żal ci tresowanej ptaszyny
to wracają ptaki – z niczym i powariowane
co to jest pyta wódz
wodzu – to nieznane” (…) *
i już wtedy pomyślałem sobie, że muszę sobie zajrzeć do Steda „Dzienników”, które cenię sobie za ich prostotę dokumentalną pozwalającą prześledzić nie tylko obcowanie poety ze słowem ale i z prozaiczną codziennością. Czasami obecność autora „Siekierezady” jest ledwie zarysowana, innym razem owe zapiski przybierają formę pomysłu na wiersz, może i na kawałek dobrej prozy. Zanim dobrnąłem do końca „Koropki”, wiedziałem już że muszę zerknąć na niemal sam koniec „Dzienników. Zeszytów podróżnych 2”, zapisków nieodległych śmierci Steda.
290.
W czwartek, 5 lipca 1959 roku, na dziewiętnaście dni przed śmiercią poruszył mnie ten oto zapis Edwarda Stachury:
„Nic szczególnego mnie nie boli, a ogólnie boli mnie wszystko. Ten ból jest i ostry, i tępy zarazem. Wszystko zdaje się mnie pytać: „Po co żyjesz na tym świecie, jeżeli nic ci z tego świata nie smakuje?”. Wiatr za zimny, słońce za gorące, ziemia za sucha, deszcz za mokry i tak dalej, bez końca. Życie za trudne, śmierć też niełatwa. Wszystko tu wymaga sił, których ja ciągle nie mam. Wszystko tu jest siłowaniem się, pracą w pocie czoła, mocowaniem się z przeciwnościami. Wszystko tu niszczeje i trzeba to nieustannie naprawiać, reperować, bo jeżeli nie, to obraca się w ruinę, jak ta chałupa, w której z matką mieszkamy. Robak czasu toczy to wszystko. A jednak większość ludzi daje sobie z tym radę. A kiedy jedni umierają, nowe pokolenia podejmują ten gigantyczny trud. Dopóki i ich nie złamią starość i choroba. Dopóki sił, pracują w pocie czoła. I nawet śpiewają piosenki. Pomimo wszystko, pomimo wszystko. Śmieją się, żartują jakby nigdy nic. Matka mówi: „Edziu, ty nie myśl tak, nie przejmuj się, puszczaj zmartwienia z dymem do nieba, tak jak ja”. Łatwo powiedzieć. Trzeba być specjalnej konstrukcji, żeby tak móc postępować. Ale co zrobić, gdy się nie jest tak skonstruowanym? Trzeba być specjalnej konstrukcji, żeby móc tak żyć, jak żyje większość ludzi. Praca, dom, spanie. Praca, dom, spanie. Tak można przetrwać życie. Chrzciny, wesele, pogrzeb. Ale po co człowiek ma świadomość? Czy po to, żeby jej nie używać, żeby ją w kółko, bez ustanku zagłuszać? Błogosławieństwem człowieka czy przekleństwem jest świadomość? Wygląda na to, że tu na padole jest przekleństwem. Nadzieja szepcze, że tam będzie błogosławieństwem, tam, w innym życiu. Ale nie ma żadnej pewności.” **
Jakże bolesny to wpis, a ci, którzy mienią się adoratorami twórczości Stachury, nie mogą zapomnieć, jakim człowiekiem był i że zdążył przekazać nam tyle ciepła i wzruszenia, zanim życie okazało się dla niego „za trudne”. Ile szczerej mądrości jest w tym jego wyznaniu, ile goryczy prowadzącej do rozpaczy i takiego zwykłego ludzkiego żalu, że nie jest się skonstruowanym inaczej. Stedowi nie wystarcza „praca, dom, spanie”, bo taka monotonia życia (którą z drugiej strony cenił i realizował we własnym) zagłusza świadomość. Wyraża nadzieję, że w innym życiu ta świadomość istnienia będzie błogosławieństwem.
Moim zdaniem już wtedy był przekonany, że musi temu innemu życiu wyjść naprzeciw.
291.
Wyczytałem gdzieś, że Polska jest w samym czubie krajów europejskich jeśli chodzi o liczbę samobójstw wśród ludzi młodych. Wśród przyczyn, które doprowadzają naszą młodzież są zawody miłosne, problemy w szkole, postępujące prześladowanie i dokuczanie przez rówieśników i osoby starsze, brak identyfikacji z własną płcią, poważne konflikty w rodzinie doprowadzające między innymi do poddania się nałogom, choroby psychiczne lub przynajmniej słaba konstrukcja psychiczna. Wydaje się też, że można by w znaczący sposób zredukować liczbę samobójstw, gdyby osoba czująca, że „świat przestał jej smakować” napotkała w odpowiednim dla siebie momencie życia wyciągniętą ku sobie dłoń. Czasami musi to być dłoń obeznanego z problemami psychicznymi terapeuty; innym razem może to być ktoś z nas, ktoś, kto w porę zauważy, że coś w konstrukcji psychicznej człowieka, w jego zachowaniu zmienia się i podąża w niewłaściwą stronę. Niewątpliwie za każdym razem powinniśmy być czujni, my – przyjaciele, członkowie rodzin, nauczyciele, lekarze, sąsiedzi, koledzy z pracy i ze szkoły. W niektórych sytuacjach zwykła przyjacielsko-rodzinna pomoc nie wystarcza. Potrzeba nam lekarzy- specjalistów szpitali bądź też łóżek szpitalnych dla najbardziej potrzebujących opieki, nowoczesnych terapii i środków finansowych, bez których nie da się stworzyć czy utrzymać profesjonalnej opieki nad chorymi ludźmi, którzy mieli epizody targnięcia się na własne życie.
Oczywiście piszę o tym w kontekście samobójczej śmierci pisarza-poety, który z wielu względów jest dla mnie ważny. Nie mam pewności, czy wykazując względem Steda więcej empatii, serdeczności i fachowej pomocy przedłużylibyśmy jego życie – postępująca choroba psychiczna, prawdopodobnie afektywna dwubiegunowa namieszała już w głowach wielu znanych i aktywnych intelektualnie ludzi, a dodatkowo jest ona chorobą praktycznie nieuleczalną. Tym niemniej rozglądajmy się wokół siebie. Może są pośród nas tacy, którym pomoc jest potrzebna, bo świat, w którym obecnie żyjemy wręcz zachęca silniejszych psychicznie do znęcania się nad słabszymi, a rozpowszechniony do kosmicznych rozmiarów hejt stał się dla niektórych sposobem życia. Jeśli nam się nie uda, pozostaje wiara w profesjonalna pomoc lekarzy, w farmakologię.
* fragment poematu Edwarda Stachury "Kropka nad ypsylonem",
** fragment "Dzienników. Zeszyty Podróżne tom 2." Edwarda Stachury.
[05.02.2021, Toruń]
Z tymi młodymi w Polsce - to niestety prawda. Nie dają już rady .... i targają się na życie...To głównie przymusowe zamknięcie w domach i nauka on-line jest temu winna. Na dodatek - w niektórych domach i rodzinach jest piekło i teraz to piekło przeniosło się do tych domów...
OdpowiedzUsuńMasz rację, Stokrotko, a myślę, że i ludzie doświadczeni wiekiem w obecnym czasie mają problemy ze zrozumieniem rzeczywistości
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że świat zrobił się dla ludzi ze stali, dla pędzących szczurów, które potrafią przetrwać wszystko, dla płazińców bez kręgosłupów....
Kryształowi - niestety - nie wytrzymują w zderzeniu ze stalą.
Pozdrawiam serdecznie.
Też tak myślę AlEllu, ale ten świat pędzący bez opamiętania zaczął istnieć już w czasie transformacji ustrojowej, a kiedy dołożyć do tego nasze rodzime rządy miały i mają gdzieś zwykłych prostych ludzi, jesteśmy niestety trybikami tej pędzącej maszyny.... pozdrawiam
UsuńNaprawdę bardzo przejmujący fragment, z takimi odczuciami rzeczywistości faktycznie trudno było żyć. Ludzie młodzi i starsi, nawet bardzo wiekowi - ciągle znajdują powód by...
OdpowiedzUsuńnie ukrywam, że w bardzo wielu miejscach podpisałbym się pod słowami Stachury
Usuń