CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

18 lutego 2021

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (316) TADEUSZ FIJEWSKI

316.

Dzisiejsze zapiski ograniczam do jednego numeru porządkowego, a bohaterem tekstu i ilustracji jest wybitny polski aktor - Tadeusz Fijewski.

Aktor, który bez względu na to jak istotne dla fabuły filmu (piszę o filmach, gdyż nie zdarzyło mi się widzieć Tadeusza Fijewskiego na scenie teatru) odgrywał role, zawsze pozostawiał w nich swój kunsztowny talent i serce człowieka bezgranicznie oddanego swojej pasji. Pan Tadeusz Fijewski jest przykładem aktora, dla którego wygląd zewnętrzny nie stanowił problemu w rozwoju dorobku autorskiego, a wręcz przeciwnie - to dzięki swej niepozorności, niskiemu wzrostowi wykorzystał do maksimum sposób budowania teatralnej, filmowej i radiowej roli, tworząc niezapomniane kreacje drugoplanowe. Jako ciekawostkę powiem, że w latach mojego dzieciństwa, oglądając filmy i przedstawienia teatru telewizji oraz słuchowiska z Tadeuszem Fijewskim byłem przekonany, że jest on naszym kuzynem; szczególnie w jego (i Mieczysława Fogga przy okazji) pochwałach celował mój dziadek i w związku z tym moje uczucie sympatii dla pana Tadeusza było wręcz "rodzinne" i cokolwiek intensywniejsze niż miało to miejsce w stosunku do innych aktorów.

Przepięknie o niezwykłym talencie pana Fijewskiego wypowiedziała się krytyczka teatralna i filmowa, pani Marta Fik.

"Mistrzowsko potrafił łączyć tragizm postaci z jej wizerunkiem komediowym. Ukazywał maksymalną pełnię wiedzy o kreowanych bohaterach. Groźnych staruszkach, oszukanych biedakach, umierających królach. O mądrym clochardzie i ograniczonym skąpcu. Dzięki drobnym, niewiele na pozór znaczącym środkom, jakże często nie do zanotowania – powstawała rola, której się nie zapomina."

Jak najbardziej podzielam tę opinię. W repertuarze filmowym Tadeusza Fijewskiego przeważają wzruszające role staruszków, oszukanych, zagubionych, o których, jak w przypadku postaci z noweli filmowej "Urodziny" świat zapomniał. Ale nawet wtedy, gdy gra starego warszawskiego adwokata, na co dzień egoisty w noweli "Katarynka" według Bolesława Prusa, w taki sposób buduje swą rolę, że uwiarygadnia sytuację, w której egoista może się przepoczwarzyć w człowieka o dobrym, współczującym sercu.

O Tadeuszu Fijewskim pisał też znakomity polski reżyser teatralny Erwin Axer i jeżeli ja, laik, napisałem powyżej o aktorskim kunszcie pana Tadeusza, to co dopiero wypowiedź świetnego reżysera i wykładowcy PWST.

"Miał już ze dwadzieścia cztery albo i pięć lat. Raczej chłopak niż mężczyzna. A w ogóle trochę bez wieku. Suchy, niewysoki, kościsty, przestępował z nogi na nogę. Może dlatego, że auto się spóźniało i bał się bury reżysera. Kaszkiet w ręku, na głowie płasko leżały blond włoski, pod pachą teczka. Pumpy. Nie student, nie aktor. Mógłby pomagać w sklepie albo roznosić gazety. Oglądałem go z szacunkiem należnym komuś, kto grał już na scenie i samochodem jeździ na zdjęcia. (…) Głos miał szorstki, schrypły, warszawski, ten sam, który mu pozostał do końca życia."

i w innym miejscu:

"Nie wiem kiedy, najpewniej podczas wojennych perypetii, złapał podłą anginę, która zaostrzyła wrodzoną niedomykalność zastawki. Wada była w tamtym czasie nieoperacyjna. Wargi aktora, widzieli to partnerzy i reżyser, przybierały barwę niebieską, siniały, oddech zawodził. Z czasem dyrektorzy teatrów zaczęli tę okoliczność brać pod uwagę. Z kolei Fijewski nauczył się gospodarować siłami. Kładł akcenty, które sugerowały siłę, stwarzały jej pozór i w miarę potrzeby ubarwiały rolę. Mógł nawet gwałtownie podnieść głos, ale długich, szybko mówionych tekstów, zwłaszcza kontrapunktowanych ruchem, nie mógł mówić nigdy, do końca życia. Tym wyżej trzeba cenić kunszt, dzięki któremu nie ustępował najlepszym i w rywalizacji z nimi bywał górą nie raz i nie dwa razy."

I wreszcie jeszcze jedna wypowiedź autorstwa pani Jolanty Gajdy-Zadwornej:

"Ponoć kinowa postać pana Anatola spodobała się bardzo Charliemu Chaplinowi. Za to sceniczną kreacją Fijewskiego zachwycił się sam Laurence Olivier. Zobaczył go podczas gościnnych występów Teatru Współczesnego w Londynie i zaproponował umieszczenie jego nazwiska w europejskiej encyklopedii wybitnych twórców teatru i filmu, której był inicjatorem."

Dla potrzeb dzisiejszych zapisków wybrałem 10 ról pana Tadeusza Fijewskiego z kilkudziesięciu, które pamiętam.


1.    1957 - "Pętla" (reż. Wojciech Jerzy Has) jako Władek, alkoholik w barze „Pod Orłem”. Tutaj z Gustawem Holoubkiem.



2.    1958 – "Pan Anatol szuka miliona" (reż. Jan Rybkowski) jako Anatol Kowalski, kasjer. Tutaj z Barbarą Kwiatkowską.



3.    1964 – "Pierwszy dzień wolności" (reż. Aleksander Ford) jako doktor Rhode, ojciec Ingi, Luzzi i Lorchen. Z Tadeuszem Łomnickim




4.    1965 – „Trzy kroki po ziemi” w noweli „Dzień urodzin” (reż. Jerzy Hoffman, Edward Skórzewski) jako notabl Majchrowski. 




5.    1967 – "Katarynka" (reż. Stanisław Jędryka) jako pan Tomasz. W tym kadrze z Januszem Kłosińskim.





6.    1968 – "Lalka" (reż. Wojciech Jerzy Has) jako Ignacy Rzecki. Tutaj z panem Wokulskim - Mariuszem Dmochowskim.




7.    1971 – "Na przełaj" (reż. Janusz Łęski) jako ojciec.




8.     1974 – "Wiosna panie sierżancie" (reż. Tadeusz Chmielewski) jako Wyderko





9.    1966–1970 – "Czterej pancerni i pies" (reż. Konrad Nałęcki) jako stary Czereśniak. Na tym zdjęciu ze Stanisławem Jasiukiewiczem i Konradem Nałęckim.





1.    1972 – "Chłopi" (reż. Jan Rybkowski) jako Kuba Socha, parobek Macieja Boryny (odc. 1. "Boryna", odc. 2. "Jarmark", odc. 3. "Zrękowiny" i odc. 4. "Wesele"





1.     1979 – "Pełnia" (reż. Andrzej Kondratiuk) jako dziadek Foton (ostatnia rola Fijewskiego, produkcję filmu zakończono już po jego śmierci.



[[[[18.02.2021, Toruń]


8 komentarzy:

  1. Też uważam że to wspaniały aktor.
    Mnie najbardziej utkwił w pamięci jako parobek Kuba w "Chłopach" Jana Rybkowskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wielu rolach był świetny. I w tej ostatniej, w "Pełni" miał krótki, ale tak zagrany monolog, że aż się serce raduje.

      Usuń
  2. Świetny w każdej zagranej roli, takich ról się nie zapomina. Zarówno jako Rzecki czy Anatol czy w każdej innej daje z siebie wszystko i to się czuje - on nie gra postaci, on się nią staje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to jest zupełnie inne aktorstwo niż dzisiejsze. Przykro mówić, ale gross dzisiejszych aktorów częściej występuje w roli celebrytów

      Usuń
  3. Dziękuję za przypomnienie. Teraz tak rzadko ogląda się dobrych aktorów, a szkoda, młodsi mogliby się uczyć, bo piękna prezencja to nie wszystko.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powtórzę to, co napisałem w odpowiedzi na komentarz Jotki, dodając, że dzisiaj mamy sprawnych aktorskich rzemieślników - czeladników, a zdecydowanie mniej mistrzów w swoim fachu. Pozdrawiam

      Usuń