602.
Kiedy tak czasami zastanawiam się nad tym, co w tej naszej współczesnej Polsce (nie mam na myśli jedynie Polski pisowskiej) mnie najbardziej smuci (już pisałem niegdyś o tym) jest to, że po transformacji ustrojowej wydaje mi się Ona nie moja, że nie mam na Nią żadnego wpływu, że poruszając się po Jej drogach i ulicach Polska jawi mi się jako kraj jakikolwiek, niekoniecznie mój. To bardzo przykre uczucie bliskie wyobcowaniu. Może jest to w samej rzeczy wyobcowanie traktowane jako brak przynależności.
Naprawdę nie jestem w stanie wyjaśnić, dlaczego to akurat odczucie dewaluuje mój stosunek do ojczyzny, a przysięgam, że w czasach dzieciństwa i młodości ten stosunek do kraju, w którym przyszło mi żyć był inny. Wiadomo, że i teraz, i wtedy pewne obszary mojej ojczyzny były mi niedostępne, jednakowoż wtedy widząc jakąkolwiek posiadłość, zakład przemysłowy, miasto, wieś, las, góry, wybrzeże morskie, wtedy mówiłem o tym wszystkim: "moje", "także moje". Dzisiaj tak nie potrafię.
Dawno, dawno temu, w innej Polsce, obejrzałem film dokumentalny, z którego zapamiętałem całkiem spory kawałek wybrzeża morskiego, które zostało ogrodzone, gdyż należało do prywatnego właściciela. Było to może we Francji, w USA lub w innym kraju, nie pamiętam. Wtedy pomyślałem sobie, że nie chciałbym żyć w kraju, w którym dostęp do wybrzeża byłby reglamentowany. Może ta moja postawa związana z poczuciem wyobcowania wynikła z tamtych przemyśleń? Bo ja wiem.
Myślę też, że w mojej głowie w tamtych czasach istniało silne poczucie wspólnoty i odpowiedzialności za wspólne dobro, także, a może przede wszystkim za dobro państwowe. Nigdy bowiem nie lekceważyłem własności publicznej. Nie przekonywały mnie argumenty, że kiedy jest się "na swoim", gdy ma się własną, prywatną firmę, to bardziej szanuje się pracę, bardziej niż na "państwowej" posadzie. Uważam, że gdziekolwiek bym nie pracował, wykonywałbym swoje obowiązki z jednakową starannością, a gdybym się obijał, robiłbym to u siebie, u prywaciarza czy na państwowym wikcie. Tak po prostu mam. Może dlatego widząc, że dzisiaj nie szanuje się propaństwowców, obserwując, że niemal każdy uczestnik rywalizacji o swoje przyciąga do siebie kołderkę, niedbając o to, że temu obok nas może dokuczyć nocny chłód, może dlatego straciłem wiarę we wspólnotę, przez co czuję się wypchnięty na margines życia, gdzie jest miejsce dla niedostosowanych społecznie i ideowo.
603.
No i proszę, w moim poście chwalącym sztukę Szaniawskiego "Zegarek" i grę aktorską Kazimierza Opalińskiego i Tadeusza Łomnickiego, dramat ten został usunięty z YouTybe'a, gdyż był on podobno spektaklem prywatnym, więc ma być dla miłośników teatru nie do zobaczenia (po 60-ciu latach od czasu premiery). Dziwna to rzecz, aczkolwiek zdarzająca się na tym popularnym kanale. Trochę przy okazji śmieszna, bo skoro ów spektakl był prywatny, to w jaki sposób znalazł się na YouTube. To tak, jakbym gdzieś na swoim profilu upublicznił zdjęcie mojego prywatnego samochodu, a potem po dowiedzeniu się, że owo zdjęcie zaczęło krążyć w sieci, zakazuję jego oglądania. Zrozumiałbym postawę tej "prywatnej" osoby, gdyby na spektakl Szaniawskiego wylał się hejt, jakiego nie życzy sobie prywatna osoba. Wtedy owszem, zamykam dostęp do tej wirtualnej publikacji. Wniosek może być jedynie taki: obrona dostępu do spektaklu jest skierowana bezpośrednio przeciwko jego twórcom i tym samym prywata zwyciężyła nad dobrem, nie waham się użyć tego słowa, narodowym. Tyle w tym temacie.
604.
Generalnie nie mam już marzeń, nie mam pragnień, ani też nie wymagam zbyt wiele od świata. Może z jednym wyjątkiem, którym wywołam zapewne politowania godny uśmiech, wiem o tym. Otóż chciałbym, aby wie godziny snu na dobę wystarczałoby mi w zupełności do normalnego funkcjonowania. Powiedzmy niech sen ten trwa od godziny czwartej nad ranem do szóstej i abym mógł czuć się rześki do czasu, gdy zegar ponownie wybije godzinę czwartą. Czy to marzenie jest zbyt wygórowane?
[21.12.2021, Toruń]
Ostatnio refleksje mam podobne, nawet w czasach komuny było inaczej, bo była nadzieja, bo ludzie nie gryźli się między sobą...
OdpowiedzUsuńMnie ta wizja "ojczyzny, która nie jest już moja" prześladuje od wielu lat.
UsuńSmutne to wszystko....
OdpowiedzUsuńMoże jak zajrzysz dziś do mnie to się uśmiechniesz?
oj, z opóźnieniem wszedłem na Twój komentarz, ale z reguły, nawet "[po czasie] czytam wszystko u Ciebie.
Usuń