CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

06 grudnia 2021

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (587 - 588) DROŻYZNA - KONTYNUACJA. DIETA I OWSIANKA.

 

Théodore Géricault (1791-1824), 
"Chłopiec karmiący owsem niezaprzęgniętego konia"


587.

    Za oknami od paru dni śnieży, ale zaraz potem śnieg topnieje, chociaż w nocy temperatura spada o kilka stopni w dół, więc to, co nie stopniało, zostaje na dzień kolejny. A na osiedlu już święta, od pierwszego grudnia, tak mi się zdaje, bo przy bloku naprzeciwko, trochę po prawej postawiono już choinkę ze światełkami, trochę za wcześnie, myślę sobie, ale takie teraz mamy życie, konsumpcyjne, celebryckie, w którym liczy się otoczka, opakowanie, nie to, co ma sens właściwy.

    Nie chodzę po Toruniu, bo po co się z wirusem bratać, ale doniesiono mi, że zakupy gdzieś można było zrobić w kramach gdzieś na mieście. Sęk w tym, że drogo, strasznie drogo... z tymi cenami to już się na dobre wygłupiają, nie tylko zresztą w tym roku, w poprzednich również... dlaczego z okazji jakiegoś lokalnego święta, gdy organizuje się okolicznościowy "jarmark" ceny muszą być tak wysokie? Wydawałoby się, że powinno być taniej, bo po takim "jarmarku" niektóre produkty żywnościowe pojawiają się później w sklepach i ludzie mając świadomość jak bardzo są drogie, przecież że kupować tego samego jadła nie będą. Może lepiej, że po sklepach nie chodzę?

588.

    Zdaje się, że sobie na jaką dietę przejdę - ceny też mają na to postanowienie wpływ, ale nie tylko ceny, bo niby czemu miałbym swój brzuch z przyległościami promować na wadze? Zatem zaczynam dzień od błyskawicznych płatków owsianych na wodzie, zabielanych mlekiem. Do tego co najwyżej dwie kromki chleba, najlepiej z twarożkiem, ale cieniutko pociągniętym, nadto maluśka łyżeczka siemienia lnianego rozpuszczonego w 1/4 szklaneczce ciepłej wody, zielona herbata i szlus. Owszem, obiad jadam pełniejszy; nie nadużywam mięsa, jesli kotlecik - najlepiej mielony, ale zwykle jeden i mały, niestety lubię ziemniaki, ale i te z przyjemnością zamieniam na białą kaszę. Trafia się też jakaś surówka, czasami jakiś sosik, kwaszony ogórek - to wszystko. Najgorzej jest z kolacjami. Wiem, nie powinienem po północy zaglądać do lodówki, lecz właśnie wtedy nachodzi mnie ochotą na ucięcie kawałka cienkiej kiełbasy... i to muszę zmienić.

    Skoro jednak napisało mi się o owsiance, to przypominam sobie, że kiedy małym brzdącem będąc, wyjeżdżałem z rodzicami nad morze (takie zakładowe wczasy), byliśmy wprawdzie zakwaterowani w prywatnych domkach, to jednak posiłki mieliśmy wspólne, ot schodziliśmy się całą zakładową gromada do jakiej stołówki trzy razy na dzień. Pamiętam, że najbardziej lubiłem śniadania, niezbyt wystawne, ale zawsze smaczne i urozmaicone - zawsze było coś na kromkę chleba czy na bułeczkę włożyć; natomiast najpierw podawana nam była mleczna zupka: a to z manną kaszą, to z jęczmienną, z ryżem lub właśnie podawano nam owsiankę na mleku. Przepyszne to były czasy i dziwiłem sie niezmiernie, że część wczasowiczów za zupkami mlecznymi nie przepadało. A mnie już te smaki pozostały i zachowuję je w pojemnej pamięci.


[06.12.2021, Toruń]


10 komentarzy:

  1. Klik dobry:)
    Też jestem "kiełbasiana". Wprawdzie nie o północy, po kawałek kiełbasy lub paczuszkę kabanosów zawsze chętnie sięgam.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kabanosy dobre, ale ja mam na uwadze stan mojego uzębienia, więc nie sięgam po aż tak twarde mięsko, więc niechby to była śląska albo nawet parówki... te tradycyjne, grube... serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  2. Płatki i kaszę owsianą zawsze bardzo lubiłam, teraz jadam kukurydziane z jogurtem, bo szybciej.
    Drożyzna jest straszna, nawet chleb staje się drogocenny!
    Mięsa jadam mało, ale czasami na kiełbaskę lub szyneczkę ochota najdzie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj drogo, tam w Inowrocławiu macie lepszy chleb niż w Toruniu, ale chyba "podkutnowski" jest najlepszy. Mimo wsztstko staram się kiełbaskę ograniczać... no czasami najlepiej smakuje w jajecznicy...

      Usuń
  3. Też zauważyłam że drożyzna coraz większa. Na szczęście jesteśmy z mężem mało mięsożerni a ja na dodatek nie jem wędlin... Ale te różne sereczki też corz droższe. Dbamy tylko żeby dzieci i wnuki /szczególnie jak do nas w weekendy przychodzą na obiady/ jadły dobrze i zdrowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, niestety, kiedy prowadzi się kuchnię dla wielu osób, kosztuje to więcej, bo i też chciałaby się przygotować coś smacznego, co nie zawsze jest tanie...

      Usuń
  4. Dawniej jadałam ryby, śledzie, bo te nie były drogie, a teraz ceny tychże przebijają już sufit. Do smarowania używam serków, takze coraz droższe. Co jeść, żeby nie wydawać całej emerytury, pojęcia nie mam.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniałem sobie, że miałem dopisać o tym, że na tych wczasach chodziliśmy często na ryby do smażalni - lata siedemdziesiąte - było tanio, wystarczało nawet na mojego ulubionego halibuta. Teoretycznie można zjeść taniej, ale czy akurat zdrowiej wtedy i smaczniej? Wątpię. Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  5. Nocne "Marki" tak maja.Jak to nie kuknac do lodoweczki kiedy kolo 3 burczy w brzuchu bo dawno juz zapomniał o kolacji.Nie żasne z pustym brzuchem niestety.To wspomnienie wczasowych mlecznych zupek ,(które lubilam a większość nienawidziła,)zrodziło chęć na owsiankowe późne sniadanka.U nas juz w połowie listopada swiatelkami udekorowane niektóre domy.Obłęd zakupowy wszelkiego badziewia świątecznego ogromny,bo obiecywali ze zabraknie dla wszystkich przez pandemię.A 26 grudnia wszystko wyląduje w koszach na śmieci.I tak co roku.Jedzenie i inne tez podrozaly,chyba wszędzie.Marta uk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owsianka na Wyspach to jednak znaczy coś więcej niż w Polsce :-) No, podobno nie powinno się jeść późnej kolacji, lecz z drugiej strony, jeśli ja chodzę spać o godzinie 4-tej, to kolacja o 21-szej jest przecież bardzo wczesna. Te obłęd jest i w Polsce - też kupujemy na zapas. Myślę, że mamy do czynienia z samonakręcającą się inflacją - producenci i handlowcy bezlitośnie wykorzystują i okres świąteczny, i (u nas) kompletne dyletanctwo ekonomiczne w rządzie. Z mojej perspektywy wygląda to tak, jakby finanse i ekonomia były w ręku uczniów podstawówki.... pozdrawiam

      Usuń