ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

30 października 2017

FARAMUSZKI (3) JEJ CHŁOPAK

- Nie śmiej się ze mnie. Ja naprawdę się przestraszyłam. Weszłam na tę kamienistą drogę i usłyszałam twoje kroki. Początkowo zdawało mi się, że to ten starzec.
- Starzec?
- Tak. Mamusia mówiła, że jest tu taki, co w każdą jesień zachodzi do domów i pyta, czy nie ma jakiejś roboty dla niego, bo nie chce darmo jeść chleba.
- Taki ci on straszny?
- Brodaty i trochę brudny, i powłóczy jedną nogą.
Uśmiechnął się do niej.
- To ja ci go przypomniałem? Przecież nie kuleję.
- Przecież mówię, że mi się zdawało. W dodatku zrobiło się ciemno, a w ciemności…
- Mama nie powinna cię puszczać samą na wieś.
Udała oburzoną.
- Nie powinna. A ty? Czemu się włóczysz sam po nocy?
- Jestem od ciebie starszy.
- Bagatela! Zaledwie dwa lata.
- Ale jestem do tego chłopakiem.
- A co to ma do rzeczy? Mamusia wysyłając mnie na wieś, nie wiedziała, że wrócę o tej porze.
- To dlaczego wracasz tak późno?
Machnęła ręką. - Wszystko chce wiedzieć - pomyślała. - Na co to mu potrzebne?
- Zabałaganiłam. Tam u Kaczorów mają takie śliczne owieczki i kozy. Pani Kaczorowa pozwoliła mi je zobaczyć i nakarmić.
- Aha. Byłaś u Kaczorów po mleko?
- Po mleko i ser. Znasz Kaczorów?
- Znam. Też braliśmy od nich mleko.
- A teraz skąd wracasz?
- Z kasztanówki. Kasztany zbierałem. Popatrz.
Zdjął z ramion plecak. Otworzył. W postępującej szarości wieczoru nie było widać, co kryje się we wnętrzu plecaka. Dziewczynka wsunęła do środka dłoń. Poczuła śliskie, chłodne kule, przyjemne w dotyku.
- Duży chłopak, a zbiera kasztany.
Obruszył się na te słowa. Zasunął plecak i zawiesił go ponownie na ramię.
- To nie dla mnie. Dla siostry. Obiecała przynieść kasztany na zajęcia dla całej klasy.
- A ty jako dobry braciszek spełniłeś jej zachciankę - ironizowała.
- Lubię zbierać kasztany. Dziadek robi z nich mączkę, a z niej klej.
- Klej z kasztanowej mąki?
- Nie wierzysz? Przyjdź do mnie kiedy, to ci go pokażę. Mamy cały woreczek.
- Ale po co wam klej z kasztanów?
- Niemądra. Do klejenia papieru, tektury. Kiedy robimy świąteczne dekoracje i zabawki z papieru, przydaje się.
- Ty robisz te dekoracje i zabawki?
- A ja, ale najwięcej dziadek. On robi różne modele z papieru, samoloty. Mnóstwo tego mamy w domu, na strychu, wszędzie.
 - Pokazałbyś mi je?
- Pewnie. Jak przyjdziesz, to zobaczysz.
Szli nierówną asfaltową drogą do osady. Spostrzegli, zapaliły się lampy na słupach wzdłuż drogi. Latarnie stały jedna od drugiej w odległości stu kroków. Srebrzysty strumień światła powoli przejmował kontrole nad zmrokiem. Łatwiej było iść obok siebie i zaglądać sobie od czasu do czasu w oczy. Oczy dziewczyny błyszczały jak kasztany, które chłopiec niósł na ramionach w plecaku. Zauważył, że dziewczynka ubrana w czerwoną ortalionową kurtkę podbitą „misiem” przekrzywia się na lewą stronę, trzymając wypchaną torbę w prawej.
- Nie wiem, czy mama mi pozwoli - odezwała się nagle.
- Czemu miałaby nie pozwolić? Wysyła cię na wieś po mleko; to znacznie dalej niż ja mieszkam.
- Nie o to chodzi. Myślę, że mama uważa, że…
Przerwała w pół zdania, rozważając, czy w ogóle powinna mówić o takich sprawach.
- Co… twoja mama?
- To chyba nie wypada, aby dziewczyna szła w odwiedziny do chłopaka, prawda?
- A chłopak może?
- Może. To co innego. A poza tym, wiesz jak to jest, koleżanki zaraz będą mówić „zakochana para”, jak się dowiedzą.
- A niech mówią. Przecież wiesz, że zaprosiłem cię, abyś mogła zobaczyć ten klej i modele z papieru. Dziadkowi też będzie przyjemni i na pewno zechce cię nauczyć wycinać i kleić.
- I tak będą gadać. Pamiętam, jak w pierwszej klasie miały ze mnie ubaw, kiedy wyszłam na spacer z lalką w wózku.
- I z czego tu się śmiać?
- A śmiały się, bo pierwsza klasa to nie przedszkole.
- Miej to gdzieś. Powinnaś robić to, na co masz ochotę.
- Łatwo ci mówić, bo jesteś starszy ode mnie i do tego chłopak.
Zatrzymali się na chwilę. Dziewczynka chciała zmienić rękę niosącą torbę.
- Daj ją, poniosę ci. Mnie nie ciężko, bo kasztany dźwigam na plecach.
Dziewczynka była nieco zaskoczona, ale po chwili wahania wcisnęła mu w prawą dłoń torbę, w której niosła mleko w dwulitrowej bańce i ser.
- Tylko nie wylej mleka. Ja raz wylałam. Gumka nasunięta na pokrywkę się przesunęła…
- Mama cię skrzyczała?
- Nie, ale poplamiłam sukienkę.
- No tak, sukienka, to najważniejsze.
- A żebyś wiedział. Plamy wprawdzie puściły po praniu, ale wtedy zrobiło mi się przykro. Tobie zawsze się wszystko udaje?
- Nie wszystko, ale się tym nie przejmuję. Naprawiam, poprawiam…
- A ja tak. I wiele rzeczy mnie martwi.
- Na przykład?
- Na przykład w szkole.
- Uczysz się przecież dobrze. Z nagrodą zdałaś.
- No właśnie. I dlatego nazywają mnie kujonem… i w ogóle…. Tobie nie dokuczają w szkole?
- Dokuczali, ale sobie poradziłem.
- No tak, jesteś chłopakiem.
- Wystarczy powiedzieć słowo, a dorwę tych, którzy tobie dokuczają.
- Słowo?
- Słowo.
Nie więcej jak dwie latarnie dzieliły ich od bloku dziewczynki i w świetle tej bliższej spostrzegli szybko krocząca w ich stronę kobietę. Oboje rozpoznali w niej matkę dziewczynki i już za chwilę usłyszeli jej głos.
- Elu, tak się martwiłam. Powinnaś być przynajmniej godzinę temu! - głos matki nie był może karcący, ale zdradzał zdenerwowanie i zaniepokojenie.
- Dobry wieczór pani - pozdrowił kobietę chłopiec.
- Dobry wieczór. Znowu zatrzymały cię te zwierzęta - rzuciła w stronę córki. - Ale nie rób mi tego więcej. Tak się martwiłam.
- Niepotrzebnie, mamusiu. Byłam z Pawłem.
Dziewczynka po wypowiedzeniu tych ostatnich słów czuła, jak jej twarz purpurowieje.
- No, widzę właśnie. Kawaler nie dość, że ci towarzyszył, to jeszcze pomógł ci nieść nasze zakupy.
Kobieta odebrała z ręki chłopca torbę, spoglądając w jego stronę z satysfakcją i wdzięcznością, po czym wypowiedziała całkiem głośno:
- Dziękuje ci Piotrze.
Jej kolejne zdania zabrzmiały już refleksyjnie.
- To moja wina. Nie powinnam puszczać cię samą. Dnia ubywa i mogłam przewidzieć, że się ściemni zanim wrócisz.. i jeszcze z taką ciężką torbą. To co, może kawaler wpadnie do nas na chwilę? Upiekłam drożdżowca, a z tego mleka zrobimy dla was kakao. Ela bardzo lubi kakao.
Dziewczynka przez chwilę pomyślała, czy przypadkiem nie podaje się przedszkolakom i znów będzie checa.
- No co, wpadniesz? Zapraszam.
Chłopiec, który zwykle zachowywał spokój, rozwagę i stanowczość, tym razem się zawahał. Dziewczynka nagle wyciągnęła ku niemu rękę i szarpnęła jego dłoń.
- Co tak stoisz? No chodź. Chłopakom to wypada.
Poszli w trójkę, a przy podwieczorku dziewczynka oczywiście zdała relację z rozmowy jaką po drodze prowadziła z Pawłem. Było w niej o tym, że zaprosił ją do siebie, aby zobaczyła klej z kasztanowej mączki oraz papierowe modele… no i nie mogła nie wspomnieć o tym, że w razie czego kogoś tam dorwie… w końcu jest chyba jej chłopakiem. 

[29.10.2017, Grandvillers, Oise we Francji i 30.10.2017, Gannat, Allier, Owernia we Francji]

6 komentarzy:

  1. No tak, raz bycie starszym chłopakiem ma znaczenie , innym razem nie...
    Mój dziadek robił kiedyś klej do tapet z kasztanów lub z mąki żytniej, bardzo trudne to było, by odpowiednio dobrać składniki:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... hi hi, odkryłaś jedyny element realności... klej z kasztanów... mój też robił :-)

      Usuń
  2. Prześliczne i wzruszające.
    A jeśli chodzi o kasztany ... to bardzo duża dziewczynka zbiera je do dzisiaj w Parku Łazienkowskim ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... dziecięce rozmowy często nas wzruszają, ale, jak pewnie zauważyłaś, ta rozmowa cokolwiek wykraczała poza dziecięcą tematykę... oto mi chodziło.... dziekuję

      Usuń
  3. No i znów się wzruszyłam. Dla dziewczynek w każdym wieku, ważne jest by mieć opiekuna i obrońcę. Dziękuję za cudowne opowiadanie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugie zdanie mogłoby być mottem dla tego mojego tekstu... dziekuję

      Usuń