CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

04 października 2017

KAWIARENKA (100) PETIT PAYS JE T’AIME BEAUCOUP

- Chłopcy przyjdą za kwadrans, może za pół godziny. Jestem wcześniej, bo chciałam się pana poradzić, panie doktorze.
Doktor Koteńko poczuł na skórze dreszcz.
- Czyżby coś…?
- Nie, nie, jestem całkiem zdrowa. Ja do pana w tej drugiej sprawie.
- Tej drugiej? Jak mam to rozumieć?
Uśmiechnęła, a był to uśmiech krystaliczny, ze szczerego złota.
- Muzycznej, panie doktorze. Przecież ma pan dwie twarze. Nie wiedział pan?
- Ech… Kasiu.
Objął szczupłą rękę dziewczyny. Chłodna. Ale tym razem się nie zaniepokoił. Nie zamierzał sięgnąć kciukiem do przegubu jej dłoni, aby zbadać puls.
- Takie ciche to popołudnie. Ludzi mało.
- Nie wiesz? Dzisiaj pół miasteczka na zebraniu w domu kultury - wyjaśnił. - Przesadzam z tą połową, prawda, ale frekwencja, sądząc po tej pustce w kawiarence, tam dopisała.
- I pana żona też tam jest?
- I żona, i pan Adam, pan radca z panem inżynierem, i panie.
- A pan tutaj… podejrzewałam, że pan przyjdzie.
- Tak? Przewidziałaś, że miałem dzisiaj ciężki dzień? Miałem. Dlaczego na wsi nie szanują zdrowia? Pojechałem dzisiaj do dwóch ciężkich przypadków. Jeden z nich beznadziejny, choć cuda się zdarzają.
- Czy naprawdę nic już tej osobie nie pomoże?
- Jutro ma się stawić w szpitalu. Bez szeregu badań nie można wydać pewnej diagnozy, ale doświadczenie podpowiada mi, że… ech, zamówię po lampce Sancerre, białego, jest delikatniejsze. Zosia oczywiście zaprotestowałaby, powiedziałaby, że rozpijam młodzież, ale ja sam piję tak rzadko, a dzisiaj… pani Edytko, dwie lampki białego Sancerre, dla tej młodej damy serniczek, tak, zgadłem? Serniczek i cappuccino. Dla mnie mała czarna i jabłecznik.
Pan doktor Koteńko, aczkolwiek przez cale lata do samotności był przyzwyczajony, to akurat dzisiaj po dniu może cięższym niż zwykle, wcale nie pragnął pozostać sam przy stoliku i w duchu dziękował Opatrzności, że zjawiła się przy nim ta młoda piosenkarka, Kasia.
Jeszcze sobie chwilę pomilczeli do czasu, aż Edyta zrealizowała zamówienie. Wprawdzie obie dziewczyny znały się doskonale, to kelnerka Edyta takim jakimś dziwnym spojrzeniem objęła przyjaciółkę, lecz nie chcąc się dręczyć domysłami, szybciutko odeszła za ladę.
- Panie doktorze, będę nagrywała nową płytę.
- To świetnie - ucieszył się. - Na kiedy planujesz?
- Za sześć, może za osiem miesięcy, nie wcześniej. Pan Majewski zaakceptował mój pomysł. Bierze mnie pod opiekę.
- Z tego co wiem, pieniądze jakie zainwestował w twoją pierwszą płytę dosyć szybko się zwracają.
- Naszą, panie doktorze, bo są jeszcze chłopcy.
- A, tak, oczywiście, są. Zauważyłem, że świata poza muzyką nie widzą. Ale to dobrze, a ponadto naprawdę świetnie grają ten karaibski czy afrykański jazz. Trudna do zaszufladkowania muzyka i trochę taka „pod górkę”, przeciw panującej modzie.
- Pasujemy do siebie. Jak dotąd nasze ambicje podporządkowujemy muzyce.
- A z tym może być trudno, bo podobno masz już jakieś propozycje jako solistka.
Wypili po jednej trzeciej zawartości kieliszków
- Ja zostaję z nimi. Wie pan, w przyszłym roku matura, o czym sama pamiętam, ale i pan Majewski mi przypomina.
- Mądrego masz menedżera.
Wbiła łyżeczkę w ciasto sernika. Już miała zaczerpnąć go, skosztować, lecz łyżeczka utkwiła w słodkiej, wypieczonej masie jak maszt żaglowca pozbawiony olinowania.
- Boję się, panie doktorze - powiedziała nagle.
- Przecież jesteś zdolna i pracowita. Zdasz te egzaminy.
- Ja nie o tym. Chodzi o tę płytę. Pan wie, będę śpiewała piosenki Cesarii Evory… „Partida”, „Sodade”, ”Tiempo y Silencio”, „Jardim Prometido”, „Vento de Sueste”, „Petit Pays”, „Sangue de Beirona” - wymieniała je jednym tchem.
- Ale dlaczego się boisz. Masz świetny głos, twój zespół naprawdę robi duże postępy, piosenki sobie wybrałaś świetne; wprawdzie ciężko jest śpiewać z takim sugestywnym sentymentem, w jaki to sposób wykonywała swoje utwory Evora, ale…
- Właśnie tego się boję. Jeden z moich muzyków powiedział: - Słuchaj, Kaśka, ja jestem oczywiście za i wyszukam na bębnach ten specyficzny, nostalgiczny klimat wysp południowych, ale czy się nie boisz tego, że mierzysz się z ogromnym doświadczeniem tej pieśniarki? Myślisz, że podołasz temu przedsięwzięciu? Odparłam, że dam sobie radę, bo te pieśni brzmią w moim klimacie, ale chyba tylko dlatego podtrzymałam swoje wcześniejsze zdanie, aby dodać sobie otuchy.
- Jeżeli coś lubisz, poradzisz sobie z przeciwnościami, jakie napotkasz na swojej drodze. Musisz w to wierzyć.
- Czasami jednak potrzebuję silnego wsparcia - uśmiechnęła się. - Na przykład w panu.
- We mnie? Miło mi to słyszeć, ale…
- Dlatego bardzo bym chciała, aby w „Partida” zagrał pan na fortepianie… tam jest takie przepiękne, melodyjne wprowadzenie… ta dam ta da tam ta da…, które później towarzyszy solistce… chciałabym w tym utworze dużo fortepianu… myślę, że tylko pan potrafiłby wydobyć ten rytm, o który mi chodzi…
- Ale czemu ja?
- Czemu? Pana doświadczenie. Chłopcy już zgodzili się wystąpić w chórku przy „Sangue de Beirona”, ale pana fortepian jest najważniejszy… choćby w tym jednym utworze… no, niechże się pan zgodzi, panie doktorze.
Doktorowi Koteńce zabłyszczały wilgotne oczy, a i w głowie rozbłysło neonowe światełko ze skromnym, czerwonym napisem, którego treści nie mógł dziewczynie zdradzić, bo co też powiedziałaby ona na myśl takową, że pan doktor w pewnym momencie wyobraził sobie, że siedzi przy stoliku z własną córką, której przecież nie ma, a pewnie chciałby….
Kasia zaś wiedziała, że to znaczące milczenie pana doktora zamieniło się w zgodę i chwilę później zanuciła…
La na céu bo é um estrela
Ki catá brilha
Li na mar bô é um areia
Ki catá moja

Espaiote nesse munde fora
Sô rotcha e mar
Terra pobre chei di amor
Tem morna tem coladera
Terra sabe chei di amor
Tem batuco tem funaná

Espaiote nesse munde fora
Sô rotcha e mar
Terra pobre chei di amor
Tem morna tem coladera
Terra pobre chei di amor
Tem batuco tem funaná

Oi tonte sodade sodade sodade
Oi tonte sodade sodade sem fim
Oi tonte sodade sodade sodade
Oi tonte sodade sodade sem fim

[04.10.2017, Botans, Territorie de Belfort we Francji]

4 komentarze:

  1. Urocze opowiadanko, mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... a i owszem, po setnym odcinku będą kolejne :-) pozdrawiam

      Usuń
  2. Z Cesarią Evorą trudno konkurować...
    Czekam co będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. owszem... bardzo trudno, bo "Cesarzowa" była (jest) jedyna w swoim rodzaju, natomiast, jak wiesz, w kawiarence wszystko jest możliwe.... pozdrawiam

      Usuń