ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

28 października 2017

TRANSPODRÓŻ (4) ZAPOMNIANY

Może ma w tym swój udział moje częste niedospanie, że podczas piętnastominutowej drzemki potrafi mi się coś wyśnić. Tak było w przypadku Andrzeja Kopiczyńskiego. Dziwne?
O znakomitym odtwórcy roli inżyniera Karwowskiego miałem napisać przed rokiem, bezpośrednio po zasmucającej wiadomości o śmierci aktora. Wyjechałem w trasę. Nie zapomniałem, ale i nie zapomniałem o nim.
Ostatnio na fejsbuku publikowano i komentowano (bodajże za tygodnikiem „Wprost”) opłakany stan, w jakim znajduje się miejsce pochówku tego świetnego aktora teatralnego i filmowego. Dołączyłem do grona zdegustowanych.
Być może ten ostatni fakt natchnął moją podświadomość do zabrania głosu pod opadłymi powiekami.
Nie sposób nie przyznać tego, że Andrzej Kopiczyński jest kojarzony z rolą „czterdziestolatka”, choć oczywiście trudno nie zauważyć jego niezłych lub wręcz świetnych ról filmowych w „Prawdziwym końcu wielkiej wojny”, „Jarzębinie czerwonej” czy w „Koperniku”. Główna postać w serialu komediowym Jerzego Gruzy przyniosła mu jednak powodzenie u telewidzów. Podobno w Austrii, gdzie „Czterdziestolatka” sprzedano, Kopiczyńskiego przyrównywano do Davida Nivena.
Przede wszystkim przez dwadzieścia jeden premierowych tygodni serialu Andrzej Kopiczyński, a wraz z nim grupa znakomitych polskich aktorów (Anna Seniuk, Irena Kwiatkowska, Ryszard Pietruski, Leonard Pietraszak, Janusz Kłosiński, Roman Kłosowski i wielu, wielu innych) cieszyła swą grą publiczność siedzącą przed telewizorem. W serialowym inżynierze Karwowskim, czy poszerzając myśl - w rodzinie Karwowskich skupiał się jak w soczewce nowy typ polskiej rodziny inteligenckiej, nie związanej ze szlacheckim dworem, nie mającej wspólnej krwi z profesurą, „doktorią”, prawem czy wolnymi zawodami. Karwowscy to tak zwani „inteligenci pracujący”, na swój sposób wydobyci na powierzchnię tak przez panujący ustrój i układy, ale nade wszystko przez własną pracę, którą starali się wykonywać najlepiej jak umieją. Karwowscy, ambitni i szczerzy, starają się dołączyć do grona elity systemu w jakim żyją. Nie czynią tego w sposób urągający uczciwości, nie dążą do sukcesu po trupach tych, których prześcignęli; jest wręcz przeciwnie, przeganiają ich ludzie, którzy za naczelne zadanie swojego życia uznali zdobycie fortuny i władzy nad innymi.
Z pewnością grany przez Andrzeja Kopiczyńskiego Stefan Karwowski to postać pisz wymaluj z epoki Edwarda Gierka, czasu wytężonej pracy, której towarzyszyły: święta biurokracja, piętno nomenklatury, ale też bumelanctwo i marnotrawienie sił i środków, bez których trudno sobie wyobrazić Polskę nowoczesną, zurbanizowaną i doganiającą Zachód.
Dla mnie szczególnie interesującą warstwą tego komediowego, bądź co bądź, serialu jest scenariusz, w którego edycji połączyli swoje siły Krzysztof Teodor Toeplitz i reżyser filmu - Jerzy Gruza. Znać w nim echa tej epoki: sukcesu, dążenia do nowoczesności, ścierania się kultur i wyobrażeń na temat, jaki kraj chcemy zbudować i rozwijać, ale też występujących w tym procesie niepowodzeń. Scenarzyści ubarwiają poszczególne odcinki tej telewizyjnej produkcji socjologicznie. Pod szyldem rozrywki i humoru przemycają oglądaczom takie problemy (nie tylko tej akurat epoki) jak: sposób spędzania wolnego czasu, kryzys wieku średniego, alienacja w społeczeństwie zurbanizowanych miast, a w nim blokowisk, reakcja na pierwsze fascynacje uczuciowe dzieci, stosunek do szkoły i edukacji, dbanie o wygląd i urodę, kwestia wypoczynku, sens działalności społecznej, drogi samorealizacji zawodowej, konflikt pokoleń, próba rozstrzygnięcia odwiecznego sporu na temat: być czy mieć, a pojawiająca się w każdym odcinku „kobieta pracująca” przekazuje nam szereg cennych wskazówek na temat „jak żyć” lub przynajmniej zachęca do refleksji nad naszym życiem rodzinnym i zawodowym.
Komediowy „Czterdziestolatek” to nie film Barei, w którym przejaskrawia się pewne sytuacje i zachowania po to, aby publiczność miała się z czego i z kogo pośmiać do rozpuku. W serialu Gruzy poza kapitalnym humorem, w którym również nie brak przerysowań właściwych komedii, jest w gruncie rzeczy coś, co nazwałbym, bo ja wiem, pochwałą pracy, dążeniem do lepszego, częstokroć naiwnym, ale jednak upartym zmierzaniem ku społecznie użytecznym celom.
Odbiegłem od głównego tematu, od Andrzeja Kopiczyńskiego… czy aby na pewno?
Oto, wydawałoby się, ta swobodna komedia, zbudowana w oparciu o humorystyczno-satyryczne sceny wzięte z „życia epoki” jest w gruncie rzeczy takim specyficznym pomnikiem zamierzchłej już epoki, tak jak realnym pomnikiem tamtych czasów pozostały „Trasa Łazienkowska”, „Dworzec Centralny” w Warszawie czy „Trasa Toruńska” - miejsca pracy „czterdziestolatka”.
Pora już na podsumowanie z elementem metafizyki. Czy w sytuacji, gdy epokę PRL-u, w tym dekadę Gierka, potępia się w czambuł, nie znajdując w historii powojennej Polski niczego pozytywnego; patrzy się na nią li tylko przez pryzmat służb specjalnych, żołnierzy wyklętych i musztardy i octu na półkach sklepowych (Matko Boska, jak mi się udało przeżyć na tej musztardzie i occie!), to czy trzeba się dziwić temu, że odtwórca roli „czterdziestolatka” ma grób taki, jaki ma i nikogo on dziś nie obchodzi, bo „par excellence” „czterdziestolatek” - Andrzej Kopiczyński to symbol zaprzeszłej epoki, który tak jak wszystko to, co rodziło się i trwało w epoce PRL-u winno być zapomniane?
Że tak jest, niech będzie dowodem to, że jakiś sosnowiecki radny-imbecyl zasugerował, aby idąc z duchem antykomunistycznej ustawy o likwidacji nazw związanych z poprzednią epoką, „Rondo Gierka” w Sosnowcu przemianować na „Rondo Trumpa”.
Szkoda, że niszczona jest pamięć o ludziach. Przykry jest ten rechot historii. Wstyd za tych wszystkich, którzy o Andrzeju Kopiczyńskim nie pamiętają… dopominam się o Antygonę. 

[28.10.2017 Leubringhen, Pas-de-Calais we Francji]

6 komentarzy:

  1. Przerażające to jest to zapominanie o ludziach, zdolnych czy nawet wybitnych... tylko dlatego, że żyli w tamtym systemie. Przecież zawsze byli ludzie dobrzy i źli, mądrzy czy głupi niezależnie od tego w jakich czasach przyszło im zyć.
    A film "Czterdziestolatek" uwielbiałam za wysoki poziom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... niestety obserwuje się taką tendencję. Oczywiście całej prawdy o zaniedbanym grobie pana Kopiczyńskiego nie wiem, ale tak czy inaczej nurtuje mnie problem, że z jednej strony stać nas na bardzo pożyteczną akcję zbierania funduszy na renowację grobów, a z drugiej z obojętnością przechodzimy obok miejsca pochówku tych, którzy odeszli przecież nie tak dawno... przed chwilą...

      Usuń
  2. To prawda, serial stał się już klasykiem, cytujemy fragmenty, postaci stały sie symbolami i bawi do dziś.
    Z grobami sławnych czy zwykłych ludzi często jest tak, że na 1 listopada tłumy, a w ciągu roku pies z kulawą nogą nie zajrzy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, serial był świetny. W czasie jego emisji częstokroć był komentowany w moim domu, choć to tylko (i aż) komedia...

      Usuń
  3. Oglądałam, wszak serial ukazywał samo życie i wcale czasem do śmiechu nie było. Sama się dziwię, jak udało mi się przeżyć, gdy w mięsnym same haki, a ja jadłam więcej mięsa niż teraz.
    Zasyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze dziwiłam się jak przeżyli czasy pustych półek Ci, którzy na PRL tak pomstują dzisiaj. Serial był świetny i szkoda, że się go nie powtarza dla młodego pokolenia. Nie tylko przekazywane treści były ważne, ale i jak już zaznaczyłeś plejada wybitnych aktorów, którzy potrafili we właściwy sposób je przekazać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń