Paryż wita mnie jednym
z większych korków, na jakie napotkałem w swoich trasach. Dość powiedzieć, że
licząc od wjazdu do stolicy Francji, a później przejazd przez miasto, aby
dostać się na dwa załadunki już poza centrum, w korkach spędziłem przynajmniej
6 godzin.
Towar z Anglii -
cztery duże drewniane skrzynie z jakimiś kosmetykami firmy „Coty” udało mi się
rozładować w miarę sprawnie, a kolejne dwa załadunki - w pierwszym dwa
reklamowe stojany do eksponowania kasków motocyklowych miały dojechać do centrów
handlowych na południowym zachodzie Francji, niedaleko granicy z Hiszpanią: do
marketu „BAB 2” w Anglet i Carrefoura w Lescar; załadunek drugi, w „HP” w Les
Ulis to z kolei sporych rozmiarów kserokopiarka do największego hotelu w
Biarritz (Hotel du Palais) nad Atlantykiem (hotel rzeczywiście piękny, a
kserokopiarka była potrzebna dla uczestników jakiejś konferencji, która wybrała
sobie ten drogi hotel jako miejsce jakiegoś tam ekskluzywnego spotkania
„białych kołnierzyków” i „garderob pań z dobrego domu”.
Po załatwieniu spraw z
rozładunkami udaję się w wysokie Pireneje do kasyna w Bagneres de Bigorre.
Owszem, obiekt ładny, obsługa profesjonalna (nawet poczęstowano mnie kawą), ale
nie dla mnie, bo nie mam nadmiaru kasy, aby przepuszczać ją na gry wszelakie. Z
kasyna biorę dwie „machiny” opróżniające kieszenie i portfele zwolenników
hazardu - towar drogi i bardzo trudny do zabezpieczenia - muszę z nim jechać
wolno i bardzo ostrożnie… przede mną 900 kilometrów, ale na poniedziałek.
A przejeżdżam przez
Pireneje, właściwie zjeżdżam z nich, kierując się na Tarbes, Mont de Marson i
dalej w stronę Bordeaux. Ten teren jak na Francję jest bardzo dziewiczy - wokół
Mont de Marson - jedynego dużego miasta leżącego pomiędzy pięknym Pau w
Pirenejach a Bordeaux rozciąga się na ogromnym obszarze tysięcy hektarów młody
las. Drzewa mają tutaj 30-50 lat, są też i młodsze. Trudno powiedzieć, czy te
nasadzenia to wynik krwiożerczej eksploatacji rosnącego tutaj wcześniej lasu,
czy też Francuzi wpadli na pomysł zalesić te suche, stepowe obszary ciągnące
się od podnóża Pirenejów po Atlantyk. Zwróciłem uwagę na pewien szczegół, który
różni leśników polskich od francuskich. U nas gdy sadzi się np. młody iglasty
las, nasadzenia są gęste - później robi się przecinkę, pozostawiając drzewa
zdrowsze i silniejsze. We Francji natomiast od razu sadzi się młodniak rzadziej
i nie dokonuje późniejszej przecinki. Która z tych metod właściwsza? Trudno
powiedzieć. W każdym bądź razie młody francuski las, zanim dorośnie nie
przypomina polskich zagajników, w których moc grzybów, lecz aby dostać się po
nie, należy niejednokrotnie poruszać się niemal na klęczkach. Tu, w Gaskonii oprócz
niskich jodeł, świerków i sosen dominują wysokie pióropusze paproci - cecha
charakterystyczna tych terenów.
Przystaję na jednym z
pięknych parkingów przy A63 - autostradzie prowadzącej z Hiszpanii do Bordeaux.
Na całym tym odcinku liczącym około 200 kilometrów na parkingach można wziąć
bezpłatnie prysznic. Zresztą, cały południowozachodnia Francja to region bardzo
przychylny kierowcom - świetne drogi i sporo wygodnych miejsc do odpoczynku.
[29.06.2018, Aire de
Lugon przy autostradzie A63, Gironde, we Francji]
Ładny gest takie poczęstowanie kawą w podróży, nie każdy tak robi. Czasem param się załatwianiem różnych służbowych spraw i nie zawsze mam wrażenie, ze jestem traktowana jak klient, o którego warto sie starać. Cóż, to zależy od ludzi...
OdpowiedzUsuńPod tym względem, zaręczam, najlepiej jest w Holandii
OdpowiedzUsuń