Coś mi się wydaje, że
(zgodnie z moją prognozą) obecny mundial obfituje w niespodzianki - porażka
Niemiec, czy klęska Argentyny w meczu z Chorwacją o tym świadczą, a i Brazylia
męczy się dotąd potwornie.
No a co na to polscy
kopacze futbolówki?
Nie sprostali
Senegalowi. Powody?
Trzeba przyznać, że
boisko było nierówne, trawa na nim skoszona zbyt wysoko, sędzia nie spełnił
naszych oczekiwań, a także działacze się nie postarali zamawiając dla naszych
kopaczy jakiś obskurny hotel bez wygód. A zawodnicy, no cóż - byli
przetrenowani, to znaczy trenowali zbyt intensywnie gotowi podjąć walkę o samo
mistrzostwo świata. Na tle kiepskiego rywala nasi kopiący piłę prezentowali się
wyśmienicie: pełne mentalne zaangażowanie, wybitna kondycja, perfekcyjna
technika i doskonałe przygotowanie taktyczne. Udowodniliśmy marnemu Senegalowi,
że potrafimy strzelać bramki i strzeliliśmy ich o jedną więcej od słabych
technicznie rywali. Nasza obrona była wyśmienita, pomocnicy rządzili w środku
pola, a w „napadzie” nie mieliśmy sobie równych. Przewyższaliśmy Senegalczyków
tak sercem do walki jak i samym kunsztem piłkarskim. Ręce składały się do
oklasków, gdy w polu bramkowym popisywał się robinsonadami Szczęsny, gdy
Bednarek z Pazdanem byli nie do przejścia, a Lewandowski urządzał sobie raz po
raz slalom gigant pomiędzy osłupiałymi z wrażenia piłkarzami Senegalu.
Można powiedzieć, że
po raz nie wiadomo już który udzieliliśmy srogiej lekcji piłkarstwa
sympatycznym skądinąd Afrykańczykom, a nasza kultura gry, celne podania,
kontrataki, czytanie gry, a i też - bywało - ambitne „gryzienie trawy”, gdy
rywal nieudolnie próbował nawiązać z nami równorzędną walkę - to wszystko
stanie się niedługo niezbędnym materiałem szkoleniowym dla najlepszych drużyn
świata i ich trenerów - jak w futbolówkę grać się powinno.
Jednym słowem
rozpoczęliśmy obecne mistrzostwa w kopaniu piłki z wielkiego C, a po porażce z
Senegalem każda następna przybliży nas do sukcesu.
Kochani kopacze,
tęsknimy za wami, wracajcie do kraju jak najprędzej!
[22.06.2018,
Montelimar, Drome, we Francji]
W sklepie jakaś pani wyraziła zdanie, że wolałaby, aby nasi przegrali i wrócili, bo miałaby w domu wreszcie spokój...
OdpowiedzUsuń... podejrzewam, że ta pani nie jest zakochana w futbolu... nie wiem, czy w przypadku męża jest inaczej ... :-)
UsuńNie chciałam na blogu pisać o przegranej naszych celebrytów, bo nie lubię kopać leżącego.
OdpowiedzUsuńPoza tym oglądałam pierwsze 6 minut piłkarzy na boisku, więc niewiele mogę powiedzieć na temat gry, ale pierwszego samobója widziałam.
Zgadzam się z tymi złośliwcami, którzy mówią, że nasi najlepiej grają w ...reklamach.
Trener powinien zachowywać się jak trener, a nie jak gwiazdor. Ale dlaczego ma nie skorzystać z okazji, aby zarobić trochę kasy?
Pozdrawiam.
Zarabiają bez wysiłku, zatem po co się wysilać i jeszcze kopać tę piłkę. W reklamach dużo łatwiej i przyjemniej.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam