Trzeba przyznać, że
obecna przerwa w podróży po Europie była dla mnie pracowita. Dosyć
niespodziewanie podczas malowania dwóch niewielkich wprawdzie pomieszczeń ból
kręgosłupa może nie przepadł bez wieści, ale zmniejszył swe natężenie (nie
mniej jednak wezmę w trasę maść i pigułki), a to, że przysmażyłem sobie
wskazującego palucha podczas smażenia naleśników oraz upiłowałem sobie kciuk
ostrym, jak się okazało nożem, to tylko niewiele znaczące detale, niemające
negatywnego wpływu ani na malowanie, ani też na sobotnie pranie, mycie okien,
umieszczanie w nich siatek (to już taka tradycyjna walka z muchami za pomocą
siatek). Moje nogi wprawdzie nie mówią, bo gdyby mówiły, powiedziałyby, że
pobolewają, ale tak jak co ma wisieć nie utonie, tak co boli przestać musi.
Jestem już prawie
gotowy do jazdy w świat po Europie, która rozpocznie się prawdopodobnie w
poniedziałek, a to także dzięki zakupom poczynionym przez dwie z czterech pań,
z którymi zamieszkuję.
Te dwie pozostałe to
oczywiście Adelka i Masza, którym kasy na zrobienie zakupów nie daję,
szczególnie tej drugiej, bo ona we wszystkim (no może poza piszczącą piłką, za
którą gania jak najęta) widzi czy czuje jedzenie.
Podobno trzymiesięczna
Masza jest grzeczna… podobno, ale coś mi się wydaje, że w swym rodowodzie miała
jakiegoś diabła. Hm… Masza po prostu pyskuje, znaczy się ja do niej słowo, ona
odpowiada szczeknięciem… kłóci się i tyle, a przy okazji ząbki ma ostre.
Adelka, która przy
Maszy nabrała wigoru, delikatnie mówiąc, zdziwiona jest zadziornością młodszej
koleżanki. Podczas wspólnej z nią zabawy wykorzystuje to, że Masza jest za
mała, aby wskoczyć na wersalkę i w ten sposób unika ostrych zębów małolaty, a
sama, jako ugrzeczniona suczka, raczej na Maszę nie napada. Masza z kolei nic
sobie z tej niekorzystnej dla niej różnicy wieku nie robi i zwykle to ona bywa
stroną atakującą… ale żeby dochodziło aż do tego???
Adelka, jako że jest uczulona
na mięso z kurcząt, które nota bene uwielbia, zmuszona jest spożywać specjalną,
nieuczulającą karmę, choć oczywiście nie pogardzi ogórkiem albo, co miało
miejsce wczoraj - czereśniami. Z łakoci pozostało jej „psie ciasteczko”,
którego pychotę można porównać z ludzkimi ciągotami do ptasiego mleczka,
wedlowskiego „pierrota” czy „crème brûlée”. Siedzę więc sobie w kuchni, popijam
kawę po robocie, gdy nagle Adelka wpada ze szczekaniem, które rychło zamienia się
w skomlący płacz.
- O co się rozchodzi?
- pytam.
Zwykle w ten sposób
odzywam się do Adelki, gdy przybiega do mnie z jakąś sprawą, a suczka wtedy
kontynuuje wylewanie swych żalów, po czym mam do wyboru dwie odpowiedzi:
1. - E, tam, nie idę.
(skomlenie)
2. No, dobra, mam iść?
(radosne a głośne szczeknięcia)
O co chodziło tym
razem?
Adelka podprowadziła
mnie do Maszy, która… podwędziła jej ulubione ciasteczko. Adelka oczekiwała
stanowczej reakcji. Doczekała się. Musiałem pozbawić Maszę jej łupu - bez żalu
z mojej strony, bo Masza je właściwie wszystko, a dla wybrednej Adelki taki
przysmak w postaci ciasteczka to ocean szczęścia.
Po jakimś czasie
Adelka znów pojawia się w drzwiach kuchni. Przywołuje mnie po swojemu. Idę za
nią. Tym razem okazało się, że Adelka raczyła mnie powiadomić o tym, gdzie
schowała ciasteczko. To jej stały numer - chowanie przekąsek, a to pod kołdrę,
poduszkę czy pod koc.
Nie minął kwadrans, a
Adelka znów się pojawia. Podprowadza mnie teraz pod stolik, na którym w plastykowej
torebce przechowywana jest sucha karma. Wychodzi na to, że po zjedzeniu
ciasteczka Adelka ma ochotę na coś treściwszego.
Trzeba więc było wydobyć
z pudełka karmę, przywołać Maszę i podkarmić obie suczki, a odbywa się to
zwykle w taki sposób, że podaje się obu paniom do pyszczka po jednym „chrupku”,
który podlega po niedługiej chwilce zmiażdżeniu ząbkami przez obie suczki
niemal jednocześnie.
Masza przyjęła za
dobrą monetę takie karmienie, ale Adelka przyzwyczajona jest (przez córkę) do
takiej oto procedury: po schrupaniu przez Adelkę chrupka następuje komenda -
prośba:
- A buzi?
Adelka spełnia
życzenie tego, kto ją karmi i rzeczywiście „daje buzi” pyszczkiem, prosząc o „dokładkę”.
Śmiesznie to wygląda, ale suczka robi to na poważnie, zaś mała Masza okazuje
zdziwienie (może to i dobrze, bo to trzymiesięczne stworzenie całuje raczej „z
ząbkami” niż „z języczkiem”).
[10.06.2018,
„Dobrzelin”]
Fantastycznie opisujesz ludzi, ale ta "psia opowieść" rozczuliła mnie do łez. Pozdrawiam Ciebie i Twoje 4 panie.
OdpowiedzUsuń... bo też każdy dzień przynosi coś nowego.... ot, dzisiaj Masza nauczyła się wskakiwać na wersalkę, czym Adelka nie będzie zachwycona...
UsuńTe plecy to klin klinem, miałam tak kiedyś z ręką, nie mogłam ruszać, mąż pomagał mi sie ubrać, zawzięłam się wtedy by umyć okna. Jak ręką odjął...na początku bolało, a przy ostatnim prawie wcale.
OdpowiedzUsuńChyba przegapiłam Maszę, bo nie pamiętam, napisz mi link, gdzie mogę doczytać...
Wyobraziłam sobie ten Twój inwentarz i gęba sama się śmieje:-)
https://kawiarenka-klubokawiarnia.blogspot.com/2018/05/z-oddali-10-jednym-tchem.html
Usuń... tekst z 6 maja... o naszych suczkach można pisać non stop ... cwane bestie...
faktycznie, przeoczyłam, ale już nadrobiłam. Okropna historia, ludzie czasami postępują jak bezmózgi...
UsuńDruga wiadomość pozytywna, dwie suczki to niezła uciecha!
Wyobrażam sobie jak wszystkie cztery Panie cieszą się jak wracasz do domu z dłuższej podróży.
OdpowiedzUsuńI jak nie mogą się doczekać kiedy wrócisz jak wyjedziesz znowu.
Dziękuję... a ja już w trasie. W Legnicy ...pozdrawiam
UsuńKiedy wracam do domu, najbardziej wylewnie wita mnie pies, nie da się ukryć.Mój pies też uczulony na drób, więc nie mogę kupować polskiej karmy, bo dorzucają kurczaka, bo tani, ale nie informują o tym. Pani weterynarz poleciła niemiecką karmę, bo tam nie ma przekrętów.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Faktoczenie z karma są problemy. A psy z reguly jadlyby to czego nie powinny... pozdrawiam
UsuńNiekoniecznie, to, co Cię bolało, przestanie boleć, może już boleć do końca życia, czego Ci nie życzę.
OdpowiedzUsuńGdybyś zaczął chodzić na masaże i inne zabiegi terapeutyczne, udałoby Ci się przezwyciężyć ból. Sama maść i tabletki przeciwbólowe tylko uśmierzą ból, ale go nie wyleczą. Musiałbyś przez miesiąc poleżeć na Szaserów.
O Maszy też nie czytałam, pamiętam Adelkę i nawet jej zdjęcie.
Masz wspaniałą rozrywkę w domu, gdy wracasz z długiej podróży.
Serdecznie pozdrawiam całą Twoją Rodzinę.
Ba, a gdzie ja znajdę czas na masaże? Wyjechałem dzisiak rano a już tęsknię za psiaka. One pewnie tez. Pozdrawiam
UsuńAndrzeju, po prostu wiem, co to jest ból kręgosłupa i różne zwyrodnienia stawów, dlatego Cię ostrzegam.
UsuńO Maszy przeczytałam.
Życzę spokojnej jazdy.