A/
Podobno zaczął się
Mundial. Żartuję z tym „podobno”, bo przecież wiem, że kopanie piłki
rozpoczęte, w niewłaściwym miejscu, bo w Rosji, no i ten Putin na trybunach.
To już drugie
mistrzostwa świata w kopaniu piłki, które spędzam poza krajem, prowadząc auto,
przystając na parkingach, podążając do celu raz wolniej, raz szybciej. Czy
żałuję, że nie oglądam? Gdyby postawiono mi to pytanie lat temu kilkadziesiąt,
wściekła łza spłynęłaby mi po policzkach. Ja zagorzały kibic najpierw Górnika
Zabrze, potem Widzewa i po części krakowskiej Wisły już nie kibicuję.
Piłka nożna schodzi na
hieny (tym jednym słowem oszczędzam Bogu ducha winne psy), stała się
nieprawdopodobnie komercyjna, a duch sportowej rywalizacji pomieniał się z
innym duszyskiem łasym na kasę. W kopaniu piłki do bramki liczą się pieniądze,
a kto ich nie ma, wypada z gry.
Oprócz tego piłka
nożna w polskiej wersji językowej podpadła mi zarówno nieudolnością i
niecierpliwością zarządów i właścicieli klubów, jak i też plagą szarańczy
kiboli. Na tych ostatnich to chyba żadnej siły nie ma. Czy to u siebie, czy na
wyjeździe, czy w kraju, czy za granicą, kibole jak chcą, rozgonią towarzystwo,
zdemolują stadiony, zniszczą pociągi pod specjalnym nadzorem, zdeprawują
przystadionowe enklawy miast pieśnią wulgarną i nikczemnym słowem. A policja,
która ostatnio ma nieocenione zasługi w chronieniu parlamentu przed
obywatelami, wyłapie dwóch czy trzech najbardziej rozbrykanych gówniarzy (albo
takich, którym po wypiciu skrzynki piwa nogi odmówiły posłuszeństwa w ucieczce
przed „niebieskimi”), chociaż z zapisu magnetowidowego wynikało, że demolkę
urządziło sobie dwustu.
I wydumałem sobie takie oto spostrzeżenie -
kopanie piłki jest dla kiboli, nie dla mnie.
Drugie uczucie, które
miota mną bezustannie jest tego rodzaju: dlaczego właśnie kibole mają glejt na
rozróby? Dlaczego? Toż to na Jasnej Górze ich błogosławią, a miłościwie
władający krajem reżim widzi w kibolach niezłomnych patriotów. Czy w takiej
sytuacji należy się dziwić temu bezkarność tych imbecyli kwitnie jak bzy w
maju?
B/
Jeżdżąc po Europie
nawiedza mnie często uczucie niezrozumienia tego, co się dzieje w kraju.
Owszem, pewnie też nie do końca rozumiem, co się wyprawia na zachód od Odry,
chociaż świadomy jestem problemów z emigrantami, pomimo tego, że ta akurat
kwestia podkolorowana jest medialnie, bo znakomita większość smagłoskórych
przybyszów z Afryki i Azji funkcjonuje całkiem nieźle w społeczeństwach Europy
Zachodniej i mówienie o inwazji obcych kultur na Europę jest, delikatnie
mówiąc, przesadzone.
Zastanawiam się nad
tym, dlaczego w moim rodzimym kraju, który, jak sądzę, wielkich krzywd od
emigrantów nie doznaje, tak wiele się mówi o upadku cywilizacji - pięta
powiedziałby: - upadku cywilizacji białego człowieka, a ktoś inny jego pokroju
dodałby natychmiast - katastrofie, jaka rysuje się grubą kreską przed religią
katolicką. Ktoś jeszcze inny zauważy, że wierzący w Boga chrześcijanie są
prześladowani, nie dopowie jednak tego, że nie dotyczy to naszego kraju, a jest
wręcz odwrotnie - to katolicy prześladują pozostałych. Na fejsbuku napotkałem
ostatnio podsuniętą przez kogoś cenną myśl radnego z Krakowa czy Krakowskiego,
który optuje za wybudowaniem osiedla przeznaczonego wyłącznie dla katolików. A
zatem nie chodzi tu li tylko o emigrantów, ale też o nas, drugiego sortu, ale
jednak Polaków.
Obiło mi się o uszy,
że na stulecie niepodległości reżim ma postawić stumetrowy krzyż przewyższający
niemal dwukrotnie ohydny, betonowy posąg Jezusa ze Świebodzina. Pomysłodawcy
zapewne myślą, że stary Pan Bóg ma zbyt słaby wzrok i pomniejszych krzyży ze
Swojej Wysokości nie zobaczy.
Mówienie o
prześladowaniu chrześcijan w kraju, który w dziarskim tempie szwoleżerów z
Wiejskiej zmierza ku państwu wyznaniowemu jest rozmijaniem się z doczesną
rzeczywistością. I nie pomagają cenne słowa papieża Franciszka, że (przykro mi,
ale z pamięci nie zacytuję) jest mu równie bliski ateista czy wyznawca innej
religii - w naszym kraju mamy przecież swoich papieży z biskupami i ojczymem
rydzykiem na czele.
Polska ma pozostać po
wsze czasy enklawą katolicyzmu, a patriotyzm Polaka, co głoszą bilbordy,
funkcjonować może jedynie z krzyżem.
Skąd ta pogarda dla
myślących i czujących inaczej? Gdzie się podziała wiara pierwszych chrześcijan,
naprawdę prześladowanych? Dlaczego z tak ogromną ignorancją „prawdziwi” polscy
katolicy odnoszą się do tych „skundlonych”, otwartych na świat i wyzwania współczesności
- wierzę i wiem, że są tacy, acz nie dość zaciekle wypowiadają swoje zdanie,
bądź też bywają zagłuszani.
Wiem, że to, co za
chwilę napiszę, nie spodoba się co niektórym rodakom, ale ta pyszna wiara
„prawdziwków” we własną nieomylność ma wiele wspólnego z pontyfikatem Jana
Pawła II. Doceniając wprawdzie rolę papieża Polaka w szerzeniu religii
katolickiej na świecie, papieża obdarzonego niezwykłą charyzmą, doszedłem do
wniosku, że owa wyniosłość katolickich elit w naszym kraju, ściśle jest
powiązana z pragnieniem świętości Karola Wojtyły. Tak, utrzymuję, że Jan Paweł
II myślał o świętości i sławie, i wielce radowała go myśl, że jest uwielbiany,
że przyciąga tłumy, a że Los lub, jak kto woli, Siła Wyższa, obarczyła go
„krzyżem zamachu” na jego życie i chorobą skutkującą śmiercią męczennika,
nietrudno o legendę, nietrudno o wyniesienie go na ołtarze.
Przy wielu godnych
uszanowania cechach, jakie posiadał papież Polak, Karol Wojtyła cierpiał na
małostkowość i pobłażliwość. Nie zauważał, albo zauważyć nie chciał, że pod
maską uwielbienia, z jakim niemal na każdym kroku się stykał, krył się nie
tylko szacunek i zwykła, szczera miłość do człowieka - pierwszego katechety i
dobrego pasterza, ale i pazerność, fałsz i obłuda, a nade wszystko pycha, z
którą poradzić sobie może jedynie bicz boży.
Małostkowość Jana
Pawła II polegała między innymi na tym, że radowały go te stawiane mu za życia
pomniki, te place i ulice pod jego wezwaniem. Dobry pasterz odporny jest na
pokusy samouwielbienia, reaguje na zło, które wyrasta na łące, gdzie pasą się
jego owce, napomina i karci nie tyle swoich wrogów, a tych, którzy pod pozorem
miłości do niego, sieją nienawiść, gardzą innymi, wykorzystują małoletnich,
słowem pomnażają zło, którego i bez ich sprawstwa jest w świecie wiele.
Wobec tych, którzy
„klaskaniem mając obrzękłe prawice” wpadli w ramiona pychy i nadzwyczajnego
chamstwa, papież Polak był pobłażliwy.
Jak dobry pasterz może
godzić się z tym, że w kraju jego dzieciństwa, młodości i dorosłości
funkcjonuje i ma się dobrze jeden z najdoskonalszych fałszerzy chrześcijańskiej
religii, ojciec tadeusz rydzyk z jego rosnącą w potęgę sektą - odrzucającą
każdego człowieka, który myśli inaczej niż ten pazerny biznesmen z Torunia?
rydzyk upokarza, rani
i obraża swoim jestestwem moje uczucia religijne, jest odrażający w swojej
żądzy panowania nad człowiekiem, grzeszy natrętną pychą, chełpi się bogactwem,
chciwie domaga się jałmużny, nie tylko od byłych rządów, ale i od obecnego
reżimu, któremu podał na tacy elektorat, ciemny i zagubiony, nieświadomy i
poddający się manipulacji, wyciąga nieszczere ręce po kasę od znienawidzonej
Unii, a jednocześnie sieje nienawiść do każdej niepolskiej nacji.
Oczywiście ten
anty-chrześcijanin z Torunia, a z samego piekła rodem jest tylko symbolem zła,
jakie dzieje się w polskim kościele katolickim. Zaciekły wróg religii
katolickiej zaciera tylko ręce, bo jak świat światem, zawsze pycha doprowadza
do zagłady, i jednostkę, i narody wywyższające się ponad inne.
Nie jestem
nieprzyjacielem żadnej religii, także katolickiej, wśród której wyrosłem,
wychowałem się, odchodziłem od niej, wracałem, znów błądziłem, ale zawsze
szanowałem uczucia osób wierzących, potwierdzając ich niewymuszone prawo do
wiary w istotę nadprzyrodzoną, tak samo jak człowiek ma prawo do godnego życia,
pracy, miłości… do szczęścia.
Jednakowoż mając na
względzie także to, co powyżej napisałem, nie wiem, czy przypadkiem nie
nadszedł dzień, w którym zdecyduję się na apostazję….
[17.06.2018,
Gruibingen, Goppingen w Niemczech]
Dzisiejsza piłka i obecne mistrzostwa to nie to samo co kiedyś, na wielu blogach to zdanie się potwierdza.
OdpowiedzUsuńWszystko co napisałeś w drugiej części jest smutne dla katolików, ale prawdziwe.
W Krakowie buduje się osiedle katolickie, w domyśle: lepsze niż inne.Pycha i buta ewidentna.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Mocne słowa. Ale wcale Ci się nie dziwię.
OdpowiedzUsuńBo to sama prawda.