CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

10 stycznia 2022

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (628 - 629) POD ZNAKIEM PODRÓŻY - INSBRUCK

 

628.

Temat podróży wciąż powraca i chociaż nie były to podróże w sensie turystycznym, co się zowie, to jednak miały w sobie coś z przygody i fascynacji tym, co wkoło było do zobaczenia. Trzeba jednak rzec po prawdzie, że nawet najwspanialsze krajobrazy potrafią człowieka znużyć, kiedy ogląda się je po wielokroć. Ale i są pozytywne strony medalu - kiedy jeżdżąc po świecie pokonuje się te same miejsca, wtedy w podświadomości droga staje się krótsza w czasie, gdyż każdy w "landmarki" wyposażony kilometr trasy przynosi ulgę, że ku następnemu jest bliżej. To chyba specyfika ludzkich zmysłów orientacji w czasie i przestrzeni. Przekładając powyższe słowa na język bardziej strywializowany trasę pokonuje się szybciej, kiedy znamy położenie kolejnych punktów, wiosek, miejscowości, itp.; kiedy zaś wyruszamy w obszar nieznany, droga się dłuży, chociaż pozytywem jest odkrywanie nowego.

629.

Dość filozofii. Popodróżujemy sobie po alpejskiej Austrii.

1) Jeszcze Włochy. Zbliżamy się do przejścia granicznego w Brennen. Oj, nie zawsze jest tak piękna pogoda. W zimie bywa ślisko, a często można się natknąć na zaspy... a tu nie autostrada, więc Włosi nie tracą czasu na porządne odśnieżanie.


1) Jadąc od strony Italii, przekraczając przełęcz Brenner (wł. Brennero), mijamy właśnie to graniczne miasteczko.



3) Podążamy zatem świetną austriacką drogą w stronę Insbrucku.



4) Nad nami autostrada.



5) Skręcamy w lewo, kierując się do miasta. Droga w prawo prowadzi do Brenner, czyli znaleźlibyśmy się na kierunku - Italia. Nieco po prawej jeden ze znaków rozpoznawczych Insbrucku - szczyt skoczni narciarskiej.




6) A oto szczyt skoczni Bergisel w pełnej krasie. Ten ukośnie ustawiony drut po prawej stronie to antena renówki.




7) A tak wygląda Insbruck z "lotu renówki"

 



8) A to już opactwo Wilten - klasztor norbertanek założony przez biskupa Reginberta von Brixena w 1138 w Wilten, dzielnicy Innsbrucka u podnóża Bergisel, naprzeciwko skoczni narciarskiej.




9) A to mój gość z Macedonii, który towarzyszył mi aż do Drezna... ale to już całkiem inna historia.



[10.01.2022, Toruń]








10 komentarzy:

  1. O, widzę, ze nadrabiasz kronikę podróży przy użyciu zdjęć, co mnie cieszy, bo pewnie w większość miejsc nie dotrę:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety największa część zdjęć jest dzisiaj trudna do odtworzenia, gdzie je robiłem.

      Usuń
  2. Takie zdjęcia robione z drogi i na drogę sa bardzo ciekawe. No i nie znam tamtych terenów.
    Dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, chociaż bywają nienajlepszej jakości, no i trzeba było zawsze uważać...

      Usuń
  3. Dziękuję za pokazanie kawałka Europy, do której nigdy nie dotrę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie miałem to szczęście, że sporo zwiedziłem, jeśli oczywiście można mówić o zwiedzaniu będąc w pracy.

      Usuń
  4. Dziękuję, zobaczyć Insbuck zimą to nie lada gratka. Supre pomysł dla tych, co uwięzieni w domach i to trzeci rok.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłem też w Insbrucku zimą - tu już nie jest tak wysoko... znacznie gorzej było jechać przez Alpy przełęczą w Brenner.... tam śnieg może się pojawić w każdej chwili i przysypać wszystko.

      Usuń
  5. Przepraszam za literówki, moja diplopia nie popuszcza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój wzrok, choć jeszcze znośny, też popełnia błędy... pozdrawiam

      Usuń