CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

09 stycznia 2022

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (624 - 627) PISANKI.

 

Quiringh Gerritsz van Brekelenkam (1622 -1668) [Hol.] 
"Piszący stary mężczyzna"

624.

    Cofamy się do pradawnych czasów, kiedy to byłem "podstawówkowym" szkrabem, który zaczynał się bawić w pisanie tekstów.

    Pierwsze teksty, o ile dobrze pamiętam, pochodziły z okresu, gdy miałem 8 lub 9 lat. Ciekawe, że nie były to oddzielnie - wierszyki, proza, pamiętnik czy dziennik, a... gazetka, w której umieszczałem na ośmiu stronach: opowiadanie w odcinkach, wierszyk, reportaż, recenzję na temat obejrzanego filmu czy teatru telewizji, felieton sportowy i jakiś esej na temat współczesny. Oczywiście wymienione wyżej gatunki literacki należy traktować z przymrużeniem oka, chociaż już wtedy wiedziałem, co one znaczą i próbowałem swych sił, urozmaicając swoją wypowiedź.

    Te moje gazetki pisane długopisem i koloryzowane kredkami zaginęły (szkoda) podczas późniejszej przeprowadzki do miasta. Oczywistym jest, że wartość literacka tej mojej gazetki i zamieszczanych w niej tekstów była mikra i gdyby się zachowały do obecnych czasów, należałoby je traktować anegdotycznie, ot jako pamiątka z przeszłości, ważna jedynie dla piszącego te słowa.

625.

    Pierwszym moim "prawdziwym tekstem literackim" był natomiast reportaż popełniony po moim pierwszym letnim wyjeździe nad morze (konkretnie spędziłem z rodzicami dwa tygodnie na Helu). Pamiętam, że ten tekst napisałem w takim małym notesiku i jeśli go sobie przypominam, nie był on jak na moje ówczesne możliwości twórcze dziesięciolatka taki zły, aczkolwiek z dzisiejszego punktu widzenia za dużo było w nim egzaltacji.

    Niestety zdarzyło się, że przyniosłem ten całkiem sporej wielkości tekst do szkoły i został on mi wykradziony. No i skutek był taki, że krążący z rąk do rąk notesik stał się okazją dla rozlicznych "śmiechów" kolegów i koleżanek, którzy nie wiadomo z jakiego powodu nazwali mnie... już nie pamietam kim, ale wcale nie było to przyjemne. Już nigdy nie przynosiłem do szkoły popełnianych przeze mnie tekstów.

626.

    Z biegiem lat, z biegiem dni zacząłem pisać "na poważnie", wciąż jednak "do szuflady" i o moim, za przeproszeniem, talencie, nie wiedział nikt, i dobrze. Pisałem rymowane wiersze, lecz również nie rezygnowałem z prozy. Moją pierwszą "niby-powieścią" była opowieść o grupie młodych ludzi podróżujących przez kraj samochodem ciężarowym. [hm. przepowiednia???]

    Moja, za przeproszeniem, "twórczość literacka" nasiliła się z chwilą dostania się do liceum. Tam próbowałem nawet dramatu. :-) Pożal się Boże dramaty wzorowane na tragediach antycznych i Mickiewiczu.

    Następował czas zauroczenia pewną dziewczyną, czego efektem był pierwszy w miarę sensowny wiersz "Róża". I on przepadł bez wieści, ale wspomnienie pozostało.

    Przez jakiś czas licealny kawiarennik pisał coś w rodzaju dziennika (także w notesiku), ale pisał ołówkiem i po latach czas zatarł rysikiem poczyniona szlaki. Chyba po półtora roku zaprzestałem pisanie dziennika i nigdy nie powstał w moim umyśle zamysł napisania pamiętnika. Dlaczego? Nie odważyłem się na coś takiego, będąc świadomy tego, że musiałbym w takim razie opisywać także te niezbyt piękne i sympatyczne dni, które się przecież zdarzały. Z drugiej strony nie chciałem w swoje "pisarstwo" angażować rodziny i osób mi bliskich, przyjaciół, etc. Myślę, że jednak popełniłem wtedy błąd; dzisiaj postąpiłbym inaczej, choćby ze względu na podreperowanie pamięci.

627.

    Oddzielnym rozdziałem w moim "literackim" życiu były coroczne (3 lata z rzędu), wakacyjne wyprawy do wujostwa w Krakowie. Tam, oprócz zwiedzania grodu Kraka i okolic, oprócz odwiedzania teatru "Stu" i odbywania niezapomnianych rozmów ze stryjem, tudzież wspólnymi wyprawami do "Jamy Michalika", pisałem sobie wierszydła na... białych kopertach. One przetrwały. Były to już nieco lepsze wiersze. A potem? Potem przyszły polonistyczne studia, podczas których również pisałem... ale to już całkiem inna opowieść.


[09.01.2022, Toruń]


2 komentarze:

  1. Kawiarenko - ze mną było podobnie. Wyczerpałam czy też uzyłam wszystkich form - tylko zauroczyłam się nie dziewczyną tylko chłopakiem i to dla niego napisałam kilka wierszy. On oczywiście o tym nie wiedział, podobnie jak o tym że praktycznie całe życie piszę ...
    A ja nawet na serwetkach w kawiarniach pisałem - także w Jamie Michalikowej...

    OdpowiedzUsuń
  2. pisałam - bo baba jestem :-))

    OdpowiedzUsuń