Eduard Manet - PORTRET BERTHE MORISOT

Eduard  Manet  -  PORTRET  BERTHE  MORISOT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

17 lipca 2024

INACZEJ (4)

 

IV

Przeszła noc pierwsza, podczas której spał niewiele. Skupił się na doprowadzeniu do porządku dziewczyny bielizny – uprał ją, rozwiesił na zewnątrz, gdzie zwykle wieszał pranie, a cały czas głowę miał zajętą incydentem związanym z przyjęciem nowej lokatorki. Kim jest i jak długo zostanie? Te pytania zaprzątały jego umysł. Nie myślał już o tym, co spowodowało, że znalazła się w jeziorze w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Niechybnie uratował ją i przypominając sobie całą przedsięwziętą akcję, wydostanie z wody jeziora dziewczyny nie sprawiło mu większych trudności, nie odczuwał dumy, nie myślał też w kategoriach, że postąpił jak należy i każdy zrobiłby to samo na jego miejscu. Oczywiście zastanawiające było milczenie dziewczyny, ale widocznie miała ku temu swoje powody, chociaż nie ukrywał, że chciałby je poznać.

Podczas tej niemal nieprzespanej, krótkiej i widnej nocy – była pełnia – rozmyślał głównie nad tym, co zrobić, aby zatrzymać dziewczynę przy sobie. Tak, z „nastaniem” jej zrozumiał swoją samotność. Żył w końcu sam na krawędzi cywilizacji, rzadko zaglądał na wieś i starał się być samowystarczalny, choć korzystał z pomocy jednego rolnika, który zaorał hektar pola jaki posiadał, a potem trzy czwarte tego poletka obsiał mieszanką zbóż konieczną do wyżywienia domowego ptactwa. Michał – tak miał na imię rolnik – początkowo dziwił się, że Adam nie porzucił jeszcze tego feralnego gospodarstwa nad jeziorem. Jak żyć w takich warunkach nie posiadając elektryczności, maszyn czy w ogóle jakichkolwiek cywilizacyjnych zdobyczy? Michał z chęcią służył Adamowi pomocą, lecz z drugiej strony traktował go już to z pobłażliwością, już to nie rozumiejąc, co spowodowało, że tak ochoczo odrzucił cywilizację.

Oczywiście Adam zdawał sobie sprawę z tego, jak może być traktowany nie tylko przez Michała, ale w ogóle przez mieszkańców wioski, leśniczego i pracowników leśnych. Cóż z tego, skoro takie właśnie wybrał sobie życie, natomiast pojawienie się w nim dziewczyny spowodowało, że samoistnie następowała weryfikacja jego planów, a podejrzewał, że jego dzisiejsza współlokatorka może zechcieć zostać tutaj dłużej. W tych okolicznościach uruchomił wyobraźnię i począł trudzić umysł pytaniami: czyżby dziewczyna była uciekinierką z domu, a może popełniła jakieś przestępstwo, jest ścigana i szukała schronienia, chociaż to nie pasuje do nieszczęścia jakie niemalże kosztowało ją życie.

Dopiero około trzeciej nad ranem zasnął. Obudził się przed szóstą. Zastanawiał się teraz nad tym, czym ugościć dziewczynę na śniadanie. Pomyślał, że po wydojeniu krowy przygotuje kawę lub poda jej samo przecedzone i jeszcze ciepłe mleko. Miał też spory zapas sera twarogowego, a były też złowione wczoraj ryby, które jednak nie pasują do produktów mlecznych, ale musi je usmażyć, nie, nie usmaży a ugotuje na nich zupę rybną. Mieszkając już spory czas nad jeziorem, nauczył się czerpać z jego bogactwa, potrafił robić zupę rybną, wędzić głównie węgorze, przyrządzać sałatki, solić ryby i przechowywać je przez długi czas w chłodnym miejscu. Sporządził w związku z tym lodówkę – wykopał półtorametrowy dół w piaszczystym terenie niedaleko domu i tam właśnie umieszczał przeznaczoną do schłodzenia żywność zawiniętą w ściereczki i metalową folię, w którą zaopatrzył się w sklepie. W innym wykopanym przez siebie dole przechowywał w butlach i słojach mleko oraz podpiwek.

Rozniecił ogień pod żeliwnym blatem kuchni, a następnie grzał wodę, gotował mleko i przygotował patelnię do usmażenia jajecznicy, słusznie przewidując, że dziewczynie potrzebny jest też ciepły posiłek. Ale z jajecznicą należało zaczekać do chwili, kiedy dziewczyna się zbudzi. Tymczasem Adam oporządził ptactwo, pozwalając kurom wyjść na podwórze; wyprowadził też krasulę na łąkę, opalikował ją i wróciwszy do domu, zajrzał przez okno do pokoju, w którym spała dziewczyna.

- Jeszcze nie pora – powiedział sam do siebie – niech się wyśpi. Było już po siódmej.

[…]


[17.07.2024, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz