Eduard Manet - PORTRET BERTHE MORISOT

Eduard  Manet  -  PORTRET  BERTHE  MORISOT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

23 lipca 2024

OPOWIEŚCI NIEPRAWDZIWE - INACZEJ (5)

 

INACZEJ V

Było już grubo po dziesiątej, kiedy obudził się po raz wtóry, gdyż oczekując na przebudzenie dziewczyny, popadł w taką senność, że powrócił do swojego pokoju, zaległ na łóżku i zasnął. Przebudziło go skrzypienie otwieranego, jak się domyślił, okna w pokoju, w którym przebywała dziewczyna.

- Zapewne – pomyślał – promienie słoneczne pod ostrym kątem wkradły się do jej pokoju, możliwie że połaskotały jej przymrużone powieki i w końcu przykazały, aby wstała.

Ileż to spała? Dwanaście godzin. Nie dziwił się temu, bo sam czasami potrafił zasypiać na tak długo zwłaszcza wiosną i latem. Sądził też, że takiemu długiemu snu sprzyja pobyt w nowym miejscu. Sam doświadczył tego uczucia, kiedy zdarzyło mu się w przeszłości nocować w hotelu albo na początku studiów w akademiku. Prawdopodobnie dziewczyna nie opuszczała pokoju; byłby usłyszał, gdyby poruszała się po kuchni, podczas snu był wrażliwy na nawet najmniej donośne dźwięki, więc owo skrzypnięcie otwieranego okna z całą pewnością dotarło do jego uszu automatycznie. Poderwał się zatem, przypominając sobie, że miał zrobić śniadanie. Zerknął na zegarek z kukułką wiszący na ścianie jego sypialni naprzeciwko drzwi do przedpokoju. Upewnił się więc co do godziny i opuścił pomieszczenie, przeszedł pod pokój dziewczyny, delikatnie zapukał i odczekawszy chwilę, aż usłyszał „tak?” - a więc potrafi mówić – pomyślał, ucieszył się i lekko uchylił drzwi, nie wchodząc jednak do środka.

- Jak ci się spało? - zapytał.

Czekał czas jakiś na odpowiedź i kątem oka widział stojącą przy oknie dziewczynę ubraną w szlafrok zakrywający jej łydki. Delikatnie zwróciła głowę w jego stronę, bez lęku, acz nieśmiało, próbując nie patrzeć mu w oczy w momencie kiedy otworzył szerzej drzwi. Nie doczekawszy się odpowiedzi oznajmił, że zrobi śniadanie i zapytał, czy wypije kawy z mlekiem, a może samego mleka.

- Jest świeże, z porannego udoju – dodał, upodobniając się do wiejskiej gospodyni zachęcającej do wypicia mleka z dopiero co wydojonej krowy.

- Dziękuję. Zjem i wypiję wszystko, co pan zrobi – usłyszał nagle radując się, że w końcu dziewczyna zrozumiała, że nie warto milczeć. Nie przewidział tej odmiany, a jego radość wypływała też stąd, że wreszcie będzie miał kogoś z kim może porozmawiać.

- W łazience możesz się umyć, tylko że czeka tam na ciebie miednica z wodą i mydło. To taka prowizorka, ale niczego innego nie będzie… za parę minut doleję ciepłej, zaczekasz?

Dziewczyna skinęła głową i ponownie jęła spoglądać przez okno. On tymczasem dołożył parę szczap do paleniska, ale musiał wywołać płomień szmatką nasączoną naftą. Nastąpił nagły wybuch i paląca się energicznie szmatka objęła łaskawym płomieniem drewienka. Pomyślał, że za chwilę zrobi jajecznicę na maśle i z przyjemnością stwierdził, że woda w garnku pozostawiona na kuchennym blacie była jeszcze delikatnie ciepła, więc aby ją bardziej podgrzać zdjął trzy fajerki i ustawił garnek na żywym ogniu.

Wrócił do dziewczyny, pchnął niedomknięte drzwi.

- W pomieszczeniu obok łazienki jest toaleta i możesz z niej korzystać. Tam też nie ma rewelacji, ale szambo jest niewypełnione… a kiedy się obmyjesz, nie przelewaj wody do toalety, ja ją przelewam do wiadra, a potem wynoszę…

Przerwał, gdyż uznał, że mówi zbyt wiele, co prawdopodobnie stało się bezpośrednią reakcją na odzyskanie możliwości rozmowy z kimkolwiek. Dotąd rozmawiał z samym sobą, lecz nigdy na głos.

Upłynęło trochę czasu zanim przeszedł z garnkiem cieplejszej już wody do łazienki. Wlał ją do miski wcześniej opróżnionej z chłodnej wody, przyszykował mydło, świeży ręcznik i znów dotarł do drzwi dziewczyny. Zapukał.

- Gotowe, możesz się umyć. Nie będę wchodził. Robię jajecznicę.

Rzeczywiście zaczął robić jajecznicę. Skrajał kawałek kiełbasy, pociął szczypiorek, wyjął z plastykowego pojemnika jajka, ale odczekał parę minut zanim przegotuje się mleko i woda w czajniczku zacznie wrzeć. Czajnik był zaledwie litrowy, nie potrzebował większego, choć teraz zalał go w trzech czwartych pojemności. Miał w słoiczku trochę kawy z wymiany barterowej jednej z mieszkanek wsi, której przyniósł złowionego pięknego szczupaka. Wsypał po pełnej łyżeczce kawy do dwóch szklanek, następnie zalał je wrzątkiem, a potem dopełnił mlekiem. Dopiero wtedy przygotował jajecznicę. Zapewne zapach czy to kawy czy jajecznicy, dotarł do nozdrzy dziewczyny i pojawiła się za chwilę w kuchni, przysiadła na jednym z krzesełek.

- Dziękuję panu – powtórzyła uprzednie podziękowanie. - Proszę mnie nie pytać o szczegóły… sama powiem gdy… .

- W porządku, rozumiem cię.

- Czy pozwoli mi pan zamieszkać tutaj przez parę dni? - zapytała.

[…]



[23.07.2024, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz