Eduard Manet - PORTRET BERTHE MORISOT

Eduard  Manet  -  PORTRET  BERTHE  MORISOT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

04 lipca 2024

OPOWIEŚCI NIEPRAWDZIWE - INACZEJ [1]

 

1.

Zacznijmy od tego, że w samym centrum puszczy istniało gospodarstwo, które pan leśniczy Tomasz Szypowski przepisał w testamencie młodemu Adamowi, który jak wieść głosi miał być nieślubnym synem leśniczego, którego spłodził z gospodynią, jaką najął tuż po śmierci żony. Skoro już o śmierci mówimy, to zaglądała ona często w ten zakątek boru, gdyż w pięć lat po poczęciu Adasia umarła jego, jak się wydaje, matka, po czym na tamten świat wyniósł się stary Widlarz – pomocnik Szypowskiego, złota rączka do każdej roboty, a co najważniejsze najlepszy przyjaciel urzędującego leśniczego. Po tej kolejnej śmierci (mały Adam miał wtedy 16 lat) pan Tomasz przeprowadził się na skraj lasu – tam zorganizowano mu prawdziwą leśniczówkę, tuż przy leśnej, asfaltowej drodze; wreszcie podciągnięto elektryczność, bo ta stara cywilizacyjnych luksusów nie posiadała, jako że przynależność do natury była jej pisana. Wokół drewnianego domu leśniczego oraz przylegającej doń komory - drewutni rozpościerał się hektarowy płachetek mało urodzajnej ziemi dochodzący wprost nad ciemne, acz przeczyste wody jeziora. Nad jeziorną zatoczką stał pomost dawniejszej roboty, niezgniły, lepikiem przed kaprysami pogody zabezpieczony, a obok na trawiastym brzegu spoczywała łódź dnem zwrócona ku słońcu, które w te miejsce zaglądało w południowych godzinach. Mógłby kto zapytać, jak to się stało, że w tak odludnym miejscu urządzono przed laty leśniczówkę. Jest o co pytać, bo w końcu leśniczówka to obiekt publiczny, państwowy i jakże w niej działać bez elektryczności czy choćby telefonu, a tak ubogo w cywilizacyjne dobrodziejstwa przedstawiało się to gospodarstwo. Było i na to wyjście. Leśniczówka postawiona przed laty w tej głuszy, narażona była bardziej na wiatr i klangor hałaśliwego ptactwa, aniżeli na kontakt z cywilizacją. Z jednej strony z tego właśnie zdziczałego miejsca Szypowski zarządzał powierzonym mu wcale nie małym wycinkiem boru, lecz faktycznie poważne administrowanie odbywało się w wiosce o sześć kilometrów od leśniczówki położonej. Siadał tedy Szypowski na furmankę zaprzężoną do własnego, zakupionego na jarmarku konia i codziennie dojeżdżał do prawdziwego miejsca pracy. Początkowo był nim domek przejęty po śmierci staruszki; później władze, i słusznie, doszły do wniosku, że należy pobudować obiekt nowy i z właściwym przeznaczeniem, bo to trochę wstyd korzystać z dziewiętnastowiecznego przybytku pamiętającego cara Aleksandra. Należało to zrobić także z tego powodu, że zimy, choć ostatnimi czasy cieplejsze, dawały od czasu do czasu poznać się od tej piękniejszej, lecz śnieżnej strony, co niejednokrotnie sprawiało spore trudności w poruszaniu się pomiędzy starowinką – leśniczówką a wioską. Mniej więcej w tym samym czasie trzeba było zdecydować, co począć z tym zabytkiem spoczywającym skromnie i niepozornie nad jeziorem i towarzyszącym mu kawałkiem uprawnej ziemi. Nadleśniczy podjął w końcu decyzję, aby za przysłowiową złotówkę oddać Szypowskiemu w posiadanie tę posiadłość, mając na uwadze to, że przez szereg lat oceniał pracę leśniczego więcej niż pozytywnie, więc wypadało w jakiś sposób zrewanżować się Tomaszowi za jego długoletnią wytrwałość,

Gdy tylko Adam osiągnął wiek pełnoletni, Szypowski poszedł z nim do notariusza, gdzie testamentem leśniczy uczynił Adama jedynym spadkobiercą nadjeziornej posiadłości.

Kiedy Adam poszedł na studia kulturoznawcze, stan zdrowia Szypowskiego ulegał systematycznemu pogorszeniu. Będąc już na trzecim roku studiów, młodzieniec przerwał je, pragnąc zaopiekować się ojcem. Niestety choroba serca okazała się silniejsza i Szypowski zmarł, kiedy Adam ledwie ukończył 22 rok życia.

Nie wiem, czy to co opisałem jest prawdą. Podaję to na podstawie relacji złożonej przez kuzynkę Szypowskiego, która już w rok po śmierci leśniczego również odeszła od nas.


[03.07.2024, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz