1271.
Dzieje się, oj dzieje w Ministerstwie Edukacji, którym włada pani minister Barbara Nowacka (nie „ministerka” czy „polityczka”, jak wypadałoby mówić w dzisiejszych czasach, a ponieważ ja jestem niedzisiejszy, więc wcale nie uważam, aby stwierdzenie „pani minister” komuś ubliżało; może wychodzę z założenia, że powiedzenie „mądrej głowie dość po słowie”, co znaczy, gdy mówimy, mając na myśli to, że inteligentnej osobie nie trzeba niczego długo tłumaczyć, jakoś lepiej mi brzmi niż „mądrej główce dość po słóweczku”. Ale przejdźmy do rzeczy.
Na gwałt panie i panowie w ministerstwie zmieniają w tej chwili podstawy programowe, ustalają jakie lektury będą obowiązywać w podstawówce i szkołach ponadpodstawowych, a jakie należy utrącić, i oczywiście w związku z tym zapewne przybędzie konfliktów, bo trochę głupio się zgodzić z poszatkowaniem „Pana Tadeusza” albo ze zniknięciem „Grobu Agamemnona” Słowackiego. Natomiast moda nakazuje pani minister zadbać o jakieś mało znaczące powieści fantasy (napiszę o tym dokładniej, kiedy już ta lista będzie gotowa, kiedy opublikują ją na poważnie ministerstwo i CKE). Ja oczywiście też mam pewne sugestie, oczywiście nie do przyjęcia w dzisiejszych ambitnych czasach i w głowę zachodzę, czemu nie ma na ten przykład „Popiołu i diamentu” Andrzejewskiego, „Wzrastania” Paukszty, „Niemców” albo „Pierwszego dnia wolności” Kruczkowskiego czy choćby którejś z powieści Edwarda Redlińskiego. Nie podobają mi się te „fragmenty” albo „wybrane utwory poetyckie”, a to dlatego, że wcale nie jest powiedziane, że wymagania egzaminacyjne będą się pokrywały z wyborami dokonywanymi przez polonistów. Śmiesznie przedstawia się sprawa z „Panem Tadeuszem”, gdyż pani minister każe czytać dzieciom następujące księgi: I, II, IV, X, XI, XII. To tak jakby polecić uczniom np. jakąś balladę Mickiewicza, ale nie w całości, lecz dajmy na to, co trzecią strofkę. Ale zostawmy panią Nowacką, nie znęcajmy się nad nią… ja pamiętam jej przepełnione frazesami wystąpienia, kiedy nie była jeszcze „ministrą” czy „ministerką” a „polityczką”.
1272.
O dziwo, potrafię się obudzić o piątej nad ranem; okno mojego pokoju na oścież otwarte, ale to wczesne wstawanie jest z tej racji, że budzi mnie ból, więc natychmiast biorę proszki, czasami robię sobie malutkie śniadanie, bo wydaje mi się, że jeśli zjem cokolwiek, to ból staje się mniejszy.
Nie ma chyba większej radości nad to ptactwa wszelkiego przylatywanie na posiłek. Są nowe gołębie, białogłowe i białoskrzydłe, no i kawki oczywiście. W związku z upałami moje ptaszki korzystają też z wody, jaką wlewam im do słoiczka.
Ponieważ podczas snu korzystam z trzech poduszek, koca i kołdry (nie, nie przykrywam się tym wszystkim, po prostu lubię mieć dużo rzeczy wokół siebie; kiedy więc budzę się, jak to było na ten przykład wczoraj, wynoszę tę pościel na balkon, który teraz przypomina balkony na południu Włoch, ale to nic. Na tym moim dużym balkonie są moje warzywa, które podlewam zwykle co drugi dzień i ustawiam je potem w ten sposób, aby nie dopadła sałaty wygłodniała Adelka.
Lubię ciepłe, a nawet gorące lato. W moim rodzinnym domu też miałem balkon… mam wobec tego sentyment także do tego obecnego balkonu.
[10.07.2024, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz