ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

02 lutego 2017

TRZYMAJ SIĘ BOLEK

1.
Kontekst poniższych refleksji nietrudny jest do odgadnięcia - ot rozgrywa się kolejny etap wojenki na górze. Aż chciałoby się powiedzieć: nie moje koczkodany, nie mój cyrk, ale do rzeczy….
Przyznam szczerze, że pan Wałęsa tyle mnie obchodzi co śnieg na Alasce, albo inaczej: interesuję się nim w takim samym stopniu, w jaki on interesuje się moją skromną osobą, moimi problemami, etc… czyli, jak się spodziewam, kończyć chyba nie muszę. Ale mnie przynajmniej stać na powiedzenie tego, żeby się trzymał i, nie daj Boże, na szlachetnym swoim zdrowiu nie ucierpiał.
W sumie to tak po ludzku należałoby Wałęsie współczuć, gdyby nie to jego rozdmuchane ego, przeświadczenie o swojej nieomylności, niepowtarzalności, wręcz boskości. Skoro tak jest, jak mówi on o sobie, to da sobie radę bez mojej pomocy.
2.
Daleko ważniejszym dla mnie zagadnieniem jest to, co to się porobiło z ludźmi przez te niemal trzydzieści lat najnowszej historii. Jak to się pozmieniało, jak wywróciło na drugą stronę. Wystarczyło tylko otworzyć ludziom market pod chałupą, skrzesać iluzję wolności, dać w jedną rękę wędkę, w drugą bat… i do przodu. No cóż, sami sobie to wybraliśmy, pozwalając, aby inni decydowali za nas, bo przyznajmy sami, że nikt się nas o kształt tej nowej Polski nie zapytał. A tu przecież chodziło o to, aby mieć za podstawę do czynienia zmian, mieć obrzmiałe od klaskania prawice. Klaskano zatem, wznoszono w górę ręce, palce w geście „viktorii” pokazywano i… „róbta, co chceta”… i robili.
W tym entuzjastycznym zamęcie pies z kulawą nogą nie zapytał, czy to aby moralnym jest bogacenie się jednych kosztem drugich i wcale nie z tego powodu, że ci pierwsi w jakiś szczególny sposób zostali przez Stwórcę wyposażeni w przymioty duszy, ciała i intelektu, ot pojawili się w odpowiednim miejscu, czasie i towarzystwie… wiem, powtarzam się.
Kiedyś M.F. Rakowski w rozmowie ze stoczniowcami, mocno podenerwowany, odezwał się był do oponenta, że dzięki komunie tenże pasałby jeszcze krowy. Nieelegancko się wyraził, to fakt, ale czy przypadkiem nie prawdziwie. Nie będę tu pisał peanów na cześć komuny, ale każdy będący przy zdrowych zmysłach przyzna, że postęp i gospodarczy, i społeczny to za czasów PRL-u się jednak dokonał: a to przemysł, a to rolnictwo, kultura, sztuka, nauka. Co do tej ostatniej, to wypada dodać, że całkiem nieźle sobie w tym zapominanym czasie radziła, skoro tylu zacnych naukowców związanych z Solidarnością wykształciła.
Wrócę do tych krów pasania, wprowadzając na pastwisko kolejne stworzenie: „nie matura, a chęć szczera, zrobi z ciebie oficera”… tak mówiono, prawda? I rzeczywiście była to prawda, bo w tym PLR-u jednym z elementów polityki państwa było zniwelowanie przedwojennych różnic klasowych. Kto tego nie rozumie, jego sprawa. Nie zawsze, rzecz jasna to się udawało. Za przeproszeniem z łańcuchowego Burka rasowego dalmatyńczyka się nie zrobi, ale przecież nie brak też przykładów rodem z serialu „Daleko od szosy”, że człowiek z trudem bo z trudem, ale odnajdywał swoje miejsce w świecie, choć rzucano mu kłody pod nogi.
No cóż… popróbujmy teraz przekonać się, czy ta „chęć szczera” przypadkiem nie funkcjonuje i dzisiaj, w nowej rzeczywistości. A jakże, występuje i to licznie. Iluż takich Miśkiewiczów zna historia najnowsza, co to gdyby się klejem minutką do tej czy innej partii się nie przyklajstrowali, to pozostaliby na życie całe szaraczkiem, czmychającym w pole po każdym usłyszanym trzasku złamanej gałązki. I latoś, ale i drzewiej rodziły się takie stworzenia, które za pełną michę pozwalają się na łańcuchu prowadzać, a spuszczone za nogawkę jednego z drugim złapią, a i pokąsać potrafią. A myli się ten, co powie, że, no dobra, mamy ci dzisiaj panicza Miśkiewicza, ale jak naród powymienia władzę, to się Miśka, tudzież jego pana pod trybunał zapoda. Niedoczekanie. Okaże się bowiem, że i ta następująca po obecnej władza ma od licha i ciut ciut takich misiaczków, i kiedy naruszy się tego dzisiejszego, dziwnym trafem znajdą się haki na pozostałych.
A człowiek co na to? A człowiek za przeproszeniem za te dwa tysiące, albo i mniej, harować musi, gdy taki cymbał każe żołnierzowi nad swą tępą głową parasol rozkładać jak nad jaką angielską królową.
Tylko nie cymbał, tylko nie cymbał…
Swego czasu pan prezes PSL-u (to taka partia, która bodajże kumoterstwo w statucie ma zapisane) Pawlak olśnił mnie tłumaczeniem się z zatrudniania kumów i pociotek w agencjach począwszy od sprzątaczki, że peeselowskie rodziny muszą wszak gdzieś pracować. Zatem nie tylko Miśkiewicze.
Z powyższych moich rozważań jasno wynika, że dla mnie problem pana Wałęsy nie istnieje - są ważniejsze - to owoce jego i pozostałej postsolidarnościowej braci naukowej pracy.
3.
Żyjemy, moi państwo, w dzisiejszych czasach jedynie dla siebie, bez wstecznego lusterka. To prawda, milsza mi żona, teść, szwagier, kuzyn, najbliższy sąsiad i przyjaciel, natomiast kiedy ma się gębę zapchaną ojczyźnianymi frazesami, wypadałoby rozejrzeć się szerzej, a tego nie widzę, aby się działo. 
Faktycznie nic nie stoi na przeszkodzie, aby utrwalać system, w którym „każdy sobie rzepkę skrobie”, ale, na Boga, nie mówmy wtedy o narodzie, państwie i ojczyźnie - albo - albo.
Uruchamiam wyobraźnię: rodzinne spotkanie, imieniny, święta, rocznica - morze wódki i słów, ochy i achy, komplementy, wdzięczne rozmowy, troska i zainteresowanie, modlitwa wspólna (?). Ale jutro jest poniedziałek i trzeba do pracy. Pierwsze słowa do sekretarki skierowane:
- Poproszę kawę, pani Magdo… a gdzież do cholery podział się bicz?
I wymierzamy nim sprawiedliwość dziejową tym, co są pod nami. Leniwi jacyś, dla dobra firmy pracować nie chcą. Pięć złotych za godzinę pracy? Przesada. Znajdę kogoś za cztery. Co? Chcą podnieść stawkę minimalną? Państwo przecież zbankrutuje… a państwo, państwo to ja. To ja pracę daję i ja ją odbieram. Nie podoba się?
Ulegliśmy iluzji (piszę „my”, choć sam już dawno wypisałem się z tego towarzystwa), że system wolnorynkowy „usprawiedliwi” siermiężny momentami PRL.
Kapitalizm nie czyni człowieka lepszym.

[02.02.2017, Audincourt, Doubt we Francji]

4 komentarze:

  1. Nie dość, że nie czyni, to jeszcze niektórych rozzuchwala ponad miarę. Ja za Wałęsą nigdy nie przepadałam, ale to co się teraz dzieje, to już nawet żałosne nie jest...
    Gdybyż to jeszcze robiły jednostki dziejowo uprawnione i politycznie obiektywne.
    Jakoś w tym bagienku do emerytury muszę dotrwać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasy PRL wspominam dobrze, bo to lata mojego dzieciństwa i wczesnej młodości. To zawsze i z wielu względów miło się wspomina.
    Bogacenie się jednych kosztem drugich było, jest i będzie, tak jest już poukładany nasz świat. Pragnęliśmy kapitalizmu to mamy. Szkoda, że po 81 r. nadal skutecznie pasł się na tym głównie pomiot wcześniejszej władzy, wmawiając nam, że walczy o wolność i demokrację. Wyprzedali za psie pieniądze majątek: banki, cukrownie, cementownie, stocznie, huty i wiele innych. I teraz musimy wszystko importować :(
    A bolek, no cóż. "Nabroił" przed laty a teraz idzie w zaparte. Mniemam, że źle na tym zaprzaństwie wyjdzie...

    OdpowiedzUsuń
  3. A wiesz ze czytasz w moich myślach?
    Bo myślę dokładnie to samo...

    OdpowiedzUsuń
  4. Odrobina refleksji gdyby była, to dziennikaarze , media i prasa nie pozwoliliby na szaleństwo małych ludzi. Ja wiem jedno: Wałęsa zawsze będzie liderem Solidarności, o reszcie nikt nie będzie słyszał.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń