ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

19 lutego 2017

UŁOMNA 4

- To pan naucza nauczycieli? Jest pan od nich ważniejszy wobec tego. Ja pracuję w szkole jako sprzątaczka - przypomniała. - Jestem jeszcze mniej ważna. Co mi każą, to robię. Nie ociągam się, a i tak niektórzy są niemili. Zrób to, zrób tamto, chociaż już zrobiłam i nie mogę zrozumieć, że niektórzy mogą tak bałaganić. Część z nich to chyba robi tak specjalnie. Trzeba się było uczyć, to byś pracowała tak jak ja, powiedziała jedna pani, a ja się uczyłam, tylko mniej z tej nauki zapamiętałam. A pan wcale nie nakrzyczał na mnie, że przesoliłam dzisiaj rosół. Tak mi wstyd. Zamyśliłam się nad tym wczorajszym wieczorem, kiedy przetarł mi pan oczy, gdy płakałam, a nie mogłam się uspokoić. To dziwne, bo ja od dawna nie płaczę. O, matko, ja panu zrobię inną zupę, bo pan się przecież nie najadł. Widziałam, że panu nie smakuje ten przesolony rosół, a pan jadł i nawet dosypał sobie pieprzu. Pobiegnę. Raz dwa coś zrobię.
- Siedź tu ze mną, Moniko. Mieliśmy sobie mówić po imieniu, pamiętasz?
- Nie mogę tak. Pan rozmawia ze mną, jakbym Bóg wie kim była… a ja jestem zwykłą sprzątaczką.
Siedzieliśmy już trzeci wieczór w tym samym pokoju, przy tym samym stole. Piliśmy herbatę i jedli kruche ciasteczka. Znów sama je zrobiła, dla mnie.
- Nie możesz się tak nie doceniać, Moniko. Przede wszystkim jesteś kobietą, a dopiero później sprzątaczką.
- No tak… ale pan ma przecież wokół siebie tyle kobiet. Wiem, bo u nasz w szkole pracują przeważnie nauczycielki, a do tego teraz na tych wykładach jest tyle nauczycielek, że może pan w nich przebierać…
Patrzyłem jej prosto w oczy.
- Zdejmij na chwilę okulary, proszę.
Z pewną obawą wykonała moją prośbę.
- Umalowałaś oczy. Nasączyłaś tuszem rzęsy, przeczesałaś brwi, nałożyłaś krem pod oczy, przypudrowałaś nos i policzki.
- Peszy mnie pan.
Włożyła okulary tak szybko, że nie zdążyłem zauważyć, czy jej oczy są tak samo modre jak wczoraj.
- Ale zrobiłaś to. Nie malujesz się często?
- Prawie nigdy. Babcia jest tego zdania, że ładna kobieta nie musi się malować, tyle że ja nie jestem ładna, więc powinnam chyba…
- Muszę ci powiedzieć, Moniko, że wczoraj dostałem niedwuznaczną propozycję spotkania się z jedną z kursantek.
- Dlaczego mi pan to mówi? - spochmurniała.
- Koniecznie chciałem ci o tym powiedzieć.
- I… skorzysta pan? Pójdzie na to spotkanie?
- Nie. Dzisiaj kategorycznie jej odmówiłem.
- Płakała?
- Nie, była niezadowolona. Dałem jej do zrozumienia, że nie interesują mnie takie przygody.
- O, matko, po co mi pan to mówi, a ja słucham?
A jednak jej modre oczy uśmiechały się za szybkami okularów. Dostrzegłem również to, jak kąciki jej ust rozchylają się, tak jakby miały urodzić na twarzy uśmiech. Spostrzegłem też drżenie jej palców chwytających szklankę z herbatą, którą starała się zbliżyć do swoich ust, aby uszczknąć z niej łyk ciepłego, rozjaśnionego cytryną napoju.
- Wczoraj czegoś mi nie powiedziałaś. Rozpłakałaś się…
- Wycierał mi pan oczy, nos… pamiętam.
- Może dzisiaj?
- Wie pan, rozmawia pan ze mną w taki sposób, że może i bym się odważyła… ale nie mogłabym znieść śmiechu.
- Myślisz, że dałabyś mi powód do śmiania się z ciebie?
Zawahała się. Wiedziałem, że powie, że wydostanie z siebie te słowa, które wczoraj nie mogły przejść przez jej gardło. Nie próbowałem nalegać, choć, co tu gadać, chciałem poznać przyczynę jej wczorajszego płaczu.
- Wie pan, dlaczego nie znoszę śmiechu, śmiechu mężczyzn, wie pan?
Milczałem.
- Umówiłam się kiedyś na randkę. Przystojny, wysoki, rok młodszy ode mnie, nalegał. Wie pan, ja też miałam ochotę, bo sobie pomyślałam, Moniko, jeżeli nie teraz, to kto cię weźmie, taką ułomną, co to do niczego się nie nadaje, bo prawdziwą kobietą być nie może. Kto mnie tam zechce, o matko, no i poszłam, spotkałam się, serce mi zadrżało, jak go zobaczyłam, takie coś poczułam na całym ciele, w podbrzuszu i w ogóle. To było w parku. Doprowadza mnie do ławeczki, a tu zza drzew wychodzą trzej jego kumple, a on do nich, że wygrał zakład, i miał rację, że jestem łatwa… oni w śmiech. 
- Rozumiem cię. Podły szczeniak.
- Ale to nie wszystko. Minął rok… miałam o tym nie mówić, babcia mi zakazała, ale pan nie śmieje się ze mnie, pan słucha, pan powiedział mi o tej nauczycielce z kursu, choć nie musiał mi tego mówić… może jestem naiwna, na pewno jestem, ale pan wzbudza zaufanie… choć może lepiej byłoby się wyspowiadać o tym, co się stało przed kobietą…. tak łatwiej. O, matko, tak chciałam być kobietą. To moja wina, że chciałam i poszłam do niego. Znaliśmy się z widzenia, kilka lat starszy ode mnie, więcej niż kilka lat, rozwodnik. Ale, pomyślałam sobie, że nawet jeśli rozwodnik, to przecież nie musiało tak być, że to on jedynie zawinił, bo mogło być równie dobrze tak, że żona go zdradzała, więc nie przeszkadzało mi to, a tak bardzo chciałam być kobietą… ale nie tak na pierwszym spotkaniu, o nie, babcia powtarzała mi zawsze, że pomimo namiętności, tak powiedziała: namiętności, kobieta powinna się cenić i nie pozwalać zrobić z siebie dziwki, o, matko, ja do pana takie słowa mówię, co też sobie teraz pan o mnie pomyśli… ale pan nie wie, nie może wiedzieć, jak to jest chcieć być kobietą. Co ja sobie wtedy myślałam? Myślałam, że to już ostatni raz, tak, ostatni raz. Z tą swoją ułomnością to ja sobie mogę czekać Bóg wie ile i się nie doczekam. Nie był może bardzo przystojny, taki męski był, szarmancki. Nie odmówiłam kieliszka. To na apetyt, mówił, bo przygotował kolację. Ale co to była za kolacja… ciasto podał… i potem drugi kieliszek, trzeci… może jeszcze dwa. Nie, nie wlewał mi do ust. Piłam sama. Przyjemnie odpływałam. Straciłam kontrolę nad swoja ułomnością, nad swoim ciałem. Objął mnie tak mocno, tak mocno przyciągnął do siebie, że zaczęłam krzyczeć, że nie chce być kobietę… a to go tylko rozjuszyło… opadałam z sił, czułam, jak je tracę, jak staję się powolna jego ciału. O, matko, jak mnie bolało, a ja nie miałam sił, aby wyswobodzić się spod niego. Ostatkiem nadziei próbowałam sobie przetłumaczyć, że może nie potrafię być kobietą, że on, mimo iż taki brutalny, sprawi mi przyjemność. To dziwne, nienawidziłam go za to, co ze mną robi, ale wciąż łudziłam się nadzieją, że może tak właśnie być powinno, tak jest między kobietą a mężczyzną, że w końcu, rozumie pan, stanie się to, czego oczekuje każda kobieta… i nic się nie stało, kompletnie nic. Nawet nie pozwolił mi się umyć. Otworzył tylko drzwi i wcisnął mi w dłoń okulary, które przepadły gdzieś w pościeli. Jeszcze w progu podciągałam rajstopy i sukienkę. Potem długośmy płakały z babcią.
Wstałem i chwytając jej prawą dłoń również pomogłem jej wstać. Pocałowałem obie jej dłonie. Drżały, były lekko wilgotne. Potem pozwoliła zdjąć okulary. Ucałowałem jej oczy. Odruchowo musiała je przymknąć, więc w chwili, gdy je całowałem, nie mogłem widzieć, czy pozostały modre.
Sama podarowała mi swoje usta, abym złożył na nich pocałunek.
(cdn…) 

[12.02.2017, Barcelona, Catalunya, w Hiszpanii]

1 komentarz:

  1. Ciepła relacja kobiety, która w swoich oczach uchodzi za gorszą, ułomną, niepewną siebie i mężczyzny, który docenił nieśmiałość, dobroć i szczere oddanie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń