CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

18 lutego 2022

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (652 - 653) DEGUSTACJA SPORTU. WOJNA TRWA.

 


James  Ensor (1860 – 1949) - Belgia
"Intryga"

652.

    Prawie w ogóle, (no, może ta oglądalność jest na poziomie 2-3%) nie oglądam Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Czy to jest związane z wiekiem? Może z coraz bardziej pogłębiającą się komercjalizacją sportu? Może z tego powodu, że znacznie więcej czasu pochłania omawianie sportowych wydarzeń, meczów, etc. w porównaniu z faktycznym czasem, w jakiego obrębie mieści się sportowe widowisko? Weźmy na ten przykład mecz piłkarski. Trwa on 1 godzinę 30 minut, a po doliczeniu czasu na przerwę oraz ewentualne przedłużenie gry, czas trwania meczu piłkarskiego zamyka się w dwóch godzinach. Natomiast dyskusje nad tym wydarzeniem, zarówno te poprzedzające mecz piłkarski, jak i też odbywające się po nim, nierzadko dwu albo nawet trzykrotnie przekraczają czas trwania tegoż meczu, no i w ten sposób program sportowy zostaje wypełniony. Jeśli mamy do czynienia z meczem reprezentacji piłkarskiej, to takie przygotowanie do tego meczu, a potem komentowanie go może w sumie potrwać miesiąc, co jest kolejną pożywką dla czasu antenowego. Ciekawym zjawiskiem jest również to, że podczas transmisji "na żywo" komentatorzy jakże często opowiadają o wszystkim, a nie o prowadzeniu relacji ze sportowego wydarzenia. Intrygujące jest również to, że rozmowy na temat sportu emitowane w telewizyjnych programach sportowych osiągają rangę niewspółmiernych  do faktycznej ważności sportowego zjawiska, co w moim odczuciu może być odbierane jak przyrównywanie konfliktu pomiędzy dziećmi, jaki miał miejsce w piaskownicy do wojny światowej. 

    W tym miejscu niech mi też będzie wolno zatęsknić do dawnych relacji radiowych np. z lekkiej atletyki, boksu czy Wyścigu Pokoju, kiedy to owe sprawozdania było nierzadko bardziej wartościowe i trzymające w napięciu, aniżeli obecny przekaz telewizyjny, przy całym szacunku dla postępu technicznego jaki stał się udziałem dzisiejszych telewizyjnych nadawców. Oczywiście są też pozytywne wyjątki spośród których najbardziej sobie cenię rzetelność, fachowość i bardzo poprawny język komentatorów snookera.

    Wydaje mi się, że przedstawiłem zasadnicze swoje własne "bolączki" odnośnie mojej niechęci do oglądania sportu w telewizji. W przypadku zimowej olimpiady w Pekinie dochodzą do tego te liczne nieporozumienia - niezrozumienia dotyczące obostrzeń covidowych, rewelacji na temat notorycznie tych samych posiłków serwowanych w wiosce olimpijskiej, kontuzji i przypadków stosowania dopingu, uporczywego złego nastawienia do sportowców Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego. Dawno już sport olimpijski zatracił cechy szlachetnej rywalizacji, stając się igrzyskiem na wzór rzymskich imprez z niewolnikami w roli głównej, a więc czymś czego oglądać nie chcę.

653.

    Podobnie zdegustowany jestem informacjami napływającymi z wojny rosyjsko - ukraińskiej. Wprawdzie do wojny jeszcze nie doszło, ale w mediach już się ona toczy. Specjaliści od siedmiu boleści śmiało piszą i mówią o tym, gdzie chcieliby, aby Rosja zaatakowała Ukrainę, ba, amerykański wywiad podał nawet dzień i godzinę napaści Putina na Kijów. Według tegoż wywiadu Rosja jest już w stanie wojny z Ukrainą od godziny pierwszej w nocy od ostatniej środy, a według wywiadu brytyjskiego dokładnie znamy gdzie toczone będą największe walki. Słowem cały cywilizowany Zachód: media, specjaliści, politycy, opinia publiczna z wielkim utęsknieniem oczekuje wojny. Ma się spełnić samospełniająca się przepowiednia, proroctwo – zjawisko polegające na tym, że określone oczekiwania w stosunku do pewnych zachowań lub zdarzeń wpływają na te zachowania lub zdarzenia w sposób, który powoduje spełnienie oczekiwań. Na plan dalszy pada więc pandemia, kryzys gospodarczy w Polsce i Europie, wszechogarniająca drożyzna, to wszystko ma przytłumić wojna Rosji z Ukrainą. Ja oczywiście nie wiem, czy do tej wojny dojdzie, a dzięki "obiektywnym" mediom nie poznam kwintesencji sporu pomiędzy zwaśnionymi krajami, gdyż numerem jeden w rozpisce przyczyn trwającej / nietrwającej wojny jest, że to Putin dąży do niej ze wszystkich sił, a kto jeszcze ma wątpliwości, niech wpisze sobie w punkcie drugim, aby odwołał się koniecznie i bezpośrednio do punktu pierwszego.

    Świat polityki wewnętrznej od czasu dojścia pisu do władzy jest światem wstrętnym i gdyby nie dotyczył nas - obywateli tego kraju, wypięlibyśmy pewną część ciała na tych, którzy świetnie baraszkują sobie w stworzonym przez siebie bagnie. Okazuje się, że i świat polityki ogólnoeuropejskiej czy światowej również brzydko pachnie, aby pozostać jedynie przy tym niezbyt dosadnym określeniu. Zajmujemy się bzdetami, nawoływaniem do wojny, zbrojeniami, kierujemy się nienawiścią, a tymczasem uderzamy głową w mur zawsze gdy przychodzi nam się zmierzyć z podstawowymi problemami przed jakimi staje ludzkość: głodem, bezrobociem, straszliwą nierównowagą pomiędzy światem ludzi bogatych i biednych, chorobami nękającymi społeczeństwa na całym świecie, wszechobecną nienawiścią, z którą, jak się wydaje, systemy prawne państw demokratycznych nie dają sobie rady. Świat stanął na krawędzi wszechogarniającej nas głupoty i wydaje się, że nic nas przed nią nie jest w stanie uchronić... a może po prostu musimy zgłupieć, może konieczna jest kolejna światowa wojna, po której... już nic nie zostanie.


[18.02.2022, Toruń]


4 komentarze:

  1. Obyś nie wypowiedział tego w złą godzinę, bo pomimo iż u mnie niewesoło, to nie mam ochoty na to by nic nie zostało. Jeżeli wiemy, że nic nie możemy, to "róbmy swoje" jakby powiedział Młynarski. Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście nie jest moją intencją straszenie kogokolwiek, a i przepowiadaczem przyszłości nie jestem, natomiast kiedy dodamy fakty do siebie, taka wizja całkiem realna i to od rządzących zależy, czy ta makabryczna prognoza się wypełni. Chcę w tym miejscu przypomnieć, że wielu ludzi w przeszłości nie doceniało prognoz, według których Hitler zdecydował się zawojować niemal cały świat... pozdrawiam

      Usuń
  2. W zasadzie mam tak samo, denerwują mnie gadające głowy i godziny rozważań, wolałabym oglądać zawody, a nie słuchać teorii i gdybań.
    Juz w trakcie zajęć z wojska na studiach mówiono nam, że kolejna wojna będzie ostatnią...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż przywiązany jestem do znaczenia słów, to jednak czasami, to w przypadku gadających głów w sporcie, chętnie zakneblowałbym niektórym sprawozdawcom usta.

      Usuń