Czy kiedykolwiek myślałem o tym, że znajdę się w swoim życiu nad największą hiszpańską rzeką - Ebro? Nie, nie myślałem. A tu, proszę, kilka razy przejeżdżałem tym mostem nad Ebro w Mirandzie jadąc od, do i przez Kraj Basków. Rzeka wpływa jednak do Morza Śródziemnego, zbierając wody z południowych stoków Pirenejów.
Dalej na wschód, w Katalonii, w 1938 roku toczyły się nad Ebro walki sił demokratycznych z faszystowskimi oddziałami generała Franco. Walki zakończyły się klęską demokratów, co w Katalonii zostało zapamiętane do tego stopnia, że dzisiaj jest to region stosunkowo najbardziej lewicujący i separatystyczny (podobnie jak Kraj Basków) w Hiszpanii.
Aby uczcić poległych demokratów, w tym wielu lewicowych Polaków, w tym komunistów walczących przeciwko Frankistom przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie widniała tablica z napisem: "EBRO 24 VIII 1938”. Po przemianie ustrojowej tablicę zdjęto, co jest o tyle ciekawe, że sojusznikami nacjonalistów hiszpańskich generała Franco byli faszyści niemieccy i włoscy, a podczas okupacji to niemieccy hitlerowcy zniszczyli Pałac Saski i większość kolumnady, której częścią jest czczony przez Polaków symboliczny Grób Nieznanego Żołnierza.
Wychodzi na to, że w pewnym momencie historii współczesnej państwo polskie pod patronatem Solidarności stanęło po stronie faszyzmu. Między innymi dlatego nie znoszę historii.
Przegrana przez hiszpańskich demokratów Bitwa nad Ebro była jednym z kamieni milowych, które za rok doprowadziły do napaści Niemiec na Polskę, do wybuchu II wojny światowej. Po stronie demokratów walczyli zarówno komuniści z całej Europy, jak i też osoby czujące się demokratami i które były przeciwnikami faszyzmu.
Pośród nich znajdował się Ernest Hemingway - pisarz mojej wczesnej młodości. Poniżej zamieszczam w całości jego chyba najkrótsze opowiadanie pod tytułem: "Stary człowiek przy moście". Wieść głosi, że zostało one podyktowane przez autora do Ameryki drogą telegraficzną.
Stary człowiek przy moście
Stary człowiek w okularach o stalowej oprawie i w bardzo zakurzonym ubraniu siedział przy drodze. Na rzece był most pontonowy, przez który ciągnęły wozy, ciężarówki, sunęli mężczyźni, kobiety i dzieci. Furmanki zaprzęgnięte w muły z trudem wjeżdżały na stromy brzeg, a żołnierze pomagali im podpierając szprychy kół. Ciężarówkom wspinanie się na brzeg szło łatwiej i oddalały się szybko, a chłopi wlekli się mozolnie, po kostki w kurzu. Lecz starzec siedział bez ruchu. Był zbyt zmęczony, aby iść dalej. Moim zadaniem było przekroczenie mostu, zbadanie przyczółka i stwierdzenie, do jakiego miejsca dotarł nieprzyjaciel. Uczyniłem to i powróciłem na drugą stronę rzeki. Było tam teraz znacznie mniej furmanek i bardzo niewielu pieszych, ale starzec wciąż siedział na swoim miejscu.
— Skąd jesteście? — spytałem go.
— Z San Carlos — odpowiedział i uśmiechnął się.
Było to jego rodzinne miasteczko i wymawianie tej nazwy sprawiało mu przyjemność, więc uśmiechnął się.
— Opiekowałem się zwierzętami — dodał.
— O — powiedziałem tylko, niezupełnie rozumiejąc, o co mu chodzi.
— Tak — powiedział. — Pozostałem, by zaopiekować się zwierzętami. Byłem ostatnim człowiekiem, który opuścił San Carlos.
Nie wyglądał na pastucha i spojrzawszy na jego czarne, zakurzone ubranie,
na jego szarą, zakurzoną twarz i okulary w stalowej oprawie, spytałem:
— A co to były za zwierzęta?
— Różne zwierzęta — odpowiedział. — Musiałem je opuścić.
Obserwowałem most i afrykański niemal krajobraz dorzecza delty rzeki Ebro i myślałem o tym, ile czasu minie, zanim zetkniemy się z wrogiem. Nasłuchiwałem pierwszych odgłosów sygnalizujących owo zawsze tajemnicze zjawisko zwane kontaktem z nieprzyjacielem, a starzec wciąż siedział na swoim miejscu.
— Jakie to były zwierzęta? — spytałem.
— Trzy zwierzęta wszystkiego razem — tłumaczył mi. — Dwie kozy i jeden kot, no i jeszcze cztery pary gołębi.
— I musieliście je opuścić? — spytałem.
— Tak. Z powodu artylerii. Kapitan kazał mi iść z powodu artylerii.
— I nie macie żadnej rodziny? — spytałem obserwując drugi brzeg, gdzie ostatnie furmanki pośpiesznie zjeżdżały ze skarpy.
— Nie — odpowiedział. — Tylko te zwierzęta, które wymieniłem. Z kotem, oczywiście, nie ma zmartwienia. Koty same sobie dają radę, ale nie chcę nawet myśleć o tym, co będzie z resztą.
— Jakie macie poglądy polityczne? — spytałem.
— Nie mam żadnych — odpowiedział. — Mam siedemdziesiąt sześć lat. Zrobiłem dwanaście kilometrów i wydaje mi się, że dalej już nie pójdę.
— To nie jest dobre miejsce na postój — powiedziałem. — Jeżeli możecie, to pójdźcie jeszcze szosą do skrzyżowania na Tortosę. Tam są samochody.
— Poczekam Jeszcze chwilę— powiedział — i pójdę. Dokąd jadą te samochody?
— Do Barcelony — powiedziałem.
— Nie znam tam nikogo — odpowiedział — ale dziękuję wam bardzo. Jeszcze raz bardzo dziękuję.
Spojrzał na mnie zmęczonym, beznamiętnym wzrokiem i z wielkiej potrzeby
podzielenia się z kimś swoją troską, powtórzył:
— Kot na pewno da sobie radę. Nie ma się co martwić o kota. Ale tamte.
Jak wam się zdaje, co z nimi będzie?
— Nic, pewnie jakoś przeżyją. .
— Tak myślicie?
— Czemu nie? — powiedziałem patrząc na drugi brzeg, gdzie nie widać już było furmanek.
— Ale co zrobią, jak zacznie strzelać artyleria? Przecież mnie kazali iść z powodu artylerii.
— Czy otworzyliście gołębnik? — spytałem.
— Tak...
— Gołębie odfruną.
— Tak, na pewno. Na pewno odfruną. Ale tamte. Lepiej nie myśleć o tamtych—powiedział.
— Jeżeli odpoczęliście już trochę, to ruszcie w drogę — nalegałem. — Wstańcie teraz i spróbujcie iść.
— Dziękuję — powiedział i wstał, zachwiał się i zaraz siadł z powrotem w przydrożnym kurzu.
— Opiekowałem się zwierzętami — powiedział głucho, ale już nie do mnie. — Opiekowałem się tylko zwierzętami.
Nic nie mogłem dla niego zrobić. Była Niedziela Wielkanocna i faszyści nacierali w kierunku rzeki Ebro. Dzień był szary, chmury wisiały nisko, tak że nie używali samolotów. To i jeszcze fakt, że koty same sobie dają radę, to było wszystko, na co liczyć mógł ten stary człowiek.
Przełożyła Mira Michałowska
[09.02.2022, Toruń]
Gdy przeczytałam w pracy tytuł nowego postu, od razu sięgnęłam po tomik opowiadań i zacznę sobie odświeżać i dzięki za zdjęcie:-)
OdpowiedzUsuńjotka
Opowiadania Hemingwaya są świetne. Polecam "Obóz indiański", choć i pozostałe czyta sie z przyjemnością.
Usuń