I.
Zapamiętał ją jako wysoką, nawet ładną dziewczynę o wielkich błyszczących porterowym blaskiem oczach, z okrągłą buzią. Nie była może nazbyt inteligentna, ale bystra i dająca się lubić, chociaż tak naprawdę to nie znał jej na tyle, aby móc wydawać o niej tak kategoryczne sądy, a zatem i ten o jej inteligencji mógł być fałszywy. Z kimś tam wiązana była przez jakiś czas i zdawało się, że może zamieszkać z nim, tym swoim pierwszym w narożnej kamieniczce miasteczka - przecięcie Narutowicza i Łukasińskiego, na parterze której matka Alicji miała swój prywatny konfekcyjny sklep z odzieżą, głównie damską... ale coś tam im nie wyszło, więc poznała Ryśka i z nim się związała.
Alicja pochodziła z rodziny mieszczańskiej. Adam nie przypuszczał, aby od zawsze mieli z matką (była po rozwodzie z ojcem Alicji) to mieszkanko na pierwszym piętrze nad sklepem. Zdaje się, że zaraz po wojnie dziadkowie Ali wprowadzili się tutaj do mieszkania pozostałego po żydowskiej rodzinie, która jak niemal wszystkie pozostałe zagazowano lub zastrzelono w obozie koncentracyjnym w Chełmnie.
Czekając na Ryszarda, Adam przypominał sobie dawne czasy, wspominał Alę, z którą chodził w ogólniaku do jednej klasy; wspominał też Ryśka, który był jego sąsiadem w fabrycznej miejscowości położonej o trzy kilometry od miasta, a później chodził z nim do tego wspaniałego liceum, z tym że do różnych klas. Cała ta trójka, znaczy się: Ala, Rysiek i Adam była teraz w wieku przedemerytalnym, w ogóle, dzięki Bogu, że przeżyli tyle lat , bo akurat w ich roczniku ostatnio doszło do kilku zgonów. O Ali i Ryśku wiedział tyle, że nie wyjechali z miasteczka i mieszkając tu razem od chwili ślubu, prowadzili sklepik po matce, i solidnie wiązali koniec z końcem, solidnie, lecz bez rewelacji. W tym momencie, odpowiadając niejako na wspomnienie, niewypowiedziany smutek zagościł na twarzy Adama, właśnie z powodu tego, że to przecież on obiecywał sobie solennie nie wyjeżdżać z miasteczka.
- Tu jest moje miejsce - powtarzał z naciskiem, kiedy spotykał się w klubokawiarni i z Ryśkiem, i z pozostałymi najbliższymi kumplami ze szkoły.
- Mam tu coś do zrobienia - tłumaczył innym razem Ryśkowi i jeszcze jednemu koledze z licealnej klasy - Romkowi, kiedy wracali polami, dalszą drogą ze szkoły, a że był to ostatni dzień szkoły w tym tygodniu, to i zakupili sobie w powrotnej drodze do domu jakąś nie bardzo wysublimowaną butelkę wina (może nawet dwie) i raczyli się nie-boskim napojem na znajomej polance nie opodal krzaku dzikiego bzu, przekąszając ten napitek jakimiś ciastkami kupionymi w sklepiku, w którym zwykle kupowali coś do jedzenia, bądź też uzupełniali ucztę resztkami drugiego śniadania niezjedzonego w całości podczas przerw w szkole.
Oczywiście rozprawiali też o wielu sprawach, lecz temat pozostania w mieście, gdzie odbywali naukę, wysuwał się na plan pierwszy. Adam nie pamięta, czy Rysiek i Romek podzielali jego zdanie odnośnie niewyjeżdżania z miasteczka. Ryszard, zdaje się, rozważał karierę żołnierza, a Romek - temu się udało - został tutaj, przy ojcu i matce, nie zawojował świata, ale przynajmniej własnego podwórka nie zdradził. Dla Adama temat zaznaczony powyżej był najważniejszy, jakkolwiek podczas owego powrotu Odyseusza do Itaki, rozmawiali o wielu innych sprawach, szkolnych i pozaszkolnych, związanych z ich przyszłością, lecz również tych codziennych, banalnych i natychmiast usuwalnych z pamięci. W tym czasie nie było miejsca na Alicję i, co w ogóle mogło się wydawać dziwne, nie rozmawiali wtedy wiele o dziewczynach, o koleżankach z klasy, ze szkoły. Zdaje się, że nie nadeszła jeszcze wtedy pora na takie rozmowy lub też pomimo wypijanego alkoholu i zażyłości jaka ich łączyła, byli nazbyt skrępowani tematami związanymi z miłostkami, które w rzeczy samej stanowiły zapewne pokaźną cząstkę ich życia. (cdn.)
[13.02.2022, Toruń]
Młodość ma swoje plany, a życie potem je weryfikuje :-)
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Oj, tak, następuje weryfikacja, i to z różnych powodów, także tych niezależnych od nas.
UsuńPozdrawiam...