ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

13 maja 2015

INNA TRASA

Kolejna trasa przez Alpy. Tym razem spod Saint Etienne pod Turyn w dwa miejsca i z trzeciego powrót w średnie Pireneje do Figeac.
Zostaję uprzedzony przez spedytora, że przed Briancon zeszła lawina i droga jest zablokowana. To całkiem możliwe, że po ostatnich intensywnych deszczach ruszyła ze zbocza jakaś śnieżna, czapa tarasując przejazd. Jeżeli to prawda, to jestem przekonany, że mogło to się wydarzyć w rejonie Villar d’Arene (stąd widać pięknie Mont Blanc), gdzie trasa bieży szerokim łukiem tuż pod granią. Wcześniej jadąc tamtędy, widziałem po prawej, zewnętrznej stronie potężne, kilkumetrowej wysokości zwały śniegu, które dostając deszczowej wilgoci i przy dodatniej temperaturze, mogły się oderwać od skał, do jakich przymarzły zimą.
Wybieram zatem inna ścieżkę, czterdzieści kilometrów dłuższą (nie ryzykuję, bo szkoda by było wracać, do tego nocą), kierując się od Grenoble na Gap. To łatwiejsza i, co ciekawe, ładniejsza krajobrazowo droga, która łączy się z tą zatarasowaną w samym Briancon i dalej do Włoch przez francuskie Montegenevre i włoskie Calvarie.
Gap leży w rozległej, podłużnej kotlinie wciskającej się pomiędzy dwa łańcuchy alpejskich szczytów i w pewnym przybliżeniu to „koryto” ciągnie się niemal do samego Brianson. Gap to ładna, turystyczna miejscowość ze specyficznym mikroklimatem. Tu, w dolinie jest znacznie cieplej niż w wyżej położonych miejscach u podnóża Alp.
Jadąc dalej, urzeka mnie jezioro de Serre-Poncon (pomnóżmy Morskie Oko przez 12) z jego czyściuteńką, modrą wodą. Stan wody w jeziorze jest niski. Widać, że bywały czasy, gdy poziom nurtu podnosił się o 3-4 metry.
W okolicach Savines Le Lac po prawej stronie – wysepka, a na niej kościół, niewielki, w stylu romańskim lub neoromańskim. Oczywiście, aby zwiedzić kościółek albo się w nim pomodlić, szukać trzeba podwodu. A co z kościołem, gdy poziom wody podniesie się o 4 metry? Trudno powiedzieć i łatwo przewidzieć.
Niestety, nie mogę pstryknąć zdjęć jezioru, kościółkowi, jak i też ciekawemu pomnikowi alpinisty, stojącego przy jednej z serpentyn. Powód prozaiczny: bateria postradała życie. Może jeszcze kiedyś los rzuci mnie w te strony, to nadrobię tę zaległość.
I dalej, do Italii. Odkrywam niemal kompletny brak śniegu we francuskim Montegenevre, gdzie przed miesiącem tak pięknie jeżdżono na nartach i zaśnieżone słynne włoskie Sestierre. 
Co na ten przykład można powiedzieć o alpejskich skałach? Rozczarowanie. Nie są piękne. Mają rozliczne, niepiękne barwy: od popielatej, mysiej, grafitowej, ponuro szarej, przez brunatną, asfaltową, aż po czarną. Owszem, tu i ówdzie zaiskrzy wapienna biel w różnych odcieniach, ale tej barwy więcej będzie bardziej na południe, w Alpach, których szczyty dążą ku Nicei i Morzu Śródziemnemu. Tutaj w wysokich Alpach skały maja kolor bardzo brudnych rąk.
Z Italii wracam do Gap tą samą drogą, choć teraz nie skręcam do Grenoble, lecz biorę kurs na Ales i Mende. Pomiędzy tymi dwoma miastami droga bez skrupułów wije się meandrami serpentyn.
A później w chłodne w tę bezchmurną noc Pireneje.
Mniej wysoko, lecz nie mniej pięknie.

(29.04.2015 w Pirenejach)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz