ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

15 maja 2015

KAMPERY ZACZĘŁY WĘDRÓWKĘ

Co roku o tej porze, jak Francja długa i szeroka na drogach zamrowiło się od aut kampingowych i przyczep holowanych przez dzielne mechaniczne rumaki. Zabieliło się, bo plastykowa biel nadwozi tych wakacyjnych wehikułów dominuje. W takim kamperze (czytaj również: przyczepie kampingowej) jest wszystko  czego potrzeba do życia: wygodne łoża, półeczki szafki, lodówka, stoły, stołeczki i telewizja, a przecież i na zewnątrz auta można przytroczyć pojazdy dwukołowe i zdarza się, że za takim pojazdem podąża na przyczepce własna osobówka.
W co czwartej francuskiej wiosce na południe od Paryża są pola kampingowe dla takich aut, specjalne parkingi z dostępem do elektryczności, bieżącej wody, toalet, czasami też do internetu. Nie musi się człek martwić o pokoje, w których przepędzenie nocy z posiłkiem przetrzebi portfele. Zatem nie ma piękniejszego sposobu na spędzenie wakacji nad te kamperowe.
Całkiem sporo Francuzów na wakacyjna eskapadę udaje się w czasie trwania Tour de France. Wtedy jeździ się z etapu na etap, przystaje na poboczu i kibicuje z nadzieją, że może w końcu jakiś rodak wygra wreszcie w tym roku wielką pętlę.
Są i tacy, którym szefostwo firm nie gwarantuje urlopu w lipcowo-sierpniowej wakacyjnej porze. Ci z kolei, najczęściej starsi wiekiem, z odchowanymi już, dorosłymi dziećmi wyjeżdżają na chybił-trafił już w kwietniu, albo też czekają aż do października. Ci są najwytrwalsi. Żaden rodzaj pogody im nie doskwiera. Z uśmiechem pokonują w deszczu setki kilometrów, przystając na parkingach przy stacjach paliwowych. Tam jedzą, korzystają z toalety, prostują kości, wyprowadzają na spacer pieski, a czasami nocują, ufni, że kolejny dzień nie będzie następnym apokaliptycznym dniem potopu i ruszają rankiem w dalszą podróż w strugach deszczu, prowadząc ciekawe konwersacje.

- Powiedz mi, Jean, czy my naprawdę jedziemy we właściwym kierunku?
- Oczywiście, Matyldo. Cały miesiąc spędziłem nad opracowaniem trasy. Dlaczego pytasz?
- Widzisz, Jean, mnie wakacje zawsze kojarzyły się z ciepłem, słoneczną pogodą, takie tam, wiesz…
- To logiczne, Matyldo, nie tylko tobie wakacje kojarzą się z czymś podobnym.
- To dlaczego im dłużej jedziemy, im bliżej jesteśmy celu podróży, tym bardziej pada? Sprawdzałeś prognozę pogody?
- Kochanie, w maju pogoda zawsze jest świetna. Pamiętasz tę pogodę sprzed czterdziestu lat, kiedyśmy się pobierali? Była wprost cudowna. Ciepło jak w lecie.
- Ależ, Jean, to było strasznie dawno temu. Trzeba było sprawdzić.
- Oj, oglądałem w telewizji: przejściowo zachmurzone niebo, przelotne opady i rozpogodzenia.
- Jean, przecież od czterech dni leje non stop. Zaczęło padać na dzień przed wyjazdem. Może wtedy trzeba się było rozmyśleć.
- Matyldo, przecież wiesz, jak u mnie z urlopem. Wybrałem maj, bo w lipcu Patrick i Joanna podrzuciliby nam wnuków, a co to za wypoczynek z takimi rozpuszczonymi bachorami.
- Jean, ja cię bardzo proszę, nie wyrażaj się.
- Ale to prawda, Matyldo. Tobie łatwo mówić, ale czy pamiętasz jak dwa lata temu przez całe trzy tygodnie służyłem naszym kochanym wnukom za wierzchowca?
- Kochanie, chłopcy zmądrzeli przez ten czas, wydorośleli, a jak wyrośli…
- Właśnie, Matyldo, wyrośli. Wolałbym, aby nie przypomnieli sobie o tamtej zabawie akurat teraz.
- Jean, przecież nie ma ich z nami, więc o czy my mówimy. Jak miło będzie spędzić czterdziestą rocznicę ślubu we dwoje.
- Moja jak zawsze romantyczna Matylda.
- Wiesz, Jean, miałabym ochotę na przejażdżkę rowerową zanim jeszcze dojedziemy do celu. Przypominam ci, że pierwszy raz spotkaliśmy się na trasie rowerowej pod Grenoble. Tylko niech przestanie padać.
- Matyldo, przecież nie wzięliśmy z sobą rowerów. Miałaś je opatulić folią, zanim przytroczę je do auta, zrobiłaś to?
- Miałam to zrobić, ale tak strasznie lało i przez chwilę pomyślałam sobie, że tak czy owak pordzewieją.
- Matyldo, te nasze nowoczesne rowery nie rdzewieją. To plastyk, duraluminium, jakieś nierdzewne stopy.
- Ech, myślałam, że sprawdzisz, Jean. To ja po to nie zabrałam telewizora, aby mieć więcej czasu na rowerowe przejażdżki…
- Nie wzięłaś telewizora, Matyldo?
- Jean, przecież mamy wakacje. W dodatku to nasza rocznica. Czterdzieści lat temu miałeś co innego w głowie niż telewizja.
- Byłaś wtedy… byliśmy młodsi, Matyldo.
- No wiesz, Jean, jak możesz tak mówić. O, popatrz, dwa kampery jadą z przeciwka. Gdzie oni jadą? Czy nie widzą, że w naszych stronach leje. Doprawdy, trzeba nie mieć wyobraźni, aby poruszać się w takim deszczu.
- No i nie obejrzę meczu Paris Saint Germain, a to końcówka sezonu. Ale niewypał.
- Nie nudź, Jean. Ja też nie obejrzę pani Le Pen, a imponuje mi ta kobieta.
- Nie wiem, czym może ci imponować ta zręczna intrygantka i populistka.
- Jean, nie wyrażaj się w ten sposób o kobiecie, której nie rozumiesz.
- A niby co, Matyldo, ma mnie w niej urzekać?
- A choćby sposób w jaki mówi i.. jak się ubiera. Poprosiłam Paulinę, aby kupiła mi taki długi sweterek samodziałowy i granatowe spodnium, dokładnie takie samo, w jakim widziałam panią Marię Le Pen. To prezent rocznicowy dla mnie od naszej córki.
- Mnie kupiła ten drogi zegarek, który mogę sobie nosić w wewnętrznej kieszeni kamizelki. Nie widziałem cię w tych nowych ciuchach od Pauliny.
- Nic straconego, Jean. Zobaczysz mnie w nich jak dojedziemy i jak się rozpogodzi. Są równiutko złożone w czerwonym neseserku.
- Matyldo, chyba nie masz na myśli tej czerwonej walizeczki, którą przed wyjazdem ostatni raz widziałem w szafie?
- I ona też nie zabrana?
- Matyldo, nigdy jej nie brałaś w podróż. Mówiłaś o niej, że jest pretensjonalna, choć zawsze mnie to bolało, bo w końcu ja ci ja kupiłem.
- A ja pomyślałam sobie, że tym razem zrobię ci przyjemność zabierając ja z sobą, bo jest właśnie od ciebie i w dodatku umieściłam w niej prezenty od Pauliny. Ech, Jean, nie dość, że leje jak z cebra, musimy znosić kolejne rozczarowania.
- Nic już na to nie poradzimy, Matyldo. To jakiś potężny, dokuczliwy niż. Jedyna nadzieja w tym, że podczas deszczu lepiej biorą ryby.
- Ciekawe, Jean, jak ty sobie wyobrażasz łowienie ryb mopem?
- Nabijasz się ze mnie Matyldo.
- Ależ skąd. Zapomniałam ci powiedzieć, że kiedy lakierowałeś wędkę i wystawiłeś ją do komórki, aby wyschła, zapakowałam do pokrowca nowiusieńki mop z długim uchwytem. Myślałam, że pokrowiec nie będzie ci potrzebny, bo pozostawiłeś wędkę w komórce, obok tych starych, no wiesz, tych, których dawno już nie używasz.
- A ja biorąc do ręki pokrowiec z czymś twardym i podłużnym w środku, sądziłem, że to moje wędzisko.
- Biedny, Jean. Przepraszam.
- Matyldo, przystaniemy na tym parkingu przy stacji. Strasznie zgłodniałem, a podejrzewam, że o kanapkach też zapomnieliśmy.
- Nic podobnego, Jean. Mam tu z sobą z pasztetem, takie jakie lubisz. Zresztą, jak tu wysiąść z auta, kiedy cały czas leje.

(03.05.2015 w Normandii)

4 komentarze:

  1. Włóczęga camperem po Europie była zawsze moim niespełnionym dotąd marzeniem. Bo taką z przyczepą campingową już zaliczyłam, to średnia frajda. Po prostu camper przy zestawie samochód+przyczepa to tak jak mercedes przy 126p.
    A powiadanie super. No po prostu samo życie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, Anabell, te dzisiejsze przyczepy są naprawdę wielkie i komfortowe i w porównaniu z kamperem mają te przewagę, że można ją pozostawić na kempingu, a samochodem udać się gdzieś, gdzie kamperem trudniej wjechać, ale rozumiem cię - kamperowe wakacje to frajda. Mnie od zawsze fascynowały wakacje w podróży od miejsca do miejsca, także po krajowych trasach... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Już dawno tak się nie uśmiałam. Humor przedni. A z kamperami można wygodniej podróżować. I więcej miejsc i krajów zwiedzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy to pisałem, piąty dzień pod rząd lało jak z cebra, więc nie dało się inaczej jak z humorem :-)

      Usuń