A kiedy piąty dzień z rzędu pod rząd i znów od nowa deszczy, kiedy się Boga nie boi i deszczy znów, a w kraju, słyszę, pogoda, to wysycha cierpliwość jak studnia bez dna, i wtedy Jonasza Kofty wierszyk kroplami uderza o bruk, o asfalt, o szybę auta, o zapłakany autobus, a trzeba na pociechę wiedzieć, że „autobusy zapłakane deszczem mają takie sympatyczne pyski”*
„Autobusy zapłakane deszczem
Wożą ludzi od siebie do siebie
Po błyszczącym mokrym asfalcie
Jak po czarnym gwiaździstym niebie
Od tygodnia leje w tym mieście
Ścieka wilgoć po sercu i palcie
Z autobusu spłakanego deszczem
Liczę gwiazdy na mokrym asfalcie”*
(*fragment wiersza/piosenki Jonasza Kofty „Autobusy zapłakane deszczem”)
(04,05.2015 - w Normandii, gdzieżby indziej)
(04,05.2015 - w Normandii, gdzieżby indziej)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz