ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

18 maja 2015

WYBORCZO

Od pewnego czasu nie biorę udziału we wszelkich wyborach, zdegustowany brakiem klasy polityków ze wszystkich opcji udzielających się parlamentarnie i medialnie. Według mnie obecnie prowadzona polityka, czy to z ław rządowych, parlamentarnych czy opozycyjnych jest w gruncie rzeczy niczym innym jak dążeniem do zdobycia lub zachowania władzy, która w sposób bezpośredni prowadzi do powiększenia stanu posiadania tych, którzy w polityce brylują, ich rodzin, „ciotków”, pociotków, kumpli i znajomych, co musi zniechęcać.
Nie wrzucam kartki do urny wyborczej również z tego powodu, że w ostatnim okresie czasu rzeczywisty wybór zwężony jest do oddania głosu na dwie, zaciekle zwalczające się partie, które w swym zacietrzewieniu przypominają sobie o społeczeństwie w czasie kampanii wyborczej, po czy realizują swoje partykularne interesy partyjne.
Nie głosuję, bo nie znoszę chamstwa i obłudy, a tego od polityków można się nauczyć najszybciej i dopóki wśród potencjalnych kandydatów na posłów i senatorów znajdować się będą tacy ludzie jak Niesiołowski, Szenfeld, Kopacz, Palikot, Macierewicz, Pawłowicz, Balcerowicz, Cimoszewicz i wielu, wielu innych, będę korzystał ze swojego prawa nieuczestniczenia w cyrku jaki proponują.
Nie oddaję swego głosu, bo nigdy nie można mieć pewności, czy kandydat na parlamentarzystę lub radnego nie uczyni nagłej wolty, koniunkturalnie zmieniając swoje poglądy, aby dołączyć się do ugrupowania, które oferuje lepsze warunki i możliwości pełnienia dobrze opłacanej funkcji publicznej.
Nie chodzę na wybory, bo nie interesuje mnie głosowanie przeciw jakiemuś kandydatowi, czyli wybór mniejszego zła. Uczestnictwo w wyborach z taka motywacją pozbawiłoby mnie elementarnej uczciwości w stosunku do siebie. 
Moje poglądy są lewicowe, a więc trudno wymagać abym oddawał z przekonaniem swój głos na kandydatów, których światopogląd jest odmienny, a tak się złożyło, że obecnie nie ma na listach wyborczych klasycznych kandydatów lewicowych, a ci, którzy nazywają się lewicą, są nią w wyborczych hasłach na czas trwania kampanii.
Nie głosuję, bo moje poglądy w kwestii polityki zagranicznej znakomicie różnią się od poglądów zdecydowanej większości polityków bez podziału na orientacje i wyznawane ideologie.
Nie głosuję, albowiem mój głos może się w pewnych okolicznościach przydać kandydatowi, przy którego nazwisku postawię krzyżyk, natomiast nie ma on absolutnie żadnego wpływu na moje osobiste życie, na pracę, na to, czy będę lepszy dostęp do służby zdrowia, słowem na to, czy subiektywnie będę szczęśliwszy.
Wszystko to, co napisałem powyżej, sprowadza się do dwóch stwierdzeń:
a) tak naprawdę to zgodnie z własnym sumieniem nie mam na kogo głosować,
b) jestem do bólu antysystemowy.
Nie brałem udziału w pierwszej turze wyborów prezydenckich (choć miałem ku temu sposobność) i w drugiej turze też nie zagłosuję (tym razem będę fizycznie nieobecny w kraju).
Zapewne gdybym sprzeniewierzył się własnym poglądom i zapadł na amnezję jeśli chodzi o te wszystkie wymienione przyczyny, dla których nie głosuję, oddałbym głos na pana Kukiza, którego poglądów w całości nie podzielam, lecz stał się on dla mnie symbolem walki z systemem, który, najkrócej mówiąc, nie szanuje ludzi. Nie wiem, jakie polityczne losy spotkają tego kandydata na prezydenta RP i czy zdoła swój własny, indywidualny, wyborczy sukces przekształcić w sukces zbiorowy, ale życzę mu powodzenia, choć, jak powiedziałem wcześniej, nie podzielam w całości jego poglądów. Jest jednak nadzieja, że może partia, którą stworzy, utrze nosa niechcianym przeze mnie elitom, które zwykłego człowieka mają za nic, a który jest im potrzebny w momencie oddawania na nie głosu.
Niechodzenie na wybory ma też swoje ujemne konsekwencje. Oczywiście aż prosi się o postawienie mi zarzutu, że nie głosując, pozwalam innym, aby dokonali wyboru za mnie. Rzeczywiście tak jest, ale przeżyję ten zarzut, gdyż nic to w porównaniu z utratą uczciwości względem siebie, która wystąpiłaby, gdybym brał udział w wyborach tylko po to, aby na kogoś zagłosować, bo taki jest mój obywatelski obowiązek. 
Ostatni tydzień następujący po pierwszej turze wyborów prezydenckich aż nadto utwierdził mnie w przekonaniu, że jednak racja jest po mojej stronie. Zaskakująca wolta w wykonaniu prezydenta Komorowskiemu po pokazaniu mu w pierwszej turze głosowania figi przez elektorat Dudy i Kukiza, każe mi się pochylić nad tym nieszczęśnikiem, który w dzień po porażce nagle przypomniał sobie, że warto ludzi słuchać, bo urząd prezydencki to nade wszystko służba społeczeństwu. Już przez ten oportunizm i koniunkturalizm pan prezydent Komorowski nie zasługuje na to, by zachować swoje stanowisku na kolejne pięć lat. Czy Duda na nie zasługuje? Nie wiem. Ta postać również nie jest z mojej bajki. Jedno jest pewne – od jesieni szykują się zmiany i tylko Bóg jeden wie czy na lepsze. 

2 komentarze:

  1. Jest wiele gorzkiej prawdy w tej wypowiedzi. Mnie najbardziej smuci fakt, że nie mamy możliwości wyboru kandydatów, a partie wybierają miernych i spolegliwych.
    W końcu sama się zdenerwowałam i napisałam post "Do młodych, zdolnych". Szkoda mi przyszłych pokoleń.

    OdpowiedzUsuń
  2. ... nic dodać, nic ująć... przerażeniem napawa mnie ta agresja, obłuda i przypominanie sobie o ludziach tuż przed końcem kampanii - to nie moja Polska

    OdpowiedzUsuń