To nie sen.
Jestem mnichem zakonu kontemplacyjnego. Moje życie przebiega według ściśle określonych reguł. Śpię niewiele, jem jedynie tyle, aby nasycić pierwszy głód, piję z umiarem wino, natomiast większość czasu poświęcam modlitwom, śpiewom, przepisywaniu manuskryptów oraz fizycznej pracy w sadzie, ogrodzie i przy krowach.
Śpiewam głośno, a odpowiadające moim pieśniom echo powoduje, że mój śpiew staje się polifoniczny. Modlę się i przepisuję manuskrypty milcząc, i wtedy sam słyszę swoje myśli. Pozostałe prace wykonuję wspólnie z przydzielonymi mi braciszkami i wtedy rozmawiamy z sobą, choć nasze rozmowy dotyczą z reguły wykonywanej przez nas pracy. Nie rozmawiamy o Bogu, naturze, o naszych odczuciach i upodobaniach. Porozumiewamy się wtedy z sobą za pomocą uśmiechu, bo nie ma nic piękniejszego niż wymiana spojrzeń, które rozświetla blask radości.
I tak, dzień za dniem, noc z nocą mijają w szczęściu, jakiego nie masz poza murami klasztoru.
Tak bardzo chce mi się żyć.
(23.04.2015)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz