CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

26 maja 2015

Upadek Indii

W tych czasach miewało się pomysły, a ten wtargnął przypadkowo. Artystka – fotograficzka … oj wolałbym… artysta – fotografik – ona. Poznałem, jak to bywa w dzisiejszych, przepięknych czasach samotności poprzez wirtualną sieć pajęczą… prawdziwe zdjęcia Azji, głównie Indii. I tak, słowo do słowa, zdjęcie do zdjęcia. 
A było to w niecały rok po plenerze, więc, sobie myślę, może tak spróbować czego innego tym razem. Jest kwiecień i do września pozostało jeszcze sporo czasu. W lipcu przyjmuję wprawdzie grupę młodzieży z Szampanii, ale to tylko na dwa tygodnie, więc zdążymy z ….wystawą. Tak, będzie to wystawa. 
Ale skoro wystawa, to bezwzględnie muszę się skontaktować z przyjacielem – etnografem, który onego czasu dyryguje miejskim muzeum. Przy pomocy jego sprzętu można dokonać powiększenia zdjęć do rozmiaru, dajmy na to, 60x40. Wprawdzie fotograficzka (niech już będzie fotograficzka) obiecuje przygotować kilka powiększonych we własnym zakresie, ale w końcu to ona dostarcza część nieźle „obrobionych” materiałów, więc my musimy też dać coś z siebie, zwłaszcza że, jak planujemy, wystawę przeniesie się ze szkoły do muzeum od października. 
Oczywiście pomyślałem też o udźwiękowionej prezentacji, bo przecież nie da się całej setki zdjęć wydrukować.
Przyjaciel z kolei myśli nad wypożyczeniem od znajomego etnografa z Łodzi rozmaitych drobiazgów związanych z kulturą i religią hinduską, w tym stroje ślubne, rzeźby, drobne posążki, biżuteria i obrazy. 
Akurat w tym samym czasie uczestniczę w wirtualnym projekcie, w którym biorą udział szkoły z Europy Zachodniej plus włączone przeze mnie średnie uczelnie z Rosji, Białorusi i Indii. W czasie, gdy z przyjacielem precyzujemy nasze marzenia, przychodzi paczka z Indii właśnie, a w niej rysunki, plakaty, zdjęcia wykonane przez młodych ludzi z Kalkuty. 
Pierwsze materiały fotograficzne z prawem do rozpowszechniania odbieram na początku maja. Czekam akurat na zestawy maturalne, kiedy pod szkołę przyjeżdża znajoma.
Wszystko zdaje się rozwijać we właściwym kierunku. Pozostaje powiadomienie indyjskiej ambasady – może ktoś da się zaprosić. Pierwszy wykonany telefon nie zniechęca nas – przeciwnie – mobilizuje.
I wtedy prawa nerka odmawia posłuszeństwa, a badanie usg daje nikłe szanse na jej uratowanie. Zaraz po zakończeniu roku szkolnego udaję się do szpitala. Usunięcie nerki to nie problem. Znacznie szybciej dochodzi się do stanu używalności. Zaraz po wyjściu ze szpitala trochę ryzykuję i zajmuję się gośćmi z Francji, nie zważając na to, że wypadałoby trochę poleżeć, a przynajmniej wykorzystać urlop.
Przed wakacjami skasowano z kolei mojego przyjaciela. Przestał być dyrektorem muzeum, bo zmieniła koalicja w mieście i trzeba było zrealizować jeden z punktów porozumienia. Szlag trafił więc nasz pomysł i jego, a i po moim zdrowiu się prześliznął. Projekt upadł, ja zostałem. W końcu, w trakcie roku szkolnego poszedłem na tygodniowe zwolnienie, przede wszystkim, aby odpocząć.
W rozmowie z fotograficzką usłyszałem, że jestem symulancikiem. Odesłałem zdjęcia i nigdy już nie wróciłem do pomysłu wystawy.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz