CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

08 stycznia 2017

PRYWATNIE I POLITYCZNIE

1. 
Skończyłem wreszcie to zmaganie z "Jak było naprawdę", ale oczywiście  przed kolejnym wyjazdem nie będę miał czasu na korektę, podobnie zresztą z tymi dwoma opowiadaniami, których nie dokończyłem i wałęsają się w moim dyżurnym kajecie, a że nie mam na nie czasu to z tego powodu, że zająłem się "Dnem" (tytuł oczywiście do zmiany), bo w końcu muszę wreszcie napisać coś dłuższego z wszystkimi tego konsekwencjami. A zanosi się na to, że nie będę miał samochodowej ładowarki do laptopa i znów trzeba będzie pisać w kajecie, co znacznie wydłuży czas do ewentualnej publikacji.
2. 
Mniejsza z tym. Napiszę - dobrze, nie napiszę - świat się nie zawali, byleby tylko trochę się ociepliło, bo z punktu widzenia kierującego takie mrozy nie są mile widziane, a że mogę nie mieć kontaktu ze światem przez internet podczas podróży, to może i lepiej, bo przynajmniej nie będę sie tak denerwował jak teraz, słuchając i patrząc, co w tej mojej ojczyźnie ukochanej się dzieje.
3.
Widocznie nie może być inaczej. Jeszcze podczas ostatniej podróży, przed świętami, słuchałem radia i, choć mój niemiecki jest kiepski, wiadomości z polskiego parlamentu były europejskim newsem przez kilka przynajmniej dni. Potem przeczytałem, że dzieją się rzeczy straszne, demokracja w rozsypce (jakby była :-) ), no i ten protest okupacyjny. Bardzo poważna sprawa, myślę sobie, no i oglądam te selfie-focie, te kupleciki pani Muchy, tego pana Petru, co sobie po prostu nie wyobraża, jak można brać urlop, gdy ojczyzna w tak głębokiej potrzebie. No i po tej pani Muchy kołysance następuje kolejny akt, którego preludium stanowi zdjęcie pana Petru z sympatyczną, nowoczesną panią, porobione w samolocie relacji Warszawa - Lizbona chyba. Scenka na tej foci raczej familiarno-romantyczna i trochę zdziwiłem się zastępczyni pana Pana Petru o takim trudnym do wymówienia nazwisku opowiedziała obywatelstwu, że a jakże, portugalska podróż wodza była wcześniej zaplanowana i ma charakter jak najbardziej służbowo-partyjny. Pan Petru powróciwszy z sylwestrowej zabawy, którą spędził tanecznie z nowoczesną koleżanką zdementował pogłoski o służbowym wyjeździe ze swoja damą, przychylając się do podejrzeń, że chyba mieliśmy do czynienia z wyjazdem prywatnym. Jakie na ten temat posiada osobista małżonka pana Petru, tego nie wiem, ale w nowoczesnym małżeństwie podróż taka jest jak najbardziej do pomyślenia, zwłaszcza że pan Petru odwiedzał "selfujących" parlamentarzystów w Wigilię, więc spełnił już swój obowiązek ratowania ojczyzny przed zakusami wiadomych sił.
A tu znowu dowiadujemy się, że biedny miś Kijowski, co to nie ma na wypłatę alimentów, powystawiał sobie faktury za obsługę internetów i sprawa się rypła, bo wyszło na to, że pieniąchy za kodowanie to on jednak bierze, a mówił, że nie bierze, choć na tę chwilę to w ogóle tyle wiadomo, że jakaś firma biednego misia pieniądze jakieś dostawała, ale on sam ich nie widział, bo kasjerem nie jest. W tej sprawie to nawet sam były prezydent z Gdańska wypowiedział na temat biednego misia tymi słowy : "Atak na Pana Kijowskiego jest niemądry i nieuczciwy bez znajomości spraw i rzeczy. Nie da się zaczynać podobnej działalności w podobnej sytuacji od intercyzy. Na początku każdy oddany działacz stawia wszystko w tym cały swój prywatny majątek. Uporządkowanie i rozdział następuje później. Nie znam nikogo w Polsce i na świecie, kto by inaczej zaczynał i postępował". Myślę sobie, że pewnie pan L.W. w świecie bywały, ma znajomość tych "spraw i rzeczy" i świetniej ode mnie orientuje się w tym, jak się kogel mogel kręci, co jednak mnie do uczciwości biednego misia nie przekonuje.
Ale, gwoli równowagi, która winna istnieć we wszechświecie, bardzo się ucieszyłem, że pan Bartek Miśkiewicz w dalszym ciągu posługę swą wykonuje, bo przecież wiadomo, że wykształcenie jest rzeczą nabytą, a najbardziej liczy się uczciwość, spolegliwość i patriotyzm, a tych cech pan Bartek ma aż w nadmiarze. I tak sobie myślę, że może pan Macierewicz zachce kiedyś i na mnie spojrzeć okiem przychylnym, albowiem swego czasu też byłem harcerzem.
W ramach bezwizowego ruchu transkontynentalnego będziemy już niedługo gościć na naszej ziemi amerykańskich turystów w mundurach, co się bardzo chwali, zwłaszcza  po ostatnich rewelacjach Johna Kerrego, który przyznaje, że administracja Obamy aby pozbyć się Baszszar al-Asada wspierała finansowo ISIS., Taki sojusznik jest nam po prostu niezbędny :-) .
Broń Boże, abym miał wymienionym w tekście postaciom, np. panu Petru , pani Musze czy też tym nowoczesnym paniom (zwłaszcza tej, która tak przepięknie rozminęła się z prawdą na temat powodów zagranicznej podróży swego szefa) cokolwiek do zarzucenia.
Pan Petru jest przecie przystojnym facetem i na amanta się nadaje, a że tyle ma spraw na swojej głowie, to i nie dziwota, że od czasu do czasu słowem byle jakim chlapnie.
Pani Mucha natomiast nie dość, że przystojną jest kobietą, to i przemiło śpiewa, wierszyki składnie rymuje, po aktorsku je deklamuje. 
A pani Katarzyna Lubnauer z miasta Łodzi, znaczy się ziomalka, rozmijając się z prawdą, czyni to tak uroczo, że ręce opadają.
Tylko mam pewne zastrzeżenia do tej pani z obrazka w samolocie... o to, że trójkę swoich pociech do Portugalii nie zabrała.
Nic a nic do zarzucenia nie mam panu KOD - Kijowskiemu, albowiem samo spojrzenie na biednego misia serdeczny żal i współczucie z serca łzy wyciska.
Podobnież obstaję za panem Mśkiewiczem, specjalistą od gwiezdnych wojen.
Panu Macierewiczowi też przyklasnę, w nadziei zatrudnienia mnie w terytorialnych służbach zbrojnych - może przydam się jako mięsko armatnie do haubic.
Natomiast wiele do zarzucenia mam swoim rodakom, którzy miast kierować się w swych egzystencjach rozumem, zakochani w swoich ideologiach, księciach, męczennikach, nie dostrzegają tego, że owi wybrańcy robią tenże elektorat (was, moi kochani) w (chciałem w tym miejscu napisać "konia", ale ubliżyłbym temu pięknemu stworzeniu, przeto pozostawię w tym miejscu wypowiedzi  wielokropek, suponując, że znajdziecie odpowiednie, a niezbyt przystojne do zakończenia tej wypowiedzi słowo).....
No cóż, moja teoria jest taka, że nawet jeśli jesteśmy wielkimi przyjaciółmi pewnej ideologii, doktryny, poglądu, zapatrywania, za które to materie jesteśmy gotowi zacne swoje głowy katowi na pieniek pod topór położyć, to jeśli nasi mistrzowie od tychże ideologii, doktryn, poglądów i zapatrywań czynią głupstwa nad głupstwami, to winniśmy ich w te pędy rozgonić, nie czekając na to, aż nasi antagoniści się za to zabiorą... 
A zatem - klapki z oczu! 

[08.01.2017, Dobrzelin]


6 komentarzy:

  1. Chyba jako naród mamy wyjątkowego pecha. Bo i opozycję mamy do .... /nie powiem do czego/.
    Albo rzeczywiście tacy beznadziejni jesteśmy. Także jako wyborcy...
    Już sama nie wiem co mam napisać.
    Ja sama do wyborów wszelakich już od paru lat nie chodzę. No ale gdybym chodziła to i tak niczego by to przecież nie zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako w polityce, tak i w pracy, coraz więcej osób o emeryturach rozmyśla, bo kasa mniejsza, ale spokój święty, a ten bezcenny.
    Te wszystkie zjawiska absurdalne to my chyba przeznaczone jako naród mamy. Wybierać nie ma kogo, co opcja to gorsza. Wygląda, że najlepiej rozpędzić towarzystwo i wszystko zaorać, tylko co potem? Od nowa to samo?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wychodzą (i dobrze) na jaw brudy i knowania.
    I tu szok! Bo miały być autorytety a tu kicha...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak sobie myślę, że podpisałabym się pod tymi słowami.Wciąż nie mogę zrozumieć, jak tym narodem łatwo manipulować.Po-PIS, PIS-PO i znów odwrotnie. Innych nie ma, a przynajmniej nie widać, więc i zmian nie będzie. Smutne.
    Zasyłam serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  5. Natury ludzkiej żadna ideologia widać nie jest w stanie zmienić...

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiem w tym miejscu wszystkim komentatorkom... zdaje się, że nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien akceptować przynajmniej tych dwu zachowań (Petru i Kijowski), ale czy tylko nie powinniśmy ich akceptować? Jak walczyć z tą gangreną?
    Warunek zasadniczy: politycy, wyborcy, dziennikarze, wszyscy obserwatorzy polityczni umawiają się co do jednego... nie ma PIS, KUKIZA, NOWOCZESNEJ, PO, PSL, jakiejkolwiek innej partii, jest natomiast wspólne przekonanie, że takie, jak przedstawiono ostatnio postawy podlegają społecznemu potępieniu, choćby poprzez OSTRACYZM, tzn. osoby rażąco przekraczający obowiązujące normy społeczne (mam na myśli kwestie związane z moralnością, bo w przypadku poważniejszych nadużyć sprawą powinien się zająć prokurator) powinny być wykluczane z przestrzeni publicznej - stała nieobecność w mediach, utrata społecznego czy partyjnego mandatu do pełnienia jakichkolwiek funkcji społecznych czy partyjnych, itp. Rzecz jasna trudno będzie o consensus w tej sprawie, bo prawdę mówiąc każde środowisko polityczne ma coś za uszami, lecz odmowa zgody na to porozumienie powinna dać wiele do myślenia elektoratowi. A teraz sprowadźmy problem do konkretnego zachowania: Katarzyna Anna Lubnauer, pracownik Uniwersytetu Łódzkiego, Wydziału Matematyki, w stopniu doktora, działaczka Unii Demokratycznej, Unii Wolności, Partii Demokratycznej - demokraci.pl, a obecnie Nowoczesnej, obecna parlamentarzystka, wcześniej radna miejska w Łodzi, dopuściła się przed telewizyjnymi kamerami kłamstwa dotyczącego rzekomej partyjnej, zaplanowanej wcześniej sylwestrowej podróży jej szefa, przewodniczącego Nowoczesnej - pana Petru oraz pani Joanna Schmidt - wiceprzewodniczącej tej partii. Celem pani Katarzyny Anny Lubnauer było świadome wprowadzanie w błąd opinii publicznej odnośnie rzeczywistego celu wizyty w Portugalii w/w polityków.
    Znęcam się nad panią posłanką? Robię widły z igły? Nie sądzę. A może najwyższa pora wybrać prawdę i powagę, a odrzucić kłamstwo, hipokryzję i obłudę.
    Swoją drogą, nie wyobrażam sobie siebie na miejscu pani doktor... kolokwialnie mówiąc, zapadłbym się na jej miejscu pod ziemię... ale powiem też jeszcze coś innego... nie wyobrażam sobie rzetelnej prasy, radia i telewizji, które zaprosiłyby do siebie panią Lubnauer do zabrania głosu w jakiejkolwiek społeczno-politycznej sprawie, gdyż świadczyłoby to o jednym... o świadomym przyzwoleniu na mówienie kłamstw. Tyle w tej kwestii... i wcale nie uważam, że kwestia wiarygodności polityków nie jest możliwa do sprawdzenia i rozwiązania... wystarczy odrobina dobrej woli.

    OdpowiedzUsuń