CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

17 listopada 2020

DNIE I NOCE DO INNYCH NIEPODOBNE (2)

 2.

Nie jest pani ciekawa, co miałem na myśli mówiąc, że nam, Weronice i mnie się uda? Rozumiem, że nie zareagowała pani przez delikatność. Swoją drogą wcale nie byłem tego pewien, że nam się uda. Nigdy nie można mieć pewności, to w końcu natura, a jeśli nawet z naturą wszystko w porządku, to wtedy do głosu może dojść stres, oj tak, stres, to co człowiekowi siedzi w głowie ma kolosalne znaczenie. Ale akurat wtedy nie myślałem o tym, bo wszyscy w pensjonacie jak jeden mąż myśleliśmy o tych, którzy nie dojechali, a doba noclegowa zaczyna się przecież o jedenastej przed południem, a tu szesnasta się zbliża. Pokojówka, drobna figlarna i niezwykle sprawna w ruchach szatynka z chusteczką na głowie, wiedząca o pensjonacie i jego gościach nie mniej od właścicieli, powiedziała mi, że miało przyjechać małżeństwo z trojgiem dzieci oraz nazajutrz dwie pary, które już nie pierwszy raz tutaj gościły, więcej – przyjeżdżały do pensjonatu razem tego samego dnia i tego samego dnia odjeżdżały.

Wszyscy zamieniliśmy się w jedno wielkie czekanie; nawet Weronika, która sobie zasnęła, a ja stałem przy oknie, a potem dosunąłem pod sam parapet krzesło, przyniosłem z biblioteczki książkę i zacząłem czytać na siedząco, bo jakże inaczej. A czytałem „Zamek” Kafki, bo wie pani, że ja lubię dopasowywać scenerię czytania do tego, co się dzieje w książce, a więc jest ten śnieg, jest ta podróż mierniczego i oberża, którą w rzeczywistości mojej jest ten pensjonat. Ściemniło się już bardzo, pojedyncza latarnia oświetlała wejściową, oficjalną fasadę bryły pensjonatu i drogę prowadzącą do niego, odśnieżoną, ale przysypywaną lekkimi okruchami zmrożonej do białości wody. Co jakiś czas podnosiłem oczy od Kafki i zerkałem w szklistą, pobieloną śniegiem i światłem latarni przestrzeń. I nagle…

- Zaledwie dwie kreski ponad normalną temperaturę człowieka – oznajmiła. - Ciśnienie w normie z lekką depresją – tak się wyraziła.

Zastanawiałem się jaki jest sens badania ciśnienia i temperatury ludziom leżącym w śpiączce, ale ja się na medycynie kompletnie nie wyznaję, więc skoro się bada, to pewnie tak trzeba.

Brak zaciekawienia z pani strony opowieścią? Pewnie pani myśli, że ja nie kontaktuję, nie widzę i nie słyszę pani, nie odczuwam dotyku pani dłoni. Wielkie niezrozumienie. Wielkie.

Widzę sporą grupę dzieciaków wyłaniających się z półmroku łąki otaczającej pensjonat. Dziesięć, piętnaście mikrych postaci opatulonych w ciepłe paltociki, w wełniane czapeczki krasnoludków na głowie, w piąsteczki rękawiczek. I jest pośród nich kobieta, opiekunka, wyższa, choć obiektywnie niewysoka, zgarniająca dziecięcą szarańczę jak gęś swoje potomstwo pod czułe i ciepłe skrzydła pierza. Odkładam więc książkę i zbiegam na dół, nie budząc Weroniki. Dobrze pani myśli, chcę powiadomić gospodarzy o przybyciu niespodziewanych gości. Ale oni wraz z odźwiernym i pokojówką stoją już na holu przy wejściu, ktoś tam otwiera drzwi i po schodkach, potem po gumowym dywaniku, wtaczają się dzieciaczki, wpełzają jak gąski, nóżka za nóżką, główka za główką, szaliczek i czapeczka za szaliczkiem. Kłaniają się, otrzepują buciki ze śnieżnego szronu, przytupują, ściągają z główek czapeczki, a ciepła para z ich czółek, z krzewin pomiętych włosów, z dłoni pozbawianych rękawiczek wznieca w holu subtelną mgłę.

- Przyszliśmy z sierocińca – odezwała się opiekunka. - Możemy tu zostać na noc?

Odliczyliśmy się tam na dole my wszyscy z wyjątkiem Weroniki, która spała w pokoju na górze i o której zdrowie po wcześniejszej przechadzce tak się bałem. Wyglądaliśmy na tym holu tak, jakbyśmy oczekiwali na rodziny i znajomych w hali przylotów na lotnisku – zjawiają się nagle i my wyszukujemy tych swoich, podając swoje nazwiska, a może nawet dysponujemy kartonami z napisami imion tych, którzy przylecieli.

Ktoś, nie wiem kto, bo w tym tłumie… ktoś krzyknął:

- Ależ wy musicie być głodni! Proszę na stołówkę.

Dzieciny pod opiekuńczo-wodzowskim ramieniem pani wychowawczyni przedreptały do sali jadalnej na dole. W końcu pozostałem ja i staruteńki, lecz jak na swój wiek, niezwykle żwawy gospodarz… i wtedy z łoskotem i świstem ponownie otwarły się drzwi wejściowe do pensjonatu. Stary człowiek najęty przez właścicieli do podwożenia końskim zaprzęgiem gości, w opryskanej śniegiem ciężkiej a ciągnącej się niemal do samej podłogi baranicy, zacharczał boleśnie:

- Panie, druga nawałnica idzie, zasypie nas, Matko Boska, już teraz ciężko z dojazdem do miasteczka, a popada przez noc, nie wyjedziem wcale.


- Tak było, siostro – mówię do siedzącej przy mnie. - I przysypało nas nie na żarty tej nocy, a pokojówka modliła się o to małżeństwo z trojgiem dzieci, oby się im nic nie stało w taką zawieję. A po wczesnej kolacji poszły te dzieci do kąpieli, gospodyni zarządziła, i zarządziła jeszcze to, aby na noc tym chucherkom jakieś posłanie przysposobić, i żeby po pokojach tak ich poukładać, aby ktoś z dorosłych był przy nich, bo nie było tak obszernego pokoju aby czternastkę dzieci (tyleż ich w końcu mieliśmy w pensjonacie) rozmieścić w jednym. Zgodzono się, aby pokojówka wzięła dwoje do siebie, sama gospodyni weźmie do swego czworo, pięcioma duszyczkami zaopiekuje się na noc wychowawczyni, a do nas – do mnie i Weroniki troje przyjdzie spać. Zatem gorączkowo z jednych pokojów wystawialiśmy łóżka, aby zagracić nimi inne; znalazły się też polówki i do naszego pokoju dwa polowe łóżka trafiły, co oznaczało, że jedna sierotka spędzi noc w naszym łóżku, ale te polóweczki, jak się później okazało, trzeba było tak ściśle połączyć z naszym łóżkiem, bo dzieciny ani rusz nie chciały same kłaść się do swej pościeli w oddaleniu od nas.

Weronika gdy tylko zobaczyła jak te szkraby – chłopiec i dwie dziewczynki – do jej ramion, do koszuli nocnej się kokoszą, jak ją obejmują, jak ćwierkają z oczętami zwróconymi ku oczom mojej dziewczyny, jak to zobaczyła, jak to przeżyła, to z miejsca z tego smutku i z tej radości rozbeczała się jakby po obejrzeniu jakiego wzruszającego wyciskacza łez w telewizorze, ale chorą już nie była wcale.

[17.11.2020, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz