ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

29 listopada 2020

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (88-91) ROLA WSPOMNIEŃ. MOJE ANIOŁY. PRIORYTETY SĄ WAŻNE.

 

88.

Wspomnienia wiecznie żywe związane są prawdopodobnie z głębokimi przeżyciami, z wydarzeniami, które, jak to się mówi, odcisnęły trwałe piętno na życiu, w tym moim, a zatem to, co napisałem powyżej jest banałem, ale to nic, bo życie składa się z takich banalnych opowieści. Kończę akurat opowiadanko „Dnie i noce do innych niepodobne” które utkałem ze zmyśleń, chociaż wspartych o garść wspomnień, co w sumie przynosi fikcję niemalże absolutną. Ale chyba gdyby nie moje osobiste doświadczenia z pobytu w norweskiej klinice, pewnie nie napisałbym tego, co napisałem. W tym miejscu jednak zauważalny będzie brak fikcji, co postaram się zrównoważyć wspomnieniami.

89.

Nie wiem czemu, ale w akademickim szpitalu Ullevål pod Oslo panowała moda na pytania o zdrowie, samopoczucie czy ból, na które to pytania odpowiedzi stopniowane były w skali od 1 do 10. Czyli podchodzi do ciebie lekarz czy pielęgniarka, wskazuje na kolano, delikatnie je dotyka i każe sprecyzować istniejący ból w podanej powyżej skali. Podobnie sprawy się mają, kiedy pytanie dotyczy bólu w klatce piersiowej, gdy ulega zagojeniu złamany mostek, albo gdy w ogóle chodzi samopoczucie pozabiegowe, czy też po wybudzeniu ze śpiączki. Moje odpowiedzi oscylowały w granicach pomiędzy trzy a dziesięć, trzy wtedy, gdy chciałem uprosić o medykament przeciwbólowy, aby wyspać się należycie, dziesiątka wchodziła w rachubę wtedy, gdy chciałem sprawić przyjemność personelowi medycznemu. Oszukiwałem? Troszeczkę, ale bez przesady. Myślę, że nie da się oszukać mocnego bólu, jak i też spowodować, że doświadczona pielęgniarka nabierze się na mój nieistniejący ból. Z całą pewnością lepiej nieco zawyżyć punktację, aniżeli deprecjonować ją niskimi wynikami. W końcu ci wszyscy ludzie w białych kitlach, którzy się wokół mnie gromadzili – opiekę miałem wzorową – zasługują na pozytywną odpowiedź ze strony pacjenta, a mnie w dodatku prześladowała myśl, że lekarze i pielęgniarki dokładają nazbyt wielkich starań, aby uprzyjemnić mi życie... że ja wręcz nie zasłużyłem na tak dobre traktowanie.

90.

Linę i jeszcze jedną pielęgniarkę, której imienia nie pamiętam (dosyć trudne do wymówienia – nazwijmy ją dla potrzeb tego tekstu Kjersti) zapamiętałem najbardziej. Dorzuciłbym jeszcze do tego ciemną i smukłą pielęgniarkę rodem z Erytrei, bardzo wymagającą ale i fachową.

Line i Kjersti (chyba 22 lata i 28) były przy mnie przez cały czas po powrocie z OIOM-u, przy czym Kjersti miała potem urlop i widziałem ją po powrocie z niego. Można było z dziewczynami porozmawiać i rozmawiało się o różnych sprawach. Zadziwiające, że w Norwegii znajomość angielskiego przez cały personel szpitalny to coś absolutnie normalnego. Gorzej z pielęgniarkami i pielęgniarzami pochodzącymi z Azji, Afryki i Ameryki Południowej, a było ich sporo. Ale te osoby pracowały w szpitalu jednocześnie studiując i ich angielski był w fazie stałej poprawy. Z Line rozmawiałem sporo o sporcie (narty – była zaskoczona, że tak wiele wiem o narciarstwie biegowym kobiet i mężczyzn), pokazała mi zdjęcie swojego chłopaka, owszem, pochwaliłem, ale ograniczałem się do wysłuchania informacji o jej życiu w takim stopniu, który nie sugerowałby wścibstwa z mojej strony. Doszło nawet do tego, że dokonaliśmy wspólnego występu wokalnego aranżując dla szpitalnych potrzeb piosenkę Beatlesów „Michelle”, a to w związku z tym, że Line zapoznała mnie pewnego dnia z koleżanką – też pielęgniarką o tym subtelnym imieniu. To Line jako jedyna z pielęgniarek robiąc nocne obchody po pokojach pacjentów zakładała na głowę, czy może czoło ledową latarkę, której światło kierowała w stronę tych, do których z różnych względów przychodziła częściej.

Kjersti pamiętam z tego powodu, że akurat podczas jej dwóch dyżurów byłem w fatalnej psychicznej kondycji na poziomie jedynki. Musiałem być wtedy po wybudzeniu ze śpiączki i wszystko mnie denerwowało. Rozmowy i „hugi” - przytulenia – z Kjersti bardzo mi wtedy pomogły. Tak jak wspomniałem wcześniej po tych pierwszych „dyżurowych” spotkaniach Kjersti wzięła urlop i chyba przez dwa tygodnie jej nie widziałem, a ponieważ naprawdę tuż po wybudzeniu ze śpiączki czułem się źle, sądziłem, że nie przypomnę sobie tej dziewczyny. Los chciał inaczej. Zapamiętałem ją.

Kiedy drzwi do mojego pokoju były otwarte, widziałem co i rusz przechodzące korytarzem pielęgniarki. Bardzo często powtarzały się takie sceny: Line lub Kjersti kończą dyżur, pojawiają się w otwartych drzwiach mego pokoju, zachodzą do mnie i robimy żółwika. Miłe.

91.

Tam w Norwegii na jedną pielęgniarkę przypada mniej pacjentów niż u nas w Polsce. Nie przypominam sobie w tej chwili danych, ale przebywając w norweskim szpitalu znałem je; znałem też średnie zarobki naszych pielęgniarek. Uwzględniając te dwa czynniki, zapytałem się przekornie Liny, czy przypadkiem nie chciałaby popracować w Polsce jako pielęgniarka. Odpowiedź mogła być tylko jedna. Mniejsza liczba pacjentów do opieki zwiększa szansę na to, że wspomniana opieka nie będzie się ograniczała do przynoszenia choremu na czas tabletek i zapisywaniu temperatury jego ciała. Większe zarobki to niemal pewność, że norweskie pielęgniarki nie wyemigrują zarabiać do Polski. To prawda, że poziom życia w Norwegii i w Polsce jest inny, znacznie na korzyść tej pierwszej. Ale Norwegia, choć to kraj niepięknie na mapie położony, mniej zwarty od Polski, nie potrzebuje aż tylu szturmowych myśliwców F – ileś tam, więcej wydobywa gazu aniżeli „strzela” nimi w demonstrujące kobiety, rozlicza się z liczby zakupionych respiratorów, za kradzież 70 milionów norweskich koron wsadza do więzienia, nie płaci za utrzymanie lotniska, którego nie ma i na piłkarskim stadionie narodowym Ullevaal Stadion nie instaluje kosztownego cyrku.

Jakość opieki zdrowotnej nie zależy jedynie od jakości życia mieszkańców danego kraju; zależy od określenia przez rządzących właściwych priorytetów.

[29.11.2020, Toruń]

1 komentarz:

  1. Smutne to w obliczu wszystkiego, co sami znamy z naszych szpitali i tego, co słyszymy w mediach.
    A nie zanosi się by miało być lepiej, wręcz przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń