CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

28 listopada 2020

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (85-87) TABLETKI. IMIENINY. MISIA CIUŁAŁA.

 85.

Dopiero tabletki, także antybiotyk, bo zbierało mi się na przeziębienie czy coś w tym rodzaju i cztery godziny snu pomogły. Nareszcie poczułem się lepiej i mogę elegancko funkcjonować.

86.

Zbliżają się te najgorsze dla mnie dni – imieniny, a później święta. W moim rodzinnym domu nigdy nie obchodziło się urodzin, co uważam, za całkiem niezły pomysł, bo chyba raczej nie powinniśmy lubić tego, co wiąże się ze starzeniem z roku na rok. Co innego imieniny. Po pierwsze, najczęściej człowiek może sobie wybrać datę ich obchodzenia, a po drugie nie musi być na nich tortów z tymi głupimi zapalonymi świeczkami, którego płonące ogniki należy za jednym chuchem zdmuchnąć. Moja pamięć nie kojarzy dokładnie i szczegółowo imienin babć i dziadków, ale z rodzicami to co innego – kalendarz rodzinny został zdominowany przez październikową Jadwigę oraz typowo – kończące listopad Andrzejki (akurat Andrzejów w najbliższej rodzinie było trzech: ojciec, piszący te słowa i brat rodzony matki – generalnie te imieniny obchodziło się w naszym domu). Pamiętam, że moi rodzice mieli jeszcze dwie-trzy pary przyjaciół, które przybywały do nas z życzeniami. Nie zawsze stawiano się w komplecie, albowiem przyjaciele moich rodziców pracowali również w cukrowni, w której kampania ruszała w październiku i trwała niejednokrotnie do końca stycznia. Podczas takiej kampanii pracowało się na 3 zmiany, więc jeśli komuś wypadała druga zmiana, nie przychodził, jeśli trzecia – wpadał na krótko, bo o 22-iej trzeba było stawić się w fabryce. Ale bywało i tak, że uczestnicy biesiady imieninowej brali jakieś zastępstwa, aby tylko spotkać się o umówionej porze w umówionym miejscu.

Gdy byłem kajtkiem, zdarzało mi się bywać na imieninach przyjaciół moich rodziców w ramach rewizyty. Później zostawałem w domu i zaliczałem tylko imieniny swoich rodziców, a przy okazji i moje, ale od pewnego czasu, a już koniecznie po stracie rodziców imieniny przestały istnieć. Przestałem obchodzić swoje. Przestałem celebrować jakiekolwiek święta. Te nadchodzące będą dla mnie zwykłym dniem, bez względu na pandemię.

87.


Masza po obcięciu nie wygląda już na zaczepnego psa obronnego. Owszem, wciąż nie podoba jej się, że w oknie sąsiedniego bloku na drugim piętrze pojawiło się bez jej wiedzy światło, albo w mieszkaniu innego bloku dwie dziewczynki odbijają do siebie balonika, albo – to chyba najgorsze – jakaś pani z bloku naprzeciwko wywiesza akurat na balkon pranie. To wszystko nie umknie uwadze Maszy, marszczy nos i zaczyna obszczekiwać tych niegrzecznych ludzi, którzy ośmielili się zakłócić spokojny acz zajęczy sen suczki. Ale nikt, przynajmniej na tę chwilę, nie boi się Maszy, bo po zbyt krótkim obcięciu wygląda teraz jak Miśka Ciułała.

Ale kiedy włoski odrosną… strzeżcie się ludzie! Znów trzeba będzie umieścić na drzwiach informację: „Uwaga zły pies. Dobiegnie do drzwi zanim zdążysz pomyśleć.”

[28.11.2020, Toruń]

5 komentarzy:

  1. Celebrujemy co nam pasuje i z kim, ale już dziś życzę Ci poprawy zdrowia w tempie ekspresowym i wyśmienitego nastroju każdego dnia.
    Masza widocznie wrażliwa bardzo, każdy dźwięk ją drażni, trochę jak mnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie powróciłbym do tego go dawniejszego celebrowania... ale nie ma już z kim...
      Problem w tym, że Masza reagując na te dźwięki również drażni swoimi dźwiękami, a bywa, że po naszczekaniu na kogoś, podbiega do nas i oznajmia nam szczekaniem, że właśnie obszczekała tych, którym się to, jej zdaniem, należało. :-)

      Usuń
  2. Wydaje mi się że te wszystkie uroczyste obchodzenia imienin czy urodzin odchodzą powolutku w dal. Tylko dzieci i bardzo młode osoby lubią te dni i to głownie ze wględu na prezenty na jakie liczą.
    A Masza to wyjątkowo charakterna psinka.
    Trzymaj się zdrowo Andrzeju z Kawiarenki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie masz rację. Generalnie w dzisiejszych czasach jesteśmy od siebie jakby dalej i to nie tylko ze względu na pandemię. Jedynie tam, gdzie przetrwał tzw. "dom rodzinny", w którym wiemy doskonale, kto jest jego głównym gospodarzem - tam to imieninowo-urodzinowe celebracje są podtrzymywane... no i kiedy w miejscu pracy trafi się na zgraną grupę ludzi... ale czy w dobie "wyścigu szczurów" zdarza się to często? Niezmiennie pozdrawiam.

      Usuń
  3. Dawniej nie obchodziło się urodzin i słusznie, po co przypominać, że znów o rok starsi.
    Współcześnie więzi towarzyskie rozluźnione, a pandemia dobiła i rodzinne. Tylko zwierzęta takie same, więc obszczekują radośnie każdego wchodzącego.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń