181.
A już się ucieszyłem. Adelka wróciła z sąsiedniego pokoju i weszła do swego domku. No, myślę sobie, teraz może coś zje, albo wypije przynajmniej, bo posiłek jadła przed południem. A tu jakiś idiota kolejny raz wystrzelił dwie petardy i Duśka wróciła pod łóżko. Boi się strasznie. Masza nie tak bardzo, choć też się boi, ale każdorazowo odszczekuje po wybuchu, ale też chce żeby wziąć ją na rękę.
Nigdy nie lubiłem odgłosów puszczanych fajerwerków, ale odkąd ma się zwierzęta, to wprost szlag mnie trafia, gdy słyszę i widzę takie zabawy. Pod tym względem w Toruniu jest tragicznie. Ludzie po prostu nie myślą, a brak myślenia u ludzi jest chyba cechą, która najbardziej mnie poraża.
182.
Nastąpiła zmiana daty, ale nic się nie zmieniło – żyjemy w kraju rządzonym przez dyktaturę, o ustroju narodowo-socjalistycznym, co bardzo źle się kojarzy. Rządzący nawet nie próbują tłumaczyć się ze swoich decyzji, nie biorą w ogóle pod uwagę tego, że w kraju nad Wisłą istnieją też ludzie myślący cokolwiek inaczej od nich. Mówiąc kolokwialnie, idą „na chama”, tak jakby sądzili, że ich władza potrwa po wsze czasy.
Kiedy nam, elementom animalnym, gorszemu sortowi nie pozwala się świętować nadejścia, oby spokojniejszego, nowego roku, kiedy zabrania się wychodzić na ulicę, przemieszczać się pomiędzy miastami pisowska telewizja organizuje sylwestra marzeń kurskiego, opłacając wierne reżimowi zespoły jak i też daje po dwieście złotych statystom za udział w zabawie, która nie ma prawa się odbyć w żadnym innym miejscu kraju. Rzecz jasna ja osobiście zbojkotowałem pisowską imprezę kurskiego i będę bojkotował każdego z uczestniczących w pistelewizji wykonawców. Na to mnie jeszcze stać, ale znów do głosu dochodzi bezmyślność ludzka pomnożona przez parcie na kasę tak przez „artystów” jak i też publiczność, która już nie za 500+ ale za 200 PLN daje się zwabić na „badziewiowy” koncert organizowany przez instytucję tak szkodliwą społecznie.
183.
Zamiast pissylwestra obejrzałem sobie wczoraj i dzisiaj dwa filmy. Najpierw obejrzałem film Eldara Riazanowa „Ирония судьбы, или c легким паром” (polski tytuł „Szczęśliwego nowego roku”) z Barbarą Brylską i Andriejem Miagkowem w rolach głównych. To popularna swego czasu w Polsce zabawna komedia romantyczna, której akcja dzieje się w sylwestrową noc, a głównym wątkiem jest to, że główny bohater udaje się omyłkowo do Leningradu gdzie na przy ulicy o tej samej co w Moskwie nazwie, pod tym samym numerem mieszka kobieta, która stanie się po rozlicznych perypetiach jakie miały miejsce tej nocy wybranką jego serca. Świetny film, dawno przeze mnie nie widziany, a dodatkowym elementem podnoszącym jego atrakcyjność jest śnieg.
Drugim filmem jest obraz Andrzeja Trzosa-Rastawickiego „Trąd”, w którym główną rolę gra jeden z moich ulubionych aktorów – Zygmunt Malanowicz, pamiętany chociażby z filmu „Nóż w wodzie” Polańskiego, czy odtwarzający rolę Tomasza Ciećwierza w serialu „Dom”. Podobnie jak kilku jeszcze innych polskich aktorów, Zygmunt Malanowicz posiada to coś, co każe zastanowić się nad każdą postacią, w która się wciela – idealny jest pan Zygmunt w rolach zmuszających widza do refleksji, jako człowiek na wskroś skomplikowany, tajemniczy, szukający czegoś nieokreślonego albo spokoju w życiu. Ciekawy jestem do jakiego stopnia aktor Malanowicz podobny jest do człowieka – Malanowicza w życiu.
184.
Zygmunt Malanowicz - kadr z jednego z odcinków serialu "Dom"
Poniżej z Leonem Niemczykiem w słynnej scenie "zabawy z nożem", oczywiście w filmie Romana Polańskiego "Nóż w wodzie"
185.
Pozwolę sobie zacytować fragmencik wywiadu jakiego udzielił Zygmunt Malanowicz w lutym 2013 roku Super Expressowi. Dlaczego akurat ten?
„Ogród wokół domu za Wilnem, a w nim mnóstwo słoneczników... Pamiętam potężne lasy, gorące lata, mroźne, ale słoneczne zimy. Pierwsze lata aż do 9. roku życia spędziłem w posiadłości mojej babci na Wileńszczyźnie. Dom, w którym mieszkałem, był oddalony o 20 km od Wilna. A potem wybuchła wojna, a z nią przyszło wiele drastycznych zdarzeń. Niechętnie o tym mówię... Najdotkliwsze i przerażające były nocne bombardowania. Napawały przerażeniem i lękiem. Noce zamieniały się w jasny dzień rozświetlone rakietami. W te okropne noce uspokajała mnie moja matka i czuwała nade mną. Pamiętam straszny głód, do dziś mam takie przyzwyczajenie, że gdziekolwiek się ruszę, kupuję chleb*.
W owym czasie była częsta rotacja wojsk. W końcu nadeszli Rosjanie i zajmowali kwatery w okolicznych domach. Coraz trudniej zdobywało się pożywienie. Nikt nie miał dużo, ale Rosjanie przynosili jedzenie z wojskowej kuchni i dzielili się z nami.
Po wojnie nie mieliśmy, po co zostawać w Związku Radzieckim. Drugim transportem wyjechaliśmy do Polski. Ktoś poczęstował mnie w pociągu bułką z serem topionym. Ten smak pamiętam do dziś.
Pierwszy rok spędziliśmy w Iławie. W tym czasie w pobliżu domu, w którym zatrzymaliśmy się, stacjonowała rosyjska marynarka wojenna. Z tym wojskiem mieszkaliśmy przez miedzę i kiedyś Rosjanie zapytali mamę, czy nie oddałaby mnie im pod opiekę, to mnie odkarmią. Opiekowali się mną jak rodzice. Po obiednim posiłku była obowiązkowa godzinna drzemka. Ale nie tylko mnie pomagali. Kiedy kończył się żołnierski obiad, kucharz wojskowy w pierwszej kolejności karmił niemieckie dzieci, później starszych ludzi, tych wszystkich, którzy nie zdążyli opuścić tych terenów.”
* podkreślenie moje
[01.01.2021, Toruń]
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńTakże zbojkotowałam imprezę Kurskiego, chociaż nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ponieważ gwiazdą "Sylwestra Marzeń" podobno był nasz "wieszcz narodowy" Zenek, a wieszcza czcić należy. ;) :)))
Pozdrawiam serdecznie. Dobrego roku!
Na kurskiego patrzeć nie mogę. Wieszcz zenek, którego znam od bardzo dawna, nigdy mi sie nie podobał - ma dosyć osobliwy głos, przesadne akcentowanie głoski A, co mnie zawsze irytowało, a mówiłem o nim: - ten, co jada szparagi w poprzek... Lepszego Nowego Roku życzę...
UsuńAktor chyba niewykorzystany, nie widziałam go w wielu filmach...
OdpowiedzUsuńGłupawka fajerwerkowa tym większa, że mgła jak mleko i nawet błysków nie było widać!
Biedne zwierzaki, kiepski spacer w zatrutym powietrzu...
Czytałem, że przez wiele lat był bojkotowany, bo związał się z Porębą, reżyserem "Hubala", jednego z założycieli stowarzyszenia "Grunwald" (komunistyczne i antyniemieckie). Ostatnio występował w "Londyńczykach", w "Ojcu" - za rolę ojca dostał nawet nagrodę.
UsuńBłyski jak błyski, najgorszy dla zwierząt jest ten hałas...
Ja zakochałam się w Malanowiczu, po obejrzeniu filmu "Jarosław Dąbrowski". Niestety filmów, o których piszesz nie oglądałam. Moja Masza w tym roku nie biegała zdenerwowana po mieszkaniu, bo fajerwerki były skromne, a ona już przygłucha. Sylwestra w TVP2 nie oglądałam, bo obsada wykonawców mi nie odpowiadała. Tuż przed północą przełączyłam na Polsat, gdzie wysłuchałam arii w wykonaniu polskiej artystki i Bocelliego. Uściski na ten nowy rok.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że nie był to oryginalny Bocelli w Polsacie. Ja generalnie oglądam filmy polskie na cda, youtube lub vod; czasami Kino Polska czy Kultura wznawiają filmy, które chciałbym obejrzeć. pozdrawiam noworocznie
Usuń