ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

24 stycznia 2021

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (258-260) SKĄD JĄ ZNAM. CENIĘ KAZIKA. PRAWO I SPRAWIEDLIWOŚĆ NIE MA RACJI BYTU.

258.

Będzie o snach. Dwóch z wielu. Czasami tak mam, kiedy położę się, jak Pan Bóg przykazał o jedenastej wieczorem, a obudzę się około ósmej rano, to potrafię rozbudzać się w nocy sześć czy siedem razy. Każde rozbudzenie to koniec snu. Wypijam szklankę wody albo zachodzę do toalety, wracam do łóżka, zasypiam i wpadam w kolejny scenariusz senny; potem znów przebudzenie i to samo do samego rana.

Pierwszy ze snów, o którym chcę opowiedzieć, ma mniejsze znaczenie, ale w różnych wersjach pojawia się u mnie co jakiś czas. Tym razem było tak: znajduję się na jakiejś drodze prowadzącej, Bóg jeden wie gdzie i nagle pojawiają się przede mną trzy dziewczyny, z których jedną rozpoznaję, na pewno ją znam. Idę obok niej i tu jawi się problem – niby ją znam, ale nie wiem z jakiego historycznego okresu mojego życia. Ponieważ szmat swojej dorosłości spędziłem w szkole jako nauczyciel, przeto jest wielce prawdopodobne, że ta dziewczyna znana mi jest...litania

- z okresu, gdy uczyłem w swojej pierwszej szkole – malutka podstawówka na wsi,

- a może pamiętam ją z drugiej mojej szkoły – też szkoła podstawowa, tyle że liczniejsza,

- może jest to dziewczyna, z którą zetknąłem się ucząc w jednej z kilku szkół (był taki okres),

- całkiem możliwe, że jest to dziewczyna chodząca do ostatniej mojej szkoły,

- a może znam ją z innego miejsca?

Oczywiście nie uzyskałem odpowiedzi na to dręczące mnie pytanie, a to dziwne przecież – rozpoznać kogoś, znać, a nie umieć zlokalizować go w wątkach własnej biografii. Ciekawe czy tylko ja miewam takie proste ale owiane mgiełką tajemnicy sny.

259.

Drugi sen ma znacznie poważniejsze znaczenie, aczkolwiek daleko mi do dyrektora teatru ze sztuki Szaniawskiego, który ogromną wagę przywiązywał do snów, gromadził je i tłumaczył. Z pewnością czytający tę drugą senną opowieść roześmieje się, gdy powiem, że w tym z kolei scenariuszu siedziałem sobie przy piwie z Kazikiem Staszewskim, twórcą zespołu „Kult”, Nie da się ukryć, że poczytywałem sobie za zaszczyt przebywanie przy jednym stole z poetą-piosenkarzem, posilając się chłodnym napojem najlepiej kojącym pragnienie i z tego też powodu pozwoliłem sobie wygłosić laudację na temat twórczości mistrza. Prawdopodobnie mówiłem takim oto językiem: cenię sobie całą twoją twórczość, jednakowoż ostatnio zaskoczyłeś mnie pozytywnie piosenką „Twój ból jest lepszy niż mój”, w którym to tekście wyraziłeś w sposób bezbłędny i akuratny istotę państwa jarosława kaczyńskiego. Pobiłeś nim wszelkie wypowiedzi profesorów i rozmaitych uczonych speców od polityki, docierając do sedna sprawy, wyjaśniłeś na czym tak naprawdę polega pisowski reżim.

Ponieważ nawiążę jeszcze do tego tematu w kolejnym punkcie, pozostanie mi zakończyć scenariusz snu wątkiem, w którym Kazik Staszewski podziękował mi serdecznie za laudację, a ja zadałem bezgranicznie głupie pytanie, pragnąc się przy jego pomocy dowiedzieć, jak to Kazik robi, pisząc teksty odnoszące się tak precyzyjnie do rzeczywistości. Ten zaś zamiast mi udzielić trafnej, jak sądziłem, odpowiedzi, skorzystał z okazji i skreślił ołówkiem na białej kartce papieru wierszyk opisujący właśnie mnie, wierszyk, do którego w try migi skomponuje za chwilę melodię. Tego ostatniego się nie doczekałem, bo akurat się przebudziłem.

260.

Jest taka scena w filmie Stanisława Różewicza „Świadectwo urodzenia”, o której za chwilę opowiem. Film ten, oparty na opowiadaniach brata reżysera, Tadeusza Różewicza, składa się z trzech nowel (żałuję, że obecnie nie powstają takie obrazy filmowe), a wspomniana scena pochodzi z drugiej nowelki „List z obozu”.


Otóż obserwujemy jak Zbyszek, rezolutny chłopiec opiekujący się młodszymi braćmi podczas okupacji, spacerując ulicą miasta, napotyka na swojej drodze niemieckiego żandarma eskortującego jakiegoś jeńca wojennego. W pewnej chwili osłabiony jeniec upada na ulicę wyłożoną „kocimi łbami”. Idący chodnikiem żandarm reaguje natychmiastowo, żądając od umęczonego człowieka, aby się podniósł. Ten z trudem wstaje, a idący naprzeciwko tych dwojga chłopiec sięga do torby, którą niesie w jednej ręce, wyjmuje z niej kromkę suchego chleba i kładzie ją na krawężniku. Żandarm widzi, co chłopiec uczynił, podchodzi do kromki chleba i odkopuje ją – chleb wpada do niewielkiej kałuży tuż przy krawężniku. Żandarm przywołuje chłopca do siebie, wyrywa mu torbę, wysypuje z niej kromki chleba i kiszkę mocno odpycha chłopca. Zbyszek uderza głową i ramieniem w drewniane drzwi jakiegoś zabudowania, a kiedy żandarm z jeńcem odchodzą dalej, chłopiec wkłada do porzuconej przez Niemca torby żywność, w czym pomaga mu przechodząca obok kobieta.

Tyle scena. Jakie zrodziły się w moim umyśle skojarzenia? Dlaczego ten żandarm miał tak wielką władzę nad jeńcem? Dlaczego nie pozwolił mu podnieść kromki suchego chleba – przecież widać było, że jeniec słania się ze zmęczenia i głodu? Dlaczego w tak brutalny sposób potraktował chłopca?

Otóż aby doszło do tego, o czym opowiada ta scena, musiało się zdarzyć coś wcześniej. Żandarm musiał być nauczony, musiał dojść do przekonania, że istnieje gorszy sort ludzi, którym należy pogardzać. Osłabiony, ledwo włóczący nogami jeniec w żadnym momencie nie zagrażał żandarmowi, ale był jego wrogiem. Żandarmowi wmówiono, że z wrogiem należy się obchodzić inaczej niż ze swoimi, wróg nie zasługuje na to, aby go karmić. Każda próba okazanej pomocy człowiekowi uznanego za wroga musi się skończyć gwałtowną reakcją względem tego, kto pomaga. Dlatego chłopiec został tak brutalnie skarcony.

Ta scena, scena z czasów hitlerowskiej okupacji, może zaistnieć w kraju, w którym istnieje pogarda dla drugiego człowieka, gdzie odmawia się człowieczeństwa określonej grupie ludzi, gdzie przeciwstawia się kaście lepszych, prawych i sprawiedliwych elementom animalnym, gdzie straszy się społeczeństwo przed najazdem obcych, którzy przekraczając granicę naszego kraju przynieść mogą z sobą choroby, gdzie można obrażać ludzi i nie ponosić za to konsekwencji, gdzie lepszych, prawych i sprawiedliwych prawo nie obowiązuje.

Niewiele potrzeba czasu, aby w warunkach europejskiego pokoju wykształcić takich żandarmów, którzy nie tylko będą wykonywać rozkazy wydawane przez twórców religii dla wykluczonych, ale i uwierzą w to, że można zadekretować, kto jest dobrym, a kto złym człowiekiem, kto jest nasz, a kto obcy. Jeżeli dzisiejsi żandarmi w te bzdury uwierzą, a myślę, że wielu już uwierzyło, prawo i sprawiedliwość nie ma racji bytu.


[24.01.2021, Toruń] 

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, mocne, ale tak to odczuwam. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Pamiętam film, pamiętam scenę, bardziej wstrząsająca, niż niektóre obozowe obrazy.
    Sny bywają niesamowite, czasem podejrzewam siebie o reinkarnację...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ramach powtórek obejrzałem sobie ten film - naprawdę świetny, przedstawiający okupację oczami dzieci.
      Nie przeceniając snów, stanowią one ważne źródło inspiracji... tak przynajmniej jest u mnie.

      Usuń
  3. Mam sen. ktory powtarza mi się od wielu lat. Idę po jakiejś linie i spadam.... na szczęście budzę się.
    Ale to chyba proste - ten sen znaczy STRACH...
    A scena z filmu i Twoja jej interpretacja jest oczywista i przerażająca...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapomniałam napisać że bardzo cenię Kazika za "Twój ból jest lepszy niż mój".

    OdpowiedzUsuń