PROFESOR TUTKA O PRZYWIĄZANIU DO PRZESZŁOŚCI
Nie było śród rozmawiających panów człowieka, który by czegoś pięknego nie stracił podczas wojny. Rejent stracił bibliotekę, która była istnym stadem białych kruków. Sędziemu wstrząs bomby porozrzucał numizmaty, które zbierali skwapliwie nienumizmatycy. Mecenas lokował przezornie swoje kapitały w mistrzach malarstwa polskiego z osiemnastego i dziewiętnastego wieku i — pozostał bez mistrzów i bez pieniędzy.
Zaczął opowiadać Profesor Tutka:
— Oczywiście wszyscyśmy potracili. Potraciliśmy rzeczy gorliwie przez nas zbierane, troskliwie przechowywane. Jednakże wojna, jako taka, była dla nas przeżyciem i wstrząsem tak silnym, że straty, jakie ponieśliśmy, jak by zmalały. Ta sama strata podczas pokoju wydawałaby się większa. Znałem przed wojną człowieka, który miał w swym starokawalerskim mieszkaniu sporo ładnych rzeczy, ale najwięcej cenił szablę turecką, zdobytą przez jednego z przodków podczas wyprawy wiedeńskiej. Szabla ta z zatartym nieco napisem tureckim, mieszczącym w sobie dewizę: «Półksiężyc i honor!», czy coś w tym rodzaju, wysadzana drogimi kamieniami przy rękojeści, należała zapewne do jakiegoś tureckiego dostojnika. Wyglądała rzeczywiście imponująco. I oto dnia pewnego podczas nieobecności gospodarza zakradli się złodzieje. Skradli tę cenną szablę. Widocznie złodzieje byli nawet znawcami, gdyż, sądząc po niewielkich na ogół szkodach, jakie zrobili — polowali głównie na ten klejnot. Znajomy mój był niepocieszony. Rozpaczał, jak by po stracie najbliższej istoty. Ocknąwszy się nieco z bólu, rozwinął niezwykle silną akcję w celu odzyskania szabli: obiecał wielką nagrodę, kazał rozesłać depesze do wszystkich stacji pogranicznych, wysłał ostrzeżenia do antykwariuszów w kraju i za granicą. Niestety, upływały tygodnie, a na ślad bezcennej szabli nie natrafiono.
Doprawdy żal mi było człowieka, który po tej stracie tak bardzo rozpaczał. Zacząłem się nawet nad tym zastanawiać i obalałem w myśli poglądy tych, którzy twierdzą, że najsilniejsze uczucia przejawiają się w sprawach nieobcych i światu zwierzęcemu: jak walka o byt, żądze płci odmiennych, chęć zachowania gatunku, otóż tutaj wchodziły w grę uczucia nie znane lwicy czy zającowi: bo już czysto ludzkim, związanym z intelektem, należy nazwać tak wielkie uczucie do czasów przeszłych i do dzieł sztuki, w tym wypadku — sztuki tureckiej.
Miałem — mówił dalej Profesor Tutka — jakieś srebrne cacko staroweneckiej roboty, ale bardzo uszkodzone. Ktoś ze znajomych dał mi adres majstra, który takie rzeczy nie tylko naprawia, ale nawet rekonstruuje części, a robi to wprost po mistrzowsku. Odnalazłem z trudem tego majstra, co mieszkał w staromiejskiej dzielnicy, gdzieś poza ciemnym korytarzem, od którego prowadziły kręte schodki. Zobaczyłem w warsztacie postać jakby powieściową, która stała wśród części antyków, dziwnych narzędzi, tyglów, butli z kwasami. Powiało na mnie starożytnością, alchemią. W pewnej chwili, gdy rozmawiałem ze starym mistrzem, zobaczyłem na ścianie dobrze mi znaną szablę turecką. Odkrycie to zrobiło na mnie duże wrażenie: odnalazłem szablę człowieka, który w nią wkładał uczucia wyższe, ludzkie, obce światu zwierzęcemu. Nałożyłem maskę dyplomaty i zacząłem mówić niemal obojętnie.
— Hm, ma pan, widzę, jakiś ciekawy okaz. Wygląda to na starą broń pochodzenia wschodniego.
— Tak — odpowiedział — szabla turecka.
― Musi liczyć sobie szabelka sporo latek... nawet ten napis turecki, widzę, jest nieco starty...
― Nie. Jest to kopia oryginalnej szabli tureckiej, zdobytej pod Wiedniem, którą wykończyłem dwa dni temu. Wykonałem tę kopię na żądanie pewnego klienta, któremu parę miesięcy temu skradziono oryginał.
― Hm... Ale jak pan mógł wykonać tak wierną kopię? Czyżby na podstawie najbardziej szczegółowego opisu można zrobić rzecz identycznie taką samą?
― Oryginał zdobyty pod Wiedniem znałem dobrze, gdyż sam go kilkanaście lat temu na zamówienie tegoż klienta wykonałem.
[12.07.2023, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz