CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

08 maja 2015

OPOWIASTKI WŁOSKIE (1)

Ciepłolubne zwierzę, do jakiego się zaliczam, nie może narzekać na włoskie klimaty, choć zdziwiłby się ten, co myśli, że Italia jedynie  śródziemnomorskim powietrzem oddycha, a nieboskłon Botticellego nie zaznaje chmur ni mglistej wilgoci.
Ma Italia swoje góry; najsampierw Alpy, które przepięknie bronią dostępu przed przybyszami z Francji, Austrii, Szwajcarii i Słowenii. Tam, w górze, jeszcze w połowie kwietnia śniegi leżą, nie tylko na samych szczytach, lecz i w kotłach wystawionych na północ pokaźne jęzory zlodowaciałej szreni się pokazują; w dolinach przepastnych białe czepce zieją chłodem, przy drogach kopczaste nawisy lawinami grożą. Gdzie indziej z kolei, na nasłonecznionych łąkach prawdziwe przylaszczek i przebiśniegów zatrzęsienie, pogodna, młoda zieleń traw urąga śniegom a wtóruje dodatniej temperaturze powietrza. Słowem, przebogate natury bogactwo.
Tym razem zdarzyło mi się od Innsbrucku podążyć we włoskie Alpy, aby nie bez trudu, przedrzeć się przez przełęcz, którą tutaj zowią Sarentino. To już rzeczywiście bardzo wysoko; przełęcz niemal wierzchołków gór dotyka, śniegu co niemiara; topnieje wprawdzie, lecz na poboczach jeszcze rządzi, wpełza na i tak wąski samochodowy szlak. Peżocik dzielnie sobie radę daje, sunie powoli, oszczędza siły na ostatni podjazd. A obawy, jeśli takowe były, wiążą się raczej z możliwością zejścia durnej lawiny. Pewnie dlatego droga w obie strony zablokowana przez opuszczony szlaban, nie na stałe – można było wyjść z auta , unieść zaporę i wjechać na szczyty na własną odpowiedzialność. 
Ponieważ odpowiedzialny jestem, tedy po cichutku ominąłem te szykanę i na samą przełęcz dojechałem bezpiecznie, a potem w dół, coraz niżej i cieplej, aż do Mediolanu.
A tam, proszę sobie wyobrazić, prawdziwa buchająca życiem wiosna, tak bardzo oczekiwany zapach traw i te szalone ptaszyska, zakłócające sen, drące się wniebogłosy od brzasku po późny wieczór. I jeszcze kasztany w rozkwicie, i bez różanoplacy.
Zresztą nie tylko w okolicach Mediolanu wiosna w pełni. Także wcześniej, w przestronnych dolinach Dolomitów, już od Bolzano, w Trydencie – kwitnące sady, zielone drzewa i winorośl puszczające pierwsze, nieśmiałe listowie. 
Chce się żyć – wiosna.  
(18.04.2015... gdzieś we Włoszech)

1 komentarz:

  1. Ale niespodzianka!
    Tyle będę miała tekstów do przeczytania i przemyślenia!
    :-)

    OdpowiedzUsuń