CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

22 maja 2021

KAWIARENKA. ROZDZIAŁ 9. NOWI OSADNICY CIŻEMEK




ROZDZIAŁ 8. NOWI OSADNICY CIŻEMEK

(w którym poznajemy Joannę i Piotra, nowych osadników podmiejskich Ciżemek, tudzież przyswajamy sobie śmiałe i, zaiste, warte docenienia plany tych młodych, bądź co bądź, ludzi)


Radca Krach po osiemnastej w poniedziałki zwykle nie był w kawiarence widziany, podobnie zresztą jak i większość kawiarenkowych gości, gdyż poniedzielne dni bywały tymi najspokojniejszymi i najbardziej sennymi dniami tygodnia, więc i rozmowy przy stolikach prowadzone mogły jedynie senność ową potwierdzić, a zatem poniedziałków unikano.

Jakież było zdziwienie Marii, gdy krzątając się wokół jedynej na sali „średniowiekowej” pary, dostrzegła wchodzącego do sali radcę Kracha w nieznanym towarzystwie dwojga młodych, mocno przez zaokienny wiatr stratowanych ludzi. Odstawiwszy na wieszaki wierzchnie odzienia, troje nieoczekiwanych gości zasiadło przy pana radcy Kracha stoliku.

- Pani Marysiu kochana – ozwał się radca Krach – dla nas po większym koniaczku, a dla tej młodej damy herbatkę z podwójnym rumem. Mam nadzieję, że rum podwójny w herbatce nie wykaże drogowej nietrzeźwości – to ostatnie zdanie wyrzekł do niewiasty jasnowłosej, nie dość szczuplej, takiej w sobie się mieszczącej, niewielkiej postury, za to z ogromnymi oczami w kolorze namiętnych, dorodnych bławatów.

- Na jednej nóżce przyniosę – zaśmiała się Maria, a radca popędził za nią słowem:

- A gdzież to złe, świszczące na wietrze licho wygnało pana Adama?

Maria już po drugiej stronie bufetu będąc, odpowiedziała z uśmiechem, nawet jak na nią, niespotykanym:

- Przy naszej Róży.

- Dalibóg, przecudne wybraliście imię swojej pociesze – to mówiąc pogodnie spojrzał na współsiedzącą parę i do niej to zwrócił się tymi słowy:

- A zapatrzcie się na naszą przemiłą Marysię, to i wam Pan Bóg pobłogosławi.

Siedzących z nim młodych aż pierwsze gorące oblały poty; wszak nie poznali jeszcze, jak ciętym a niepokornym językiem radca Krach dysponuje. Uśmiechnęła się paradnie i ta para w średnim wieku będąca, co dotąd posępnie czułe słówka do siebie szeptała.

Marysia jako rzekła, tak i na jednej nóżce do gości powróciła, kielichy z koniakiem i rumową herbatkę przed nimi stawiając. Przyniosła też przepyszne ziołowe herbatniki, dla których smaku a zapachu wielu szacownych obywateli miasteczka zmysły potraciło.

Gdy Marii zamiarem było oddalenie się do obowiązków swoich, niezbyt zresztą licznych, bo poniedziałkowych, radca Krach wstał nagle, upraszając matkę Róży o pozostanie na czas oficjalnej części programu.

- Pozwolicie, młodzi, że was sobie przedstawię. Marysiu, oto nowi obywatele podmiejskich Ciżemek, państwo narzeczeństwo: Joanna, konnej jazdy instruktorka oraz pan Piotr, najsłynniejszy z młodych weterynarzy. Następnie pan radca odwrócił się na pięcie dla powiadomienia młodych, że przed nimi kwitnie przeuroczo Marysia, matka młodziutka, oblubienica znanego na cały kraj kawiarennika, mistrza Adama, który nareszcie przez rzeczoną niewiastę poskromion, tatusiem być się uczy dla pięknej Róży.

Młodzi wymienili między sobą czułe uściski powitania, a niewiasty także wdzięczne policzków pocałunki.

Radca Krach, który zawołanym był dżentelmenem, natychmiast podsunął Marysi krzesełko do spoczęcia na nim.

- Gdybyż nie twój młodziutkiej matki stan, niewiasto, musiałabyś okruszynko naruszyć butelczynę wiśnióweczki, za którą przepadasz, na to powitanie. Posłuchaj, kochana, jaką ci nowinę przynoszę. Będziesz pierwszą, jeszcze przed Adamem, która się dowie, że ci mili państwo zakupili małe gospodarstwo w krainie Ciżemek i na tym odludziu, posłuchaj, co też zamierzają.

W tym miejscu radca Krach zamilknął, aby nie pozostać echem tego, o czym z ust pierwszych dowiedzieć się było można.

- Chcemy otworzyć przychodnię dla zwierząt – niepewnie pochwalił się pan Piotr weterynarz.

- Zamierzamy prowadzić niewielką stajenkę, docelowo z jazdą konną i hipoterapią – uzupełniła miłośniczka konnych swawoli.

- Prawda, że przepiękne plany? - zachwycił się radca Krach – sam byłem i widziałem. Młodzi o poradę prawną do mnie przybieżeli, więc aby słusznie ocenić na co się decydują, ciżemkowski obiekt musiałem naocznie sprawdzić.

- I co? I co? – pytały Marysine oczęta.

- I ja jestem ciekaw – usłyszeli za sobą głos kawiarennika, który, o święta godzino, przed bufet wkroczył z ukołysanym zawiniątkiem w ramionach, nie takim małym, gdyż dziecię do pięciu miesięcy dobiegało.

- Wykapany tatuś – radca Krach głos z nagła przyciszył i oko rozpuścił do Piotra – Przypatrzże się młodzianie, to samo cię czeka, więc teraz wiesz, do kogo po naukę się zgłosić.

Kto to wie, może to panienki Joanny lica zapłonęły bardziej, aniżeli temu, któremu radca przygadał tak niezłośliwie.

Wypili zatem zdrowie młodych, nie zapominając o Adamie, choć ten już dawno wyrósł był z młodzieńczej odzieży.

- Pytacie o moje zdanie – ciągnął radca Krach swoją opowieść – więc powiem do szczerości bólu. Byłem, kochani… przerażony. Niska cena posiadłości jak najbardziej przystaje do jej zaniedbania. Domek może i schludny, lecz niewielki, z piecowym, starożytnym ogrzewaniem. Gospodarcze budynki pod solidnym dachem, lecz wnętrza w opłakanym stanie. Łąka z tego wszystkiego najpiękniejsza, otoczona i przedzielona szpalerami brzózek i olch, ale też lasek maleńki, świerkowy na wzgórzu, przez które potoczek przepływa, nieduże wodne oczko w dolince tworząc. Ja, stary, z wiekowym sił ubytkiem, zapłakałbym się nad tą perspektywą… ale oni? Nie masz w powiecie bardziej zapalonych głów nad tych dwoje. Jeszcze mnie proszą, abym im przy projekcie unijnym pomógł. Mądre a cudaczne umysły, pełne pomysłów głowy. I jakże tu takim nie pomóc? nie dodać otuchy? nie wskrzesić nadziei?

Rozkołysany kawiarennik na chwilę objął pamięcią swoje młode lata, pokiwał głową i nagle ciężar pamięci z siebie zrzucił, bo właśnie wtedy podeszła doń Maria, tedy w nią się zapatrzył, i w sercu odmłodniał, i na twarzy.


[22.05.2021, Toruń]



4 komentarze:

  1. Oj dzieje się na każdym kroku:-)
    Język opowieści bardzo pasuje do sylwetek bohaterów, a detale romantyczne przeplatają się z pragmatyzmem życia ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, operuję w tych kawiarenkowych opowieściach dosyć dziwacznym językiem... intencjonalnie.

      Usuń
  2. Na zakladanie najmniejszej nawet stadniny sił i umiejętności bym nie miała, ale jako rezydentka chętnie w takim miejscu bym zamieszkała. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... a ja za czasów dyrektorowania w szkole miałem plany na założenie takiej przyszkolnej ministadniny z zamysłem hipoterapii. Niewiele brakowało, aby mi się udało, ale to "niewiele" od "udać się" zrobiło jednak różnicę.

      Usuń