400.
Miał być projekt "Inowrocław", skończyło się na projekcie "Toruń". Na razie trwa.
Zazieleniło się za oknem, ale to chłodny maj. Z innych wad dotyczących już miejsca zamieszkania wymienię to, że jedynymi ptakami, jakie udaje mi się zobaczyć to sroki, synogarlice, szpaki (bardzo niewiele przypadków) i czasami krążące wysoko ponad osiedlem rybitwy. Podobno w odległym o niespełna kilometr parku jest więcej naszych skrzydlatych przyjaciół. Zieleni trochę jest i musi to wystarczyć, choć pragnienia są znacznie większe. Ze spacerami zaczekam, aż się ociepli.
401.
Mieliśmy ostatnio sporo zabawnych historii. Zadziwia mnie to, jak nasi rządzący potrafią podpisać się pod sukcesami sportowców. Co za pijar! Iga Świątek wygrała turniej tenisowy w Rzymie - premier śpieszy z gratulacjami, Lewandowski zdobył w końcu tego 41-go gola w bundeslidze - podobnie. W ogóle cały ten spektakl z Lewandowskim działał mi na nerwy i jednocześnie rozśmieszał, gdyż emocjonowanie się tym, ile bramek strzeli napastnik Bayernu stało się nagle zagadnieniem patriotycznym największej wagi, o czym przypomniała pani pawłowicz, pouczając piłkarza, że nade wszystko w tym, co robi, powinien być Polakiem. Aby było jasne - ja nie żywię do Lewandowskiego negatywnych uczuć, ale traktowanie piłkarza jak bohatera spod Grunwaldu to przesada.
Albo czy nie jest śmieszną sama w sobie kwestia występu w półfinale koncertu Eurowizji naszego śpiewającego artysty Brzozowskiego? Ileż tego patriotyczno-narodowego nadęcia w pisowskiej telewizji? Fakt ten znany mi jest z informacji podanych przez źródła internetowe, bo rządowej telewizji (klauzula sumienia), a konkurs Eurowizji wykracza daleko poza moje zainteresowania. No i masz... nasza rodzima, choć po angielsku zaśpiewana kultura narodowa odpadła. Po raz kolejny nie doceniono Polaków, lecz na szczęście mamy kurskiego, który oświadczył, że występ naszego narodowego bohatera był znakomity. Brak mi wyobraźni, aby przewidzieć, jak brzmiałyby słowa tego cynika, gdyby pan śpiewak Brzozowski dostał się jednak do finału.
Jeszcze nie zaczął się sezon ogórkowy, a tu mizeria medialna rozlewa się jak rzeka podczas powodzi, dotykając także spraw smutnych, takich jak śmierć Krzysztofa Krawczyka. Redakcje prześcigają się w ustalaniu, czy synowi piosenkarza uda się obalić testament ojca czy nie i jaką rolę odgrywa w tym wszystkim zapłakana ostatnia wdowa. Kompletnie się tym nie interesuję, co nie oznacza, że nie jestem tymi wiadomościami bombardowany.
Z polityką podobnie. Ciągłe spory w koalicji i w opozycji; opozycja lewicowa częściowo opozycyjna wobec opozycji liberalnej i koalicyjne porozumienie i partia ziobry będące od czasu do czasu w opozycji do pozostałych koalicjantów albo twór kukiza - chyba największy obciach na scenie politycznej ostatnich lat - chwytający się pisu jak grabarz łopaty na cmentarzu. Kto to zrozumie, a właściwie po co? Bez pół litra na głowę nie rozbieriosz.
402.
Mamy coraz więcej poobrażanych instytucji, rządów i narodów. Do sztandarowych Niemców, którzy, zdaniem zbawcy narodu, powinni zwrócić nam kasę także za pierwszą wojnę światową, dołączają Czesi, którzy nie dość, że dokonują aborcji Polek, to jeszcze skarżą nas do TSUE i jeszcze w nim wygrywają. Chodzi tu o to, że rozwój kopalni węgla brunatnego pod Turowem powoduje nieodwracalne skutki jeśli chodzi o stan wód podziemnych na obszarze wykraczającym, i to sporo, poza teren objęty odkrywką. Jednym słowem, Czesi utrzymują, i słusznie, że dalsze wydobywanie kopaliny pogłębia niedosyt w wodę po czeskiej stronie granicy - poziom wód gruntowych znacznie się obniżył. Jest to zjawisko powszechnie znane na terenach przylegających do kopalni odkrywkowych. Skoro zatem negatywnym skutkiem wydobywania węgla brunatnego jest obniżenie sie poziomu wód gruntowych, to sprawca tego stanu rzeczy powinien poszkodowanym zapłacić odszkodowania, a przekazane stronie czeskiej pieniądze można by wykorzystać ot choćby na wiercenie studni głębinowych i odtworzenie infrastruktury wodno-kanalizacyjnej. Pisowski rząd, choć go przestrzegano, nie zamierzał wdawać sie z Czechami w dyskusję na temat odszkodowań; ci zaś podali Polskę do TSUE, który nie mógł przecież wypowiedzieć się inaczej, niż się wypowiedział. Dla "prawdziwych polaków" z pisu wyrok europejskiego sądu to zamach na Polskę, a imiennik prezydenta dudy z solidarności oświadczył nawet, że TSUE należy rozwiązać.
Poobrażani na cały świat (piszę rzecz jasna o "prawdziwych polakach" z pisu i przybudówkach) siedzimy w tym zatęchłym, zaskorupiałym, postśredniowiecznym grajdołku, nieprzekonywalni i zakompleksieni; siedzimy przed tefałpeinfo w czapkach z piór, pogrążeni w śnie o własnej wielkości, a kiedy w emocjach spowodowanych tą wielkością i niepowtarzalnością nas jako narodu wybranego, któremu się należy szczególna troska i współczucie, z nienagła budzimy się, wypijamy musztardówkę gorzały i z pieśnią "W Polskę idziemy" biegniemy zasadzić pół miliarda drzew, wyprodukować sto tysięcy aut na baterię albo wycinać już kolejny rok trawę z pasów startowych nieistniejącego centralnego portu komunikacyjnego...
[23.05.2021, Toruń]
To naprawdę żenujące, że informacje z kraju i ze świata zastępują newsy niczym z Pudelka.
OdpowiedzUsuńZauważ, ile uwagi poświęca się kłótniom po śmierci Krawczyka, gdy tymczasem umierają inni wybitni artyści, o których cicho lub wcale.
Coraz mniej słucham i oglądam wiadomości, także z tego powodu... gdyby nie moje suczki, rzekłbym, że media już dawno zeszły na psy.
UsuńW odróżnieniu od Ciebie mnie zdarza się ogląać TVP, drugi półfinał Eurowizji z udziałem Polaka obejrzałam przez przypadek i powiem szczerze jestem zawstydzona, bo był to najsłabszy występ spośród bodajże 15 czy 17 uczestników. Co prawda w dziesiątce, która przeszła do finału znaleźli się piosenkarze na jakich ja bym nie stawiała, ale 7 moich typowań się potwierdziło. W sobotę nie miałam chęci oglądać finału z jednej strony dlatego, że przeczytałam kuriozalną wypowiedź J.Kurskiego, a z drugiej wysłuchałam na YT kilka piosenek w wykonaniu Alicji Szemplińskiej, która ponoć wygrała mjakieś tam polskie eliminacje i była kandydatką na Eurowizję. Poza tym do ubiegłego roku konkurs ten komentował Artur Orzech i robił to świetnie(dodawał kolorytu), w tym roku podpadł Kurskiemu lub komuś innemu i zniknął także z "Szansy na sukces", a zastąpił go Marek Sierocki. M.Sierockiego lubię, bo zna się na muzyce, ale to "ciepłe kluchy" i nie nadaje się do konferansjerki(ewentualnie jako juror). Gdyby wysłano A. Szemplińską z piosenką mająca wartościowy poetycki tekst oraz doskonałą kompozycję, to mogła wiele zdziałać, bo głos ma silny, umie się nim posługiwać. Ale jak to zawsze u nas względy poza artstyczne wzięły górę nad rozumem. Krawczyk po wypadku stał się bardzo wierzący i nawrócony, dlatego stał się takim ulubieńcem Kurskiego, ale zamieszanie jakie robią po Jego śmierci nikomu nie służy i to wszystko zaczyna być żenujące i nietaktowne. Tak jak zaznaczyła Jotka, tylu wybitniejszych ludzi odchodzi i nie ma na ich temat wzmianki, a tu "sranie na ekranie" na temat Krawczyka i jego rodziny.Trochę szkoda, że przegraliśmy z Czechami tę sprawę,bo te 770 mld,o których tak TVP trąbi, pójdzie na takie właśnie przegrane wyroki, a nie na poprawę służby zdrowia, gospodarkę, "polepszenie życia Polakow"(tak głosi telewizyjna reklama). Zgadzam sie z Toba media i to państwowe jak i komercyjne się zeszmaciły(też nie chcę obrażac swojej suczki Maszy).
OdpowiedzUsuń"Eurowizji" nie oglądam nie tylko z powodu "upisowienia" mediów publicznych, lecz także z takiego samego powodu, dla którego nie śledzę gali wręczania Oskarów czy też wszechobecnych w telewizjach "danców" czy piosenkarskich występów babć, dziadków czy dzieci. Powód - są to widowiska widowiska komercyjne tak bardzo komercyjne, że nie odczuwam żadnej przyjemności w słuchaniu choćby ocen celebrytów zasiadających w jury (chciałbym w tym miejscu dodać, że z podobnych powodów nie oglądam europejskiej i krajowej piłki nożnej - mojej młodzieńczej namiętności - gdyż komercja i to pseudodziennikarskie "przegadanie" zaczyna królować nad widowiskiem, tj. jeśli mecz trwa 90 minut, a tyle samo lub więcej czasu poświęca się na opowieści "okołomeczowe", to coś nie tak). Jeśli chcę posłuchać dobrej a różnorodnej muzyki (a może się zdarzyć, że będzie to jedna z pieśni wydobytych z "Eurowizji", to po prostu włączam sobie You Tube i sam decyduję o tym, co mi się podoba, a co wyłączam po trzydziestu sekundach słuchania. Moja koncepcja telewizji rozrywkowej jest po prostu inna - raczej recitale, porządnie zrealizowane filmiki muzyczne w rodzaju niezapomnianego muzycznego obrazu "Kulig" ze Skaldami i Marylą Rodowicz albo programy mające wiele wspólnego z dawnym projektem profesora Bardiniego w Studio 2.
UsuńWracając do słuchanych dawniej piosenek eurowizyjnych - zwykle 90% z nich nie podobało mi się... pozdrawiam