375.
Tymczasem za oknem, tuż pod lampą latarni, w dosyć ostrym świetle łopoce biało-czerwona, wywieszona na trzy dni majowe, a więc najpierw na Święto Pracy, o ironio, obchodzone dziś przez "lewicę", która złożyła hołd prawicy. Jako człowiek mający serce po lewej stronie, odczuwam dyskomfort i pustkę, jako człowiek w miarę rozgarnięty umysłowo, sprzeciwiam się doraźnemu paktowi o nieagresji, której jedną ze stron jest ekipa, która jeszcze wczoraj ustawiała całą lewicę pod ścianą, a naprzeciw niej żołdaków z komendą: - Cel!... .
Jako ten, który podążając za słowami Mistrza, szuka "nauczyciela, który oddzieliłby światło od ciemności", nie jestem w stanie zrozumieć tej hipokryzji i obłudy; zresztą nie tylko tej - każdej.
376.
Oglądam mistrzostwa świata w snookerze. Po odpadnięciu O'Sullivana, ubiegłorocznego czempiona, a później Trumpa, którego uważam za najlepszego obecnie gracza i był moim faworytem, trzymam kciuki za Kyrena Wilsona, najmłodszego w gronie czterech półfinalistów, ubiegłorocznego wicemistrza świata. Pozostali trzej: Bingham, Murphy i Selby to byli mistrzowie - wszycy świetnie radzą sobie w tegorocznych rozgrywkach i właściwie każdy z nich zasługuje na tytuł, choć faworytem jest bez wątpienia Mark Selby, któreco cenię i szanuję, ale nie podoba mi sie jego asekuracyjna gra obronna, skupiająca sie przede wszystkim na oczekiwaniu na błąd przeciwnika. Wolę atakującego Sullivana, Trumpa, Murphego, Wilsona czy Allena, którzy wprawdzie więcej ryzykują i nie zawsze to ryzyko się opłaca, ale ze to przy ich grze trudno zasnąć. Trzymam więc kciuki za Kyrena, lecz rozum wskazuje na Selby'ego. Zobaczymy czy zatriumfuje rozum, czy serce... a może Bingham? Murphy?
377.
Na zakończenie - dla poprawy nastroju - pełen komizmu fragment "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa. Dowiadujemy się z niego, jaką niewdzięczną rolą jest pełnienie funkcji prezesa - administratora kamienicy, którego zadaniem było zagospodarować mieszkanie po redaktorze Berliozie... tak, tak, tym samym, który pośliznął się na rozlanym przez Annuszkę oleju słonecznikowym, a uczyniwszy to wpadł pod nadjeżdżający tramwaj, kierowany przez kobietę, który uciął mu głowę... ta potoczyła się, potoczyła...
- ... o, jest tutaj... głowa Berlioza
"Wieść o śmierci Berlioza rozniosła się po domu z nadnaturalną szybkością i poczynając od siódmej rano w czwartek w mieszkaniu Bosego rozdzwoniły się telefony, a następnie reflektanci na opróżnione mieszkanie zaczęli się pojawiać osobiście wraz z podaniami. W ciągu dwóch godzin Nikanor Iwanowicz przyjął coś trzydzieści dwa takie podania.
Zawierały one błagania, groźby, skargi, donosy, obietnice przeprowadzenia remontu na własny koszt, powoływano się na nieznośną ciasnotę, na całkowitą niemożność przebywania dłużej w jednym mieszkaniu z bandytami. Między innymi znajdował się tam wstrząsający pod względem siły artystycznego wyrazu opis porwania pierożków zapakowanych bezpośrednio do kieszeni marynarki w mieszkaniu pod trzydziestym pierwszym, dwie obietnice popełnienia samobójstwa i jedno wyznanie dotyczące potajemnej ciąży.
Prezesa wywoływano do jego własnego przedpokoju, łapano za guzik, coś naszeptywano, mrugano, zapewniano, że przysługa nie pójdzie w niepamięć.
Ta udręka trwała do pierwszej, kiedy prezes po prostu uciekł ze swojego mieszkania do mieszczącego się tuż przy bramie biura, ale kiedy zobaczył, że i tam na niego czatują, uciekł i stamtąd. Pozbywszy się jakoś tych, którzy deptali mu po piętach, Bosy przebiegł wyasfaltowane podwórko, wszedł na szóstą klatkę i udał się na czwarte piętro, na którym znajdowało się owo przeklęte mieszkanie numer pięćdziesiąt."
[01.05.2021, Toruń]
Wywieszono flagi tu i tam i tak się zastanawiam, czego symbolem jest dziś ta biało-czerwona?
OdpowiedzUsuńA obchody? wirtualne raczej...