3.
Szedłem z matką przez wieś, przez naszą wieś, a czy to wiosna była, czy jesień, nie pamiętam wcale, nic a nic, ale zanurzyłem się po same uszy w słowa matki, ważne, takie na całe życie, tak, tak Tymoteuszu, są takie słowa, zrób mi świeżej kawy, tylko sza... przed żoną, bo to już trzecia kawa dzisiaj. Faktycznie musiałem czym sprowokować matkę do wypowiedzenia tych słów światowych, sławnych, ale nie pamiętam, od czego to się zaczęło, od jakich słów moich.
- Jeśli się kiedyś ożenisz, nie szukaj daleko - mówiła - nie szukaj pośród bogatych panien ze szlachetnych domów, co to pstro w głowie mają i kochać potrafią pieniądze. Ty ożeń się z dziewczyną ubogą, lecz kochającą ciebie bez granic; ona ci będzie ostoją. Nie chcę ci niczego podpowiadać, ale poszukaj takiej jak Ela, no ta z tej kamienicy, obok której właśnie przeszliśmy.
Możesz mi wierzyć lub nie, Tymoteuszu, ale kiedy zasiadłem do pisania Księgi, natychmiast pomyślałem o Eli, pomyślałem, że muszę ją do tej opowieści zaprosić, a kiedy dorośnie, nazwę ją Bożką, a może zostanie Elą, moją ukochaną żoną, bez której...
Znalazła się trzecia kawa na stoliku przy mnie, chuchnąłem, strąciłem brunatną piankę, zamoczyłem usta, uszczknąłem parę łyków
- Tymoteuszu, a może chcesz z nią porozmawiać?
Zaciekawiony jego wyraz twarzy.
- Po co pytam? Widzę przecież, że chcesz. Poczekaj, otworzę na czterdziestej trzeciej stronie.
- Ale co? Jak? O czym? W jaki sposób? - piętrzyły się Tymoteusza wątpliwości.
Rozwiała je wychodząca z Księgi Ela - dziewczynka z warkoczykami, uśmiechnięta, skromniutka, lecz wypowiadająca się mądrze, ponad swój wiek.
- Czego chciałby się pan o mnie... - poprawiła - ... o nas... dowiedzieć?
Usiadła naprzeciwko mnie, spoglądając to na Tymoteusza, to znów na mnie, zalotnie albo jakoś tak intrygująco.
Tymoteusz, który po raz pierwszy miał odbyć rozmowę z postacią z Księgi, aczkolwiek przygotowywałem go do tego, był onieśmielony, jakby języka w swej zarośniętej gębie, fe - nieogolony - zapomniał.
Ośmieliła go:
- Pewnie chciałby się pan dowiedzieć, jak to było z nami od samego początku...
Potwierdził skinieniem głowy. Prawie wyłącznie słuchał:
- Nasze mamy się znały. Tak jakoś w sklepie to się zaczęło, zwyczajne pogaduchy, potem, że my, to znaczy ja i Adaś z jednego roku jesteśmy, więc razem pójdziemy do szkoły, i dobrze by było, gdybyśmy się przedtem poznali. Później to nawet doszło do tego, do takich planów, abyśmy usiedli w jednej ławce, ale nie było to możliwe, bo dziewczynki nie siedziały z chłopcami w jednej ławce, bo byłby to wstyd i śmiechu co niemiara. Ale Adam siedział z takim Kaziem tuż za nami, a że tak blisko, to próbował zaimponować innym chłopcom, pociągając mnie za warkocze, prawda, że tak było (do mnie)? Na początku było to nawet miłe, choć to końskie zaloty, ale później przestało mi się to podobać i, o dziwo, Adaś spostrzegł to, i z dnia na dzień przestał mi dokuczać. Okazało się, że można było z nim pogadać i ... - wyraźnie zmieniła tembr głosu, ściszając go, nadając mu tajemniczość - jako jedyny chłopak w klasie nie śmiał się z tego, że po szkole bawiłam się lalką, wsadzałam ją do wózka i wraz z młodszą ode mnie koleżanką prowadziłyśmy te nasze wózki (ona też miała swoją lalę i wózeczek), a kiedy się to rozniosło po szkole, to pierwszaki się śmiali ze mnie, że niby do szkoły chodzę, a bawię się lalkami jak w przedszkolu. Adam się nie śmiał, pocieszał mnie, mówił, żebym się nie przejmowała, tak było?
Tymoteusz spojrzał na mnie. Oczekiwał potwierdzenia. Uzyskał je, a oprócz tego pozwoliłem sobie przypomnieć coś jeszcze.
- Tak było - zacząłem. - Wiesz, Tymoteuszu, że opowiedziałem matce o tym, że Ela bawi się lalką. Matka na to, że dziewczynki często tak się bawią, bo przygotowują się do pełnienia w przyszłości roli matki. Pamiętam, że moja mama nigdy nie zbywała mnie słowem na odczepne. Zawsze próbowała mi wytłumaczyć w czym rzecz. Po tej akurat rozmowie wyciągnąłem jako mały brzdąc taki oto wniosek, że Ela mogłaby zostać moją partnerką na całe życie, bo już teraz jest poważniejsza od rówieśniczek.
- I moja mama myślała podobnie do twojej - zauważyła Ela.
- Wychodzi na to, że wasze matki zmierzały do połączenia was w przyszłości małżeńskim węzłem - zawyrokował Tymoteusz. - Jak w dawnych, dobrych czasach.
- Jak w dawnych, dobrych czasach - powtórzyłem, a nie kłamałem, bo czasy były naprawdę dobre i takiej łobuzerii jak dzisiaj jest, to nie było, chociaż już od najmłodszych lat jako dzieciaki, robiliśmy sobie kawały, czasami ktoś z kimś się nawet pobił, ale że trzymano nas w ryzach, to były to sporadyczne występki. Pamiętam, że w szóstej klasie to się zmieniło, chyba na niekorzyść, a może wpływ na nasze zachowanie miała biologia? Niech Ela powie.
Ela przez ten czas zrobiła sobie herbaty, bo ona jest herbaciarą, koniecznie z cytryną, mimo tego, że dzisiaj mówią, aby nie pić herbaty z cytryną, bo to niezdrowe i coś tam w organizmie czy żyłach się odkłada, ale oni zawsze tak mówią, aby coś mówić.
- A tak, w tej szóstej klasie, to coś w was wstąpiło, chłopaki. Na przerwie, gdy nauczyciele nie zdążyli jeszcze zameldować się na dyżurze, chłopcy zamykali drzwi od klasy i nie chcieli nas, dziewcząt wypuścić. Dwóch cały czas stało przy drzwiach, broniąc dostępu do klamki, a kilku zaczęło za nami gonić i kiedy nas złapali, wsadzali ręce pod bluzkę, dotykali naszych malutkich jeszcze piersi, a posuwali się jeszcze dalej, wsuwali dłonie w nasze majteczki, sprawdzali, czy nasze łona są już owłosione, czy też jeszcze różowe i gładkie. Prawie wszyscy chłopcy nas obmacywali - zawahała się, spoglądając mi w oczy - Adaś tego nie robił. Chowałam się za nim, a on opędzał się od nich, mnie chyba bronił najbardziej. Koledzy mieli mu to za złe, ale w klasie było tyle dziewcząt, że mogli sobie pozwolić na odpuszczenie jednej dziewczynie. Miałeś wtedy przykrości, prawda - zwróciła się do mnie.
- Spłynęło to po mnie - odparłem. - W każdym razie zrobiono z nas wtedy parę, że niby dlatego cię broniłem przed nimi, bo podkochiwałem się w tobie, co zresztą było prawdą.
- I w ten sposób zostaliście parą - esencjonalnie podsumował tę skróconą do minimum opowieść Tymoteusz.
- Tak. Jesteśmy z sobą razem... ale tylko w Księdze - zauważyłem.
- Bo dla Adama Księga jest najważniejsza, ważniejsza nawet niż realne życie - zawczasu broniła mnie Ela.
(...)
[11.06.2021, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz