430.
Drugą noc spędziłem na balkonie. Wspaniale się wyspałem. Chłodne powiewy wiatru nanosiły tak wiele zdrowego powietrza, że pozazdrościć. Zbliża się najdłuższy dzień w roku. Rzeczywiście daje to się odczuć, kiedy na wschodniej stronie horyzontu już po trzeciej ciemność łagodnieje. Owszem, takiego widoku lepiej byłoby doświadczyć w terenie niezamieszkałym, w górach lub nad wodnym rozlewiskiem, ale nie narzekajmy. Wyjątkowo pięknie błyszczy niebieskim blaskiem Wenus - to warto zobaczyć.
Próbowałem dzisiaj wmówić w siebie, że chociaż to niedziela, moje samopoczucie będzie dobre. Zaklinałem rzeczywistość. Nic z tego. Niedziela taka sama jak zawsze. Fatalna. Niepotrzebna.
Poniedziałkowy dopisek... trzecia już noc na balkonie. Wyspałem się. Wstałem o siódmej. Samopoczucie lepsze, chociaż wczoraj nie wziąłem ani jednej z przepisanych mi tabletek. Będą na później.
431.
Remis z Hiszpanią na Mistrzostwach Europy wzbudził znów entuzjazm wśród kibiców. Prawda jest taka, że tak słabej Hiszpanii nie oglądałem już od lat, a ponadto mieliśmy szczęście z tym karnym, no i przy strzale głową Lewandowskiego czy nie było tam faulu? Mniejsza o to.
W TVN reportaż o Bońku. Dla mnie, niestety, potwierdza moje dotychczasowe sądy na temat obecnego prezesa PZPN - mało ciekawy człowiek, celebryta, dla którego bratanie się z dowolną opcja polityczną to normalka. Za samą znajomość na "ty" z premierem - kłamcą ma Boniek minusa, a już z trenerem reprezentacji Brzęczkiem postąpił jak zwykły ponury cham. Boniek fantastycznie wpisuje się w obecną politykę, jaką serwuje nam pisowska szajka. Szkoda, bo ceniłem go jako piłkarza.
432.
Miałem zamiar jeszcze raz wypowiedzieć się na temat twórczo ogłupiającej roli telewizji - nie tylko tej pisowskiej, która każe od dwóch lat oglądać tych samych wykonawców lojalnych wobec prezesa telewizji, i która tworzy jakiś kanał dla kobiet, który zawiera powtórki programów, które od paru lat cały czas krążą w innych programach - szlachetną role w ogłupianiu widzów pełnią również tak zwane niezależne kanały... ale musiałbym się zbyt długo na ten temat rozpisywać, więc skierowałem w ostatnich dniach swoją uwagę na filmy, których się raczej nie uświadczy w pasmach ogłupiających.
Dotarłem do wspaniałego filmu Ingmara Bergmana "Tam, gdzie rosną poziomki". Film rozpoczyna się niezwykłym, przywołującym nieco twórczość filmową Bunuela, snem profesora, który widzi swoje zwłoki, wiezione karawanem przez opustoszałe miasto, w którym się zgubił. Dalej jest tylko lepiej. Główny bohater obrazu odbywa wraz z synową podróż ze Sztokholmu do Lund. Tam ma wziąć udział w uroczystości z okazji własnego własnego jubileuszu naukowego. Podróż ta przenosi profesora w krainę pamięci i refleksji nad przeżytym życiem. Film jest poruszającą przypowieścią filozoficzną o jaką trudno w kinematografii współczesnej. Wartością dodaną obrazu Bergmana jest wyśmienita gra aktorska: Victor Sjöström (rola profesora), Ingrid Thulin (synowa profesora) i Bibi Andersson jako Sara.
[21.06.2021, Toruń]
Nie próbowałam spać na balkonie, za mały mam balkon...
OdpowiedzUsuń... no, jeśli zbyt mały, to się nie dziwię...
UsuńJa kiedyś spałam w takie upały w loggi. Też się wspaniale wyspałam...:-)
OdpowiedzUsuńgratulacje.... a ja skojarzyłem sobie ojca Magdy z "Czterdziestolatka", który tez wolał spać na balkonie... :-)
Usuń