ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

07 czerwca 2021

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (416 - 418) WALKA NA NOŻE. NIE LUBIĘ NIEDZIEL. SZUMIĄCY LESIE.

 

416.

      "Walka na noże i porażka mistrzyń olimpijskich" - tytuł prasowy odnoszący się do porażki siatkarskiej reprezentacji Chin z Belgijkami... a także zgnieść na miazgę, zmiażdżyć, zdruzgotać, zrównać z ziemią, wykończyć, rozgromić, zmasakrować to typowe i wszechobecne we współczesnym języku czasowniki lub wyrażenia czasownikowe podnoszące temperaturę dominacji nad kimś. Jeśli do tego dodać zwroty typu: "nie uwierzysz", "nigdy byś nie przypuszczał, że..." , "aż trudno w to uwierzyć...", to bądźmy przekonani, że wyścig szczurów w mediach w kwestiach językowych ma się znakomicie. Portale... no w sumie ściślej - redaktorzy portali prześcigają się w tworzeniu rzeczywistości opartej na bezwzględnej walce kogoś z kimś, rzeczywistości, która wymaga przedstawienia jej w taki sposób, aby czytelnik wręcz wydarł swe oczy i umieścił wprost w artykule. A kiedy już zlustruje treść występującą pod jakimś straszliwym tytułem, okazuje się, że wcale nie doszło do zmiażdżenia kogoś przez kogoś, bo mecz był wyrównany i nietrudno jest uwierzyć w wynik, bo wygrał faworyt.

     Są jeszcze śmieszniejsze zafałszowane tytuły. Otóż pojawia się w nich jakieś konkretne stwierdzenie, że np. ktoś zrobił to a to, lub zrezygnował z czegoś; człowiek czyta artykuł, czyta, i nie dowiaduje się tego, co było obecne w tytule.

       Mamy do czynienia nie tylko ze światem obrazkowym, ale i okrojonym słownym jej opisem, bardzo często nie odpowiadającym prawdzie. Wiele by na ten temat pisać lub rozwodzić się nad pokrewnymi problemami; dość powiedzieć, że taka narracja prowadzona według mnie przez "niedokształconych" pismaków mnie drażni, także dlatego, że jestem wrażliwy na słowa, uważając, że niejednokrotnie potrafią one ranić głębiej niż czyny; przede wszystkim chodzi mi o to, że paskudne czyny bywają zgodniej potępiane, w odróżnieniu od słów, które ulegają procesowi zapominania.

417.

       Minęła kolejna niedziela. Pogoda wspaniała, słońca wiele, czasu wolnego więcej. Iga w Paryżu nadal wygrywa... czym tu się martwić, a jednak jest to jednak niedziela, najgorszy dzień tygodnia; ludzie mają swoje pechowe trzynaste dni miesiąca, nie mówiąc już o piątkach trzynastego, a ja mam swoje niedziele.

... a ja nie lubię niedzieli...

       Przysięgam, że nie rozmyślam nad niedzielami, nie ustawiam się do nich negatywnie, nie wywołuję wilka z lasu, a jednak zawsze ale to zawsze odczuwam dyskomfort w ten siódmy dzień tygodnia. Nie inaczej było dzisiaj - jakieś myśli natrętne, żołądkowe komplikacje, niechęć do zrobienia czegokolwiek, senność, brak satysfakcji - tak jest zawsze od niepamiętnych czasów. Dlaczego tak jest? Kto mi odpowie? Zastrzegam po raz kolejny - nie próbuję ganić niedziel przed zachodem słońca - one po prostu wkraczają śmiało w moje życie i mnie gnębią.

       Teraz jest poniedziałek, konkretnie godzina 0.47 - fatum złej godziny... już nie ma nade mną mocy [skojarzenie ze "Złą godziną" ("La mala hora") Marqueza - uzasadnione].

418.

         Wspominając swoje licealne lata (pamięć jeszcze nie zawodzi, choć wybiórczą jest) uderza mnie powodzenie owej biblioteki szkolnej, na pierwszym piętrze się znajdującej. Tam też szkolne muzeum miało swoje zaszczytne miejsce, tamże oddałem w wieczne posiadanie polityczną mapę Europy stworzoną podczas hitlerowskiej okupacji. Ciekawe to było znalezisko. Otóż pewnego dnia otworzyłem komórkę, do której klucz miała jedynie nasza rodzina. Pomieszczenie to o powale opadającej zgodnie ze spadem dachu kamienicy znajdowało się nad fragmentem schodów prowadzących na strych. Zastanowiło mnie to, że patrząc na to pomieszczenie z dołu, wydawało się, że jest ono dłuższe od tego, do którego mieliśmy dostęp. Okazało się, że za ścianką postawioną ze sklejek znajduje się część komory, która dotąd nie była dostępna. W tej właśnie odkrytej przeze mnie części znajdowały się skarby w postaci starych gazet i czasopism, książek, rozmaitych mosiężnych, przedwojennych gadżetów i map wśród których była ta, którą podarowałem szkolnemu muzeum. Dodać należy, że mapa ta była w doskonałym stanie. Ale wróćmy do tematu, do tej szkolnej biblioteki, która gromadziła na półkach przedwojenne i powojenne tomiki poezji, między innymi skamandrytów, Staffa, Kasprowicza, Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Broniewskiego, Czechowicza, Gałczyńskiego, Przybosia i wielu innych. Przypomniałem sobie akurat Kasprowicza - jeden z jego sonetów z cyklu "W ciemności schodzi moja dusza".


Tęsknię ku tobie, o szumiący lesie!

Ku twoim pieśniom, które wiew wiosenny

W bezmierny przestwór na swych puchach niesie,

Ulata duch mój, sam w melodie plenny.


Syt jestem ziemi, z tej kaźni codziennej

Trosk jej i cierpień, o szumiący lesie,

W akordy hymnów pierwotnych brzemienny,

Jak więzień z kajdan, tak ma dusza rwie się.


Jest zapomnienie w twej pieśni; jest lube,

O rozśpiewany, o szumiący lesie,

W fali twych tonów rozpłynięcie bytu;


Jest w nich tajemne przeczucie, że zgubę

Tego, co duszy wybawieniem zwie się,

Chowają w sobie dziedziny błękitu...


[07.06.2021, Toruń]

6 komentarzy:

  1. Nie wiem czy byłeś u Kasprowicza na Harendzie w Zakopanem.
    Tam naprawdę czuć ducha Jego poezji....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłem, ale przed bardzo wieloma laty, więc uleciał mi z pamięci jej wygląd...

      Usuń
  2. Zauważyłam, że takie "ciężkie" określenia, miażdzenie kogoś przez kogoś (lub jeszcze bardziej popularne "zaoranie")często pojawiają się w kontekście różnych debat i mnie ich widok w jakiś sposób drażni- jakby ich wypowiadacz już nie wiedział jak bardziej podkreślić rację swojego faworyta. A niedzielę lubię - do zachodu słońca, bo później zaczyna przepoczwarzać się w "smonday" - niby wciąż niedzielę ale zatrutą myślami o poniedziałku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... witam... bardzo często to "miażdżenie nijak się ma do przekazywanych treści.
      Coś w tym jest, że niedziele zawsze są wigiliami pierwszego w tygodniu dnia pracy... może dlatego nie są przeze mnie lubiane... pozdrawiam

      Usuń
  3. Nie dziel dni tygodnia na lubiane lub nie. Ciesz się każdym z nich, bo coraz mniej mamy ich przed sobą. W Harendzie byłam równie dawno jak Ty, a przytoczonego wiersza nie znam, szkoda, bo jest piekny. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niezależne ode mnie. Od bardzo dawna nie lubię niedziel. Tak po prostu mam. Do końca nie wiem dlaczego. Myślę, że każdy człowiek ma tego typu słabość...

      Usuń