CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

22 czerwca 2021

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (433) "TEGO NIKT JUŻ NIE POWSTRZYMA".

 


433.

To będzie długi tekst co jest spowodowane długimi cytatami, które postanowiłem zamieścić w niniejszym poście. Co jest jego tematem? Najpierw Piosenka Kazika "Jeszcze Polska" i jej słowa napisane przed 21 laty, a wciąż po części aktualne, choć wiele się zmieniło... ale czy dla wszystkich. Tekst Kazika Staszewskiego nie stroni od wulgarności w pewnych momentach, ale niech to będzie wybaczone, jemu i mnie, który je przytacza, bo opowiadają prawdę o pierwszych latach transformacji ustrojowej, która nie dla wszystkich była pomyślna, wielu odebrała życie, zatrudnienie i cel w życiu.

O tym samym opowiada Igor Nazaruk w niedawno umieszczonym w Onecie tekście, który pozostawię bez komentarza, bo komentuje się sam.

Ja z kolei dzielę się taką oto refleksją, że masa ludzi, którym zaproponowano onegdaj kuroniówkę, odbierając im miejsce pracy, nigdy już nie uwierzy w kraj miodem i mlekiem płynący. Ani ci ludzie, ani ich potomkowie nie uwierzą w bajki o społeczeństwie obywatelskim, i prędzej oddadzą swój głos na pis, aniżeli na jakąkolwiek inną formację dzisiaj będącą w opozycji. Ci ludzie zostali już kiedyś oszukani, wysadzeni z siodła; zostali przymusowo skazani na egzystencję na skraju biologicznego przetrwania. Doprowadzono ich do takiego stanu, że dla bardzo wielu z nich jedynym ratunkiem był alkohol i wszechogarniająca ich niemoc.

Mam na myśli ludzi z PGR-ów, którym ekipa Balcerowicza zakazała istnienia, dokonując ich zamiany na prywatne folwarki tym, którym po drodze było z ówczesną władzą. Można do tego dołożyć robotników nieźle lub świetnie prosperujących w PRL-u zakładów, które z ideologicznych przyczyn zlikwidowano, aby za cenę dostępu do światowych rynków, oddać je w obce ręce.

Wychowany na ideach pozytywizmu, spadkobierca Żeromskiego, zawsze wypowiadałem się krytycznie o tej Balcerowiczowskiej rewolucji, która nie mogła mieć alternatywy. Wiele się mówi o tym, że polityka liberalna oferuje wędkę zamiast ryby. W moim przekonaniu Balcerowicz i jego najemnicy nie tylko, że nie dali ludziom, o których piszę, wędki, ale wręcz pognali ich batem, świadomie oddzielając ich od reszty społeczeństwa, tak jak pis swego czasu oddzieli kotarą strajkujących niepełnosprawnych od reszty ludzi w budynku sejmowym.

Trudno mi się zgodzić z bałamutnym twierdzeniem neoliberałów, że ci, którzy nie mogli w tamtych czasach znaleźć pracy, sami są sobie winni, bo przecież wielu innym to się udało. To co udało się Balcerowiczowi i jego następcom, to dokonanie podziału na biednych i bogatych, na rejony cieszące się wzrostem gospodarczym i takimi, gdzie diabeł mówi dobranoc.

Chciałbym na moment nawiązać do tych PGR-ów. Powstawały we wczesnych latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to rolników przymuszano do kolektywizacji. Później również nasze państwo wspierało PGR-y, często kosztem rolników indywidualnych, chociaż za Gierka ta tendencja poczynała ustępować. Jednakowoż można powiedzieć, że pracownicy PGR-ów byli niejako już raz sponiewierani przez państwo już u zarania, kiedy formowano Państwowe Gospodarstwa Rolne. No i kiedy następuje rewolucja solidarnościowa, likwiduje się te PGR-y, nie dając pracującym w nich ludziom nic w zamian. Nie do przyjęcia jest głoszona przez liberałów teza, że państwowe rolnictwo nie było opłacalne. W czasach reformy Balcerowicza w Polsce nie opłacało się nic - nawet produkcja piwa i wódki stała się nieopłacalna i musiano sprzedać te zakłady obcemu kapitałowi. Gotów jestem założyć się, że gdyby w czasie rządów Balcerowicza Polska miała jakąś enklawę na Saharze, to nieopłacalna byłaby tam sprzedaż piasku.

Zwróćmy uwagę, że wszędzie tam, gdzie kolejne rządy dzierżące władzę nad krajem po roku 1989 zaniedbywały rozwój obszarów wiejskich, w tym popegeerowskich, tam żyją ludzie biedniejsi, którzy zarówno liberałom jak i lękliwej przez lata lewicy nie uwierzą.

I przyszedł w końcu pis ze swoimi oderwanymi niejednokrotnie od życia obietnicami, przyszedł z kredytowanymi pieniędzmi, z hasłami o własnej nieomylności, z Bogiem i kościołem odmienianymi we wszystkich przypadkach. Czy można się dziwić temu, że na pis głosują ludzie, którym pierwszy raz w ich życiu coś im dano? Że dano z kredytu, który spłacany będzie przez wszystkich, że może aby im dać, trzeba było komuś zabrać? No cóż, myślą sobie, a może jest to taka sprawiedliwość dziejowa, tak jak po wojnie sprawiedliwe było oddanie ziemi chłopom?

Ja oczywiście jestem antypisowcem i nie podzielam narracji kaczyńskiego i jemu podobnych, gdyż dopatruję się w ich polityce kolejnego i to na wielką skalę, przekrętu. Gołym okiem widać, że pis robi pod siebie, a to, co robi, świetnie oddałyby słowa mojego ojca, że "to pic na wodę, fotomontaż".

Ale z drugiej strony... rozumiem tych ludzi, którzy chociaż wykazują się naiwnością, to jednak reagują lojalnie wobec rządu, który coś im daje.

To, że wychowaliśmy sobie takie pokłady niezadowolenia i naiwności, to wina nas wszystkich, każdego przedpisowskiego rządu, który nie zauważał narastającego niezadowolenia wśród ludzi i nie przeciwdziałał powiększającym się w zastraszającym tempie różnicom majątkowym Polaków. Godził się w ten sposób na odwet słabych

Popatrz...

Popatrz dookoła, ile brudu na ulicy

Jacy ludzie są zniszczeni, jacy oni umęczeni

A nocami pod domami stoją brudne prostytutki

Boję chodzić się po nocy, tyle teraz jest przemocy

Te kobiety, co pracują dni i noce po fabrykach

Ci mężczyźni, którzy topią swoją rozpacz w tanich winach

Nie widzący ładnych rzeczy, dla nich nie ma ładnych rzeczy

Popatrz, popatrz dookoła i nie staraj się zaprzeczyć

Te parkingi hotelowe z żebrzącymi dzieciakami

Szczęściem ich jest umyć auto z niemieckimi numerami

Taksówkarze w samochodach grają w karty za pieniądze

Wyczekują całe życie na swojego dobroczyńcę

Te widoki nienormalne dla nas przecież są normalne

Już jesteśmy nienormalni, heheheheheh


Coście skurwysyny uczynili z ta krainą?

Pomieszanie katolika z manią postkomunistyczną

Ci modlący się co rano i chodzący do kościoła

Chętnie by zabili ciebie tylko za kształt twego nosa

Już ruszyły wody z góry do jeziora zatrutego

Do jeziora nienawiści, domu smoka pradawnego

W każdym jednym towarzystwie tylko mowa o pieniądzach

Przedsiębiorcy się bogacą, ale coraz brudniej w kiblach

Na ulicy pod pałacem smród handlarzy się unosi

Piją, plują i rzygają i sprzedają w międzyczasie

Na plandekach i gazetach leży ścierwo zabrudzone

A na stołach czekolada razem z piwem przywieziona

Te kobiety, co pracują aż po dwunastą godzinę

Aby kupić trochę chleba i wyżywić swa rodzinę


To początek końca, heheheheheh

I coście skurwysyny uczynili z ta krainą?

Gdzie te tłumy brudnoszare idą latem, wiosną, zimą

I mijają samochody z wytłuczonymi szybami

I nie patrzą na żebrzących z wyciągniętymi rękami

Te kobiety co wracają po katordze swej do domu

Włosy kurzem posklejane, czeka na nie pani w domu

Hej, to jedzie twój autobus i czerwony jego kolor!

A ty mówisz - był czerwony, teraz tylko smród i odór

Czemu w lecie tutaj w tłumie wszyscy strasznie śmierdzą potem

I nie myśleć chcą samemu, mają już gotowe zwroty

Na ulicy i w mieszkaniach koktajl księdza z przewodnikiem

Kto nie cierpiał za komuny, teraz jest po prostu nikim

O czym chciał powiedzieć pisarz? - pyta pani od polskiego

Chciał pokazać nierówności kapitalizmu wczesnego

To bogaci i biedni, bogaci i biedni, bogaci i biedni


Coście skurwysyny uczynili z tą krainą?

Czas idzie, od wieków płynie i nie zatrzymasz go siłą

Głupia duma narodowa i kompleksy od stuleci

Brudne twarze z wąsikami, ci agresywni frustraci

Te kobiety umęczone, kiedy noc na niebie świeci

Stoją jeszcze na swych nogach, piorą rzeczy swoich dzieci

Starszy człowiek w barze mlecznym je kartofle z ogórkami

Całe życie tyrał w hucie, a do huty dokładali

Cała jego ciężka praca, wszystko było chuja warte

Gdyby leżał całe życie, mniejszą czyniłby on stratę

W starej części tego miasta proszą chorzy o jałmużnę

Gdy już mają ile trzeba, to kupują heroinę

A nocami pod domami okradane samochody

Boję chodzić się po nocy, tyle teraz jest przemocy

To przepowiedziane, przepowiedziane, przepowiedziane


Popatrz dookoła, ile brudu na ulicy

Jacy ludzie są zniszczeni, jacy oni umęczeni

W samochodach przy chodnikach z lustrzanymi okularami

Siedzą groźni i ponurzy z gazowymi naganami

Tu złodzieje okradają wszystkich, którzy się ruszają

I nie myślą o policji, bo ci teraz spowiedź mają

Czasy rodzą się na nowo o pięćdziesiąt lat za późno

Eksperyment wykonany, lecz niestety nie udany

A więc powrót do przeszłości, chwytać to, co już uciekło

I wymyślić sobie niebo, i wymyślić innym piekło


Popatrz na ulice jaka rzeka naprzód płynie

W samochodzie przy chodniku zapłacono już dziewczynie

Dzień już ma się ku końcowi, noc zakryje wszystkie brudy

Widać będzie mniej wszystkiego, tylko bicie leżącego

Już umiera ta kraina, tego nikt już nie powstrzyma

Już umiera ta kraina

Już umiera ta kraina, tego nikt już nie powstrzyma

Już umiera ta kraina


Umiera ta kraina, tego nikt już nie powstrzyma

Już umiera ta kraina, heheheheheh


Już umiera ta kraina, tego nikt już nie powstrzyma

Już umiera ta kraina

Cześć, cześć, cześć, cześć...



"- Jak był PGR, mieszkało nas tutaj 123 osoby, zostało 20 - mówi księgowy z PGR-u we wsi Łęgwarowo.

Jeżdżąc wzdłuż rosyjskiej granicy, poznałem też dawnych pracowników doszczętnie dziś zrujnowanych PGR-ów. Zakładane w latach 50. - pod przymusem i w imię kolektywizacji - państwowe gospodarstwa rolne lokowano w poniemieckich majątkach, pałacykach, dworach i folwarkach. Do dziś w pamięci ludzi z PGR-ów te czasy jawią się idyllicznie. PGR w ich wspomnieniach był krainą mlekiem i miodem płynąca. Twierdzą, że ich życie skończyło się z początkiem lat 90., kiedy z podobnym, jak na początku państwowym przymusem zamknięto ostatni z 1654 polskich PGR-ów. Tym razem w imię liberalnej gospodarki wolnorynkowej. Ludzie stracili nie tylko pracę, ale też cel. Z dnia na dzień przestali być potrzebni, zniknęli, jakby ktoś ich wygumkował z mapy.

Nie mogą się też pogodzić, że jedyne, co ludzie zapamiętają z ponad 40-letniej historii PGR-ów, to krzywdzący ich film dokumentalny “Arizona” z 1997 r. Tytuł filmu nawiązywał do marki taniego wina, a jego bohaterowie to zapici, zgorzkniali, roszczeniowi i oderwani od nowej rzeczywistości "pasożyci na kuroniówkach".

- My też w naszym PGR-że robiliśmy interesy jak złoto. 371,08 hektarów, to było moje królestwo. Produkowaliśmy 3,8 litra mleka od jednej krowy dziennie, gdzie średnia krajowa była 2,9 litra. Jak nas likwidowali, to powiedzieli, że jesteśmy nierentowni i że żyliśmy tylko dzięki dopłatom państwowym. Kłamstwo! Zarabialiśmy krocie. A potem, to już tylko wynieś, przynieś, pozamiataj, jak masz czas to se polataj - śmiejemy się z księgowym i jego najlepszym przyjacielem z dzieciństwa i kierowcą w PGR-ze.

- Wolę Mamrota - odpowiada, kiedy pytam go o Arizonę. - Jak było, tak było, bywała głupota i złodziejstwo było. Było pijaństwo i jest nadal, ale jak był PGR to i robota była, i człowiek mógł sobie nawet na wczasy z rodziną wyjechać. Niech się ludzie nie dziwią, że tu się pije. Jak tu inaczej przeżyć? Człowiek choć na chwilę przestaje myśleć, co będzie dalej i wspomina, jak było kiedyś - tłumaczy kierowca.

Spotkałem zaledwie kilku młodych. Ci, którzy zostali odliczają dni do ukończenia szkoły, żeby w końcu móc wyjechać do Olsztyna, Elbląga, albo chociaż do Braniewa. We wsi Mołtajny, tuż przy samej granicy, od 15-latka usłyszałem: - Tutaj, zaraz jak się kończą Mołtajny, jest taki spad w dół, wielka czarna dziura. I to jest właśnie koniec świata, bo dalej już nic nie ma. Lepiej tutaj nie wracać, chyba, że po to, żeby umrzeć.

We wsi Ostre Bardo, do której prowadzi jeszcze do niedawna niewidoczna na mapach Google droga 512 wzdłuż granicy - młodych już nie ma wcale. Wszyscy wyjechali. Wnuki do dziadków przyjeżdżają tylko na święta i wakacje. Sołtys wsi Roman Drzewiecki boi się, że za 10 – 20 lat Ostre Bardo zniknie i nikt o tej wsi nie będzie pamiętać, - Bez młodych nie ma życia - tłumaczy.

- Jaki koniec! Jak biskup był ostatnio u nas w kościele, to powiedział, że tu jest początek Polski - mówi wyraźnie poirytowany 50-latek, którego spotykam przed jedynym sklepem w Głębocku.

- Przed pandemią ruskie fajki kosztowały u nas 10 zł. Zdarzały się i po 8, bo cena zależy od tego, przez ile rąk przechodzą. Te ukraińskie są po 13 zł, cienkie po 12 zł. Ale ja ich palić nie mogę. Słabe są, człowiek zanim się zaciągnie to już papierosa nie ma - tłumaczy mi na oko trzydziestolatek, w stylowym kapeluszu, który nadaje mu sznytu, jak z westernu."

[fragment tekstu Igora Nazaruka, Onet, 20.06.2021]


[22.06.2021, Toruń]

4 komentarze:

  1. Kawiarenko - tekst jest tak przerażająco prawdziwy i smutny, że jedyne co mogę zrobić to w Pierwszy Dzień Lata prosić Cię abyś się uśmiechnął.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nawet uśmiechnąłem się tego dnia, to trochę przez łzy na wspomnienie przeszłości, która powinna być inna...

      Usuń
  2. Tyle lat przemian i w zasadzie kręcimy się w kółko lub spiralnie zapętlamy, goniąc własny ogon...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, nie posuwamy się do przodu, bo nawet jeśli gdzieś u niektórych, którzy rządzą Polską z tyłu głowy pojawia się myśl o wyrównywaniu powstałych onegdaj szkód, to towarzyszy temu pazerność - zapewnianie najpierw sobie garnców z miodem, a po łyżeczce dla pozostałych.

      Usuń